Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  artykul_glowny  >  Bieżący Artykuł

Nawet konie grały gratis

Niewielka grupa Polaków – uciekinierów z transportu do Kazachstanu – próbuje przedostać się do ojczyzny. Są już dwieście, może trzysta metrów od celu, gdy dostrzega ich konny patrol enkawudzistów. Rosjanie ostrym galopem ruszają w pogoń. Na szczęście nie dają rady. Wściekli na zbiegów, na siebie, na konie, klnąc pod nosem kłusują jakiś czas wokół granicznego słupa; w końcu oddalają się…

To jedna ze scen filmu fabularnego, który powstaje na bazie dwóch sensacyjno-historycznych książek Piotra Kościńskiego: Przez czerwoną granicę i Przez czerwony step. Obraz opowiada o losach naszych rodaków, których Stalin, po likwidacji tzw. Marchlewszczyzny*, deportował do Kazachstanu.

W filmie, obok znanych aktorów: Mariusza Krzemińskiego, Pawła Wawrzeckiego i Ilji Zmiejewa, zagrali naturszczycy, w tym członkowie grup rekonstrukcyjnych: Towarzystwa Miłośników Historii Wojskowości „Kalina Krasnaja” oraz Historycznej Ludności Cywilnej „Mława”. Na planie pojawiły się także konie i to takie, które nigdy wcześniej nie występowały przed kamerą. W wyznaczonym dniu, bez jakichkolwiek przygotowań, zostały przywiezione na nadbużański plan i ledwie opuściły koniowóz, a już zachowywały się, jakby z X muzą były za pan brat od zawsze.

To zasługa ich właściciela, Pawła Piórkowskiego (w filmie żołnierza NKWD), który trenując dojrzałą wielkopolankę i młodą arabkę metodami Monty Robertsa, sprawił, że czują się one wszędzie bezpieczne. Klasę pokazała zwłaszcza starsza klacz, która swojej roli nauczyła się w mig. Wystarczyło hasło AKCJA! by bezbłędnie wykonywała kolejne duble. Doskonale wiedziała, kiedy ruszyć, gdzie stanąć, w którym momencie zmienić tempo.

Przedziwne to wrażenie, gdy wierzchowiec wyręcza jeźdźca. Co prawda, kiedy ujęcia dłużą się w nieskończoność, konie, nawet te najspokojniejsze, zaczynają mieć dość. A to kopną, a to wierzgną, a to poniosą. Bywa więc niebezpiecznie, o czym miałem wątpliwą przyjemność przekonać się na własnej skórze: scenę pogoni za Polakami kręciliśmy po mniej więcej siedmiu godzinach w siodle. Pierwsze ujęcie wypadło nieźle, niestety żołnierzowi sfrunęła czapka i konieczny był dubel. Za drugim razem wielkopolanka wystartowała nieporównywalnie ostrzejszym galopem i ani jej w głowie, ani w nogach było zatrzymać się w wyznaczonym miejscu, przy radzieckim słupie granicznym. Zapewne miała już dość ruskich, dość Polaków i całego przedsięwzięcia. Rozpędzona wpadła do Polski. Dałem się jej ponieść do Ojczyzny, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło: jest co wspominać.

Jak spisywały się klacze pod czerwonoarmistami, będziemy mogli zobaczyć już we wrześniu w warszawskim Domu Sztuki. Dokładną datę podamy wkrótce. Film realizowany pod opieką artystyczną Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej w Łodzi, jest produkcją non profit, w co zapewne trudno w dzisiejszych czasach uwierzyć. Nikt z kilkudziesięcioosobowej ekipy, w tym ani zawodowi aktorzy, ani reżyser Krystian Walczak, operatorzy Maciej Figurski i Michał Michalec, nie brali za swoją pracę wynagrodzenia. Niektórzy wręcz odwrotnie: realizację finansowali z własnej kieszeni. Także, Paweł Piórkowski, użyczył koni gratis. Czegóż nie robi się dla sztuki!

Piotr Dzięciołowski
Zdjęcia: Agnieszka Piórkowska,
Maciej Figurski.

 

*Polski Rejon Narodowy im. Juliana Marchlewskiego, zwany Marchlewszczyzną lub Polrajonem. Autonomiczna jednostka administracyjna utworzona przez Stalina w 1925 roku na Ukrainie i przez niego też zlikwidowana dziesięć lat później.

    Print       Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nie zamieszczamy komentarzy niepodpisanych imieniem i nazwiskiem. Jeśli Autor zastrzeże swoje dane, pozostaną one wyłącznie do wiadomości redakcji.