Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  artykul_glowny  >  Bieżący Artykuł

ZAJEŻDŻALI DZIKIE OGIERY

 

W round penie; foto: FAPA-PRESS

Już po raz dziewiąty do gospodarstwa agroturystycznego „UL” Marka Serafina i jego największego w Europie stada dzikich koni w Szczycienku, zjechali słuchacze Szkoły Jeździectwa Naturalnego Bez Tajemnic – JNBT – zawiadywanej przez Andrzeja Makacewicza. Zjechali tam, by uczestniczyć w spędzie dzikich ogierów, a następnie szkolić się w ich zajeżdżaniu.

Do stada ogierów jeszcze tylko kilka kroków; foto: FAPA-PRESS

Wydzielone stado liczyło trzydzieści dwa osobniki. Przebywały na ogrodzonym wybiegu (tzw. koplu) o powierzchni około osiemdziesięciu hektarów. Zadanie jeźdźców polegało na przepędzeniu ich do ośrodka, „UL”, w którym przez trzy kolejne dni część ogierów miała być zajeżdżana. Niby nic, ale „kowboje” najpierw musieli stado zlokalizować, co z racji ukształtowania terenu: spore wzniesienia, łąki, bagna, lasy, jeziorka, wąwozy, kaniony, wcale nie było takie proste. Gdy  jeźdźcy spostrzegli konie, ruszyli tyralierą otaczając je z trzech stron. Ośmiu ogierów nie dało się zapędzić w kozi róg, okazały się od człowieka sprytniejsze. Pozostałe podążały wytyczonym i zabezpieczonym korytarzem w kierunku ośrodka. Niemal całą drogę szły lub biegły samotnie; jeźdźcy znajdowali się za nimi w sporym oddaleniu.

Konie doskonale zdawały sobie sprawę, że jeźdźcy są daleko w tyle, dlatego też nie uciekały w panice; foto: FAPA-PRESS

Nie obyło się bez bardziej lub mniej bolesnych upadków z koni. Jeden z wierzchowców zrzucając swojego pasażera, ani myślał dać mu się ponownie dosiąść i co sił dołączył do przeganianego stada. Przez pewien czas przewodził ogierom. Zapewne przypomniał  sobie niedawny czas, gdy jeszcze jako stuprocentowy samiec, żył z tym stadem na wolności. Dał się złapać dopiero na mecie. Wraz z nim dotarły dwadzieścia cztery konie. Jakież było jednak zdziwienie uczestników szkolenia, ale też samego właściciela, gdy okazało się, że jeden z ogierów ogierem wcale nie jest.

MAREK SERAFIN filmował i ludzi, i konie. Niczego się przed nim nie ukryje; foto: FAPA-PRESS

Ten koń – mówi Marek Serafin – zaginął jakiś czas temu. Podejrzewałem nawet, że ktoś go sobie – delikatnie rzecz ujmując – pożyczył. Widać jednak, że sam wykorzystał sprzyjającą sytuację i przeprowadził się z jednego kopla na drugi. W masie koni, a mam ich kilkaset, takiej zguby szuka się niczym igły w stogu siana. Najważniejsze, że odnalazł się cały i zdrowy. Wkrótce znów będzie chodzić pod siodłem.

Z przypędzonych ogierów uczestnicy szkolenia wybierali do zajeżdżania te, które najbardziej im odpowiadały czy to pod względem urody (a bestie nadzwyczaj piękne), czy charakteru. Każdy jeździec pracował z wybrankiem dwa razy dziennie po półtorej godziny.

MAŁGORZATA MAŁKIŃSKA; foto: FAPA-PRESS

Niektórym, m.in. Małgorzacie Małkińskiej, z zawodu policjantce, już pierwszego dnia udało się osiodłać dominującego ogiera. Szczęście? Łatwy koń? Doświadczenie? Wyjątkowe umiejętności?

Fakt, że tyle osiągnęłam już na dzień dobry, wcale nie znaczy, że z innym ogierem poszłoby mi tak samo sprawnie, ani że w kolejnych sesjach też pójdzie równie łatwo. Na pewno pomogła intuicja, zdolności przewidywania, ale przede wszystkim wiedza, którą zdobywam od wielu lat na rozmaitych kursach. Wiele też daje mi obserwacja zachowań koni w mniejszych i większych stadach. To tam odnajduję tajemnicę porozumiewania się z tymi niezwykłymi zwierzętami i uczę się ich języka. Cieszę się, że pierwszego dnia udało mi się zrobić dużo, ale to był dopiero jeden krok.

Nazajutrz albo amazonka nie była w sosie, albo koń. Komunikacja wyraźnie szwankowała. Nie tylko więc sama zainteresowana, ale także obserwujący ją tracili nadzieję, że w trakcie trzydniowego szkolenia zdoła ogiera dosiąść. Na okiełznanie  Prezesa – tak Małgorzata ochrzciła ogiera – pozostała jej już tylko poranna sesja niedzielna;  z popołudniowej musiała zrezygnować z racji służby. Koń, kiedy spotkali się w round penie, chyba nawet ucieszył się na jej widok, bo od pierwszych chwil emanował spokojem, zachowywał się, jakby znali się ze „swoją” panią od dawna. Nie protestował, gdy po raz kolejny wkładała mu kantar, nie protestował, gdy zapinała mu pierwsze ogłowie z pierwszym kiełznem. Niestraszne okazało się też siodło i kolejne próby wieszania się amazonki na strzemieniu – za każdym razem na dłużej i z coraz większym naciskiem. Na kwadrans przed końcem sesji kobieta spróbowała konia dosiąść. Z próby wyszła z tarczą!

PIOTR ZAKRZEWSKI; foto: FAPA-PRESS

Osiodłanie i przejażdżka udały się jeszcze kilku osobom. Miały nie lada satysfakcję, że w ciągu zaledwie paru sesji dali ogierom radę. Piotr Zakrzewski nawet zakłusował, a Maciej Czinczol zagalopował. Gratulacje należą się jednak też tym, którzy co prawda koni nie dosiedli, bo może napotkali bardziej wymagające, ale wykonali z nimi gigantyczną pracę oswajając z człowiekiem i przygotowując do kolejnych jeździeckich etapów.

MACIEJ CZINCZOL; foto: FAPA-PRESS

Kontakt z dzikimi ogierami to fantastyczna przygoda, zwłaszcza jeśli można być z nimi na wyciągnięcie ręki i to sam na sam. Miał nosa Andrzej Makacewicz, że wspólnie z Markiem Serafinem wpadli na pomysł wykorzystywania dzikiego stada do tego typu szkoleń. A jak są one ciekawe, jak potrzebne, niech świadczy, że w spędach i zajeżdżaniu biorą udział miłośnicy koni z całego kraju nie zważając na odległość, trudy podróży i koszty. Swoisty rekord pobiła Alicja Gryz, instruktorka jeździectwa, która trasę 750 kilometrów spod Nowego Sącza,  pokonywała trzema autobusami, pociągiem i samochodem osobowym. Jechała od 16 do 8 rano. Nie miała chwili, by odsapnąć. Ledwie zjadła śniadanie, a już wybiła godzina jej sesji.

ALICJA GRYZ; foto: FAPA-PRESS

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Jeśli czegoś chcę, jestem w stanie dojechać wszędzie bez względu na przeszkody. Dojechałam więc i tu. Popracowałam trzy dni z dzikimi ogierami, o czym marzyłam od lat. Znowu się czegoś nauczyłam, a to coś będzie procentowało w mojej zawodowej pracy z końmi.

A jak  spęd i zajeżdżanie wyglądały, przedstawiamy w naszej fotograficznej relacji:

ANDRZEJ MAKACEWICZ na chwilę przed spędem; foto: FAPA-PRESS

Na koń! Foto: FAPA-PRESS

Za moment jeźdzcy wyruszą z ośrodka „UL” w kierunku stada dzikich ogierów; foto: FAPA-PRESS

Im wyżej, tym  gęstsza mgła ; foto: FAPA-PRESS

Na ogiery czas ruszyć; foto: FAPA-PRESS

MAREK SERAFIN: – konie są tam, za tym lasem i za tą górecką, panocki; foto: FAPA-PRESS

Trasa spędu wiodła m.in. przez okoliczne wioski; foto: FAPA-PRESS

Do stada dołączył wałach, ktory zrzucił jeźdźca i ani myślał dać sie powtórnie dosiąść; foto: FAPA-PRESS

Spędzone do ośrodka ogiery wydawały się spokojne. Do czasu… foto: FAPA-PRESS

Walczące ogiery to codzienność; foto: FAPA-PRESS

Tym korytarzem ogiery przechodzą do round penów; jeźdźcy puszczają je pojedynczo; następne w kolejce blokują belkami wkładanymi w ażurową ścianę; foto: FAPA-PRESS

Do round penu zmierza Prezes; foto: FAPA-PRESS

Ogier w round penie znalazł się pierwszy raz; ma chwilę na oswojenie się z nową sytuacją – za moment dołaczy do niego człowiek.  Foto: FAPA-PRESS

Niektóre ogiery protestowały; foto: FAPA-PRESS

 

 

MAŁGORZACIE MAŁKIŃSKIEJ wystarczyło kilkadziesiąt minut, by Prezesowi zawiązać kantar; foto: FAPA-PRESS

Nad trzema połączonymi ze sobą round penami znajduje się galeryjka. Tam stoją trenerzy i widzowie; trzeci z lewej ANDRZEJ MAKACEWICZ, pierwszy z prawej MAREK GODZINA. Foto: FAPA-PRESS

MARCIN HANUSIAK: i co tam na górze? Foto: FAPA-PRESS

Pierwszy dotyk to już sukces. Na zdjęciu DARIUSZ POJAWA; foto: FAPA-PRESS

Hej Prezesie, tu jestem; foto: FAPA-PRESS

Fotoreporterzy podglądali pracę w round penach każdą dziurą; na zdjęciu KATARZYNA MROCZKOWSKA. Foto: FAPA-PRESS

Niektóre zdjęcia wymagały od ich autorów nie lada poświęceń; foto: FAPA-PRESS

Doświadczony trener, LADISLAV SINKOVIC nawiązując kontakt z koniem unika patrzenia mu w oczy – działa to na zwierzę uspokajajaco; foto: FAPA-PRESS

Ogiery są niebezpieczne!  Potrafią niespodziewanie zaatakować. Tym razem jeździec uniknął ugryzienia w ostatnim momencie, choć koń zdołał złapać zębami jego kurtkę; foto: FAPA-PRESS

Chwila relaksu czy przygotowywanie nowej koncepcji? foto: FAPA-PRESS

PAULINA MARZOCH –  zdziwiona? ; foto: FAPA-PRESS

Oswajanie  z liną; foto: FAPA-PRESS

Tym razem do akcji musiał wkroczyć  ANDRZEJ MAKACEWICZ; foto: FAPA-PRESS

Smakowanie stick`a – bata do szkolenia koni metodami naturalnymi; foto: FAPA-PRESS

Kłus jeszcze bez jeźdźca; foto: FAPA-PRESS

Nim koń dostanie siodło, musi zaakceptować na grzbiecie ciała obce;  foto: FAPA-PRESS

MACIEJ CZINCZOL już wie, że galop na tym koniu, to kwestia minut; foto: FAPA-PRESS

Ostrożne obciążanie strzemienia i grzbietu; foto: FAPA-PRESS

Round peny wyposażone są w drabinki, którymi w razie zagrożenia można sie ewakuować albo, jak w tym wypadku, zejść, by pomóc kursantowi w dogadywaniu się z koniem; foto: FAPA-PRESS

VICTORIA! foto: FAPA-PRESS

Część ogierów – ta niezajeżdżona, wróci tam skąd przyszła. Pod siodło będzie przygotowywana w trakcie następnego szkolenia JNBT; foto: FAPA-PRESS

 

 

 

 

    Print       Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nie zamieszczamy komentarzy niepodpisanych imieniem i nazwiskiem. Jeśli Autor zastrzeże swoje dane, pozostaną one wyłącznie do wiadomości redakcji.