Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  artykul_glowny  >  Bieżący Artykuł

GDY UCZEŃ GOTOWY TO I NAUCZYCIEL SIĘ ZNAJDZIE

Jakub Ciemnoczołowski: fascynuje się filozofią Indian i „naturalsem”, jest kaskaderem, złotym medalistą w jeździe bez ogłowia, asystentem znanego trenera z Montany – Joe Turner`a…

 

JAKUB CIEMNOCZOŁOWSKI; foto: FAPA-PRESS

Jakub Ciemnoczołowski: fascynuje się filozofią Indian i „naturalsem”, jest kaskaderem, złotym medalistą w jeździe bez ogłowia, asystentem znanego trenera z Montany – Joe Turner`a; uczy przedmiotów zawodowych w Technikum Hodowli Koni w Bydgoszczy, na co dzień zajmuje się zajeżdżaniem i treningiem młodych koni oraz szkoleniem jeźdźców.

Twierdzi, że jego żona ma większego szmergla na punkcie koni niż on, choć trudno uwierzyć, by to w ogóle było możliwe. On przecież nie widzi świata poza jeździectwem oraz – gwoli ścisłości – poza kobietą swojego życia. Z Alicją poznali się na pokazie kaskaderskim. Miał tam grać pierwsze skrzypce, ale że dopiero co dostał kopniaka od konia, jego rola ograniczyła się do prowadzenia konferansjerki. „Gadane” musiał mieć jednak niezłe, bo i tak zwróciła na niego uwagę. On również, ledwie ją zobaczył, już wiedział, że to ta jedyna, wyśniona, wymarzona. Pobrali się jedenaście miesięcy później, dziewięć lat temu. Nawet teściowie trafili im się niczym z bajki. W dużej mierze dzięki jednym i drugim rodzicom, młodzi postawili stajnię, a wraz z nią stworzyli ośrodek szkolenia koni „Stajnia Pancho”. Pracują nie tylko z cudzymi wierzchowcami, również z piątką własnych. Ich stadko to m.in. trzy araby. Na jednym z nich Jakub miał zrobić interes życia.

ALICJA I JAKUB; foto NonSens Fotografia

Zadzwonił do mnie znajomy handlarz i zapytał, czy nie chciałbym młodego arabskiego ogiera; jeśli go nie wezmę, prawdopodobnie trafi do rzeźni. Zaoferował przy tym taką cenę, że grzechem byłoby nie skorzystać z okazji. Pomyślałem: ułożę, wyszkolę i sprzedam w dobre ręce za bardzo dobre pieniądze. Kiedy jednak tego konia zobaczyła Alicja, zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia. Mój ci on! – wykrzyczała i tyle było z mojego zarobku, choć zyskać oczywiście zyskałem, bo przecież – jak mówią Indianie – szczęśliwa żona to bardzo dobry interes.

W stajni Ciemnoczołowskich jest też siedemnastoletni konik polski, Pancho. To właśnie z nim Jakub wygrał w bieżącym roku złoty medal w Mistrzostwach Kraju w Jeździe Bez Ogłowia.

– Co tam medal! Ważne, kto nam go wręczał: sam Wojciech Mickunas!

Pancho jest konikiem niezwykłym, nieprzeciętnie zdolnym… chciałoby się powiedzieć do wszystkiego. Nie tylko chodzi bez kiełzna, także znakomicie spisuje się w roli konia kaskaderskiego. Dba też o swojego pana jak najlepszy przyjaciel. Kiedy w trakcie jednego z pokazów Jakub mocno się potłukł i zamiast przerwać występ dosiadł konia ponownie, zwierzak pilnował, by ten nie zaliczył kolejnego upadku. Szedł równym tempem i podstawiał grzbiet, gdy wyczuwał, że jeździec zsuwa się z siodła.

Kaskaderki Pancho; foto NonSens Fotografia

Zainteresowanie umiejętnościami kaskaderskimi urodziło się u Ciemnoczołowskiego przypadkiem. Pracując z prywatnymi końmi trafił na kilka dni do stajni dawnej Szkoły Cyrkowej w Julinku. Trenowali tam akurat kaskaderzy; przyglądał się im z podziwem, pomyślał, że też by tak chciał. Kiedy jednak powiedział o tym głośno, wybuchnęli śmiechem: – zaczynać w twoim wieku?(miał już ponad dwadzieścia lat); jesteś za stary!

Ja za stary? To się jeszcze okaże! – mruknął do siebie pod nosem.

Dwa miesiące później znalazł się w miasteczku westowym w Kołobrzegu, gdzie dostał pracę jako instruktor i zarządca stajni. To właśnie tam zaczął kaskaderską przygodę. Zięć właściciela, Paweł Czechowicz, namówił go na przygotowywanie pokazów konnych, co w oczywisty sposób miało wzbogacić ofertę ośrodka. Jakub zaczął uczyć swojego ukochanego Pancho kładzenia się, siadania; wspólnie też trenowali elementy dżygitówki. W sukurs przyszedł im znany kaskader Mirosław Dymurski. Udzielił elementarnych podpowiedzi, wskazał błędy, ale co najważniejsze poznał Kubę z Anatolijem Kublickim, absolwentem Ukraińskiej Szkoły Cyrkowej.

Kiedy wydało mi się, że sporo już potrafię, zaprosiłem Anatolija na pokaz. Zadowolony z siebie spytałem go po występie: i jak? – Nie zrobiłeś nic, czym byś mnie zaskoczył – usłyszałem. Tym jednym zdaniem Kublicki sprowadził mnie na ziemię. Zrozumiałem, że jeśli w kaskaderskiej profesji chcę do czegoś dojść, to wymaga to ode mnie pokonania piekielnie długiej drogi. Na szczęście Anatolij zgodził się mnie uczyć; byłem w siódmym niebie. Z czasem – tu się pochwalę – pozwolił, ażebym występował wraz z nim.

W roli asystenta Joe Turner`a podczas kliniki w gospodarstwie agroturystycznym „UL”; foto: FAPA-PRESS

Równolegle z uprawianiem kaskaderki, Ciemnoczołowski zajeżdżał młode konie, leczył starsze po przejściach, przywracał im wiarę w ludzi. Z takimi umiejętnościami znalazł się w 2013 roku na zawodach dla trenerów „Myśląc o koniu”. Poszło mu zupełnie dobrze, choć słabiej niż Joe Turner`owi, który bezapelacyjnie wygrał, ale też był znacznie bardziej doświadczony w tej materii. Na szczęście wyniki zawodów nie wpłynęły na relacje obu panów. Przypadli sobie do gustu od pierwszego „dzień dobry”; porozumiewali się ze sobą niemal bez słów, choć angielski obaj znają perfect. A kiedy rozjechali się do domów, ani myśleli ograniczyć kontakty. Korespondencji nie było końca. Kuba wysyłał Joe’mu filmy przedstawiające swoją pracę z końmi, ten oceniał, doradzał, mówił, jak on postąpiłby w danej sytuacji. Nadawali na tych samych falach, nic dziwnego, że w pewnym momencie Turner zaproponował Polakowi, by ten został jego asystentem. Współpracują kolejny rok, razem prowadzą zajęcia przy okazji klinik, których Joe ma u nas coraz więcej.

W terenie. Prowadzi Joe Turner, za nim Jakub Ciemnoczołowski; foto: FAPA-PRESS

Ze znajomości z Joe Turner`em wiele wyniosłem i wynoszę. Pojawił się na mojej drodze akurat wtedy, gdy kogoś takiego jak on – speca od naturalnej pracy z końmi – potrzebowałem. Indianie mówią: gdy uczeń gotowy, to i nauczyciel się znajdzie. W moim koniarskim życiu ta zasada zawsze się sprawdzała. Kiedy było trzeba, pojawiali się: Wojciech Adamczyk, znany westowiec, Beata Spender, kaskaderka, dublerka m.in. Izabelli Scorupco, czy wspomniany wcześniej Mirosław Dymurski. Każdej z tych osób zawdzięczam, że dziś jestem tu, gdzie jestem.

Ciemnoczołowski odkąd pamięta, chciał być kowbojem. Oglądał z ojcem westerny; te dobre, ale też te nudne jak flaki z olejem. Ważne były konie, szeryf i jeźdźcy w kapeluszach. Mały Kubuś też miał kapelusz tyle, że słomkowy. Za mustanga robił fotel, a za wóz taborowy kanapa. Prawdziwego konia dosiadł w wieku 9-10 lat, ale że ten bez pytania zagalopował, chłopak dał sobie spokój z jeździectwem na dłuższy czas. Do koni wrócił dopiero w okresie nauki w technikum i to za sprawą koleżanki, która w jednej z lubuskich wsi dosiadała klaczy. Namówiła go, by jej towarzyszył i od tej pory jeździli do kobyły razem.

Z kolegami końmi; foto: FAPA-PRESS

I tak Jakub zaczął kolegować się z końmi. Z czasem zdobył uprawnienia Przodownika turystyki jeździeckiej PTTK i Instruktora-wykładowcy, dostał pracę w stajni w Myślęcinku. Dziś jest na swoim. Mają z żoną nie tylko własną stajnię; postawili dom, a na poddaszu planują urządzić kilka pokoi dla koniarzy. Dnie spędzają na pracy z końmi i zajęciach wokół koni podnosząc przy tym permanentnie kwalifikacje.

               –      Tylko w ten sposób mamy szansę być coraz lepszymi w swoim fachu. Wybitny szkoleniowiec Ray Hunt (1929-2008) powiedział kiedyś: jeśli stwierdzisz, że jesteś już najlepszy w tym co robisz, to zmień pracę, bo nic więcej z ciebie nie będzie. To mądre słowa. Pamiętam, jak kiedyś wydawało mi się, że już tyle potrafię, iż żaden koń ze mną nie wygra. I właśnie wtedy jeden złamał mi rękę. Nabrałam wówczas pokory, zrozumiałem, jak niebezpieczne może być zadufanie w sobie.

Piotr Dzięciołowski

    Print       Email

Jedna odpowiedź do “GDY UCZEŃ GOTOWY TO I NAUCZYCIEL SIĘ ZNAJDZIE”

  1. Grażyna Szpatuśko Stadnina Koni Traka , kennel Blue of Blues pisze:

    Kuba całym sercem Ci kibicuję . Rób nadal to co robisz, bo tylko tak z ucznia zradza się mistrz… 😉
    „Wszystko na świecie ma swój cel, dla każdej choroby istnieje ziele, które je leczy i każdy człowiek ma misje do spełnienia.

Skomentuj Grażyna Szpatuśko Stadnina Koni Traka , kennel Blue of Blues Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nie zamieszczamy komentarzy niepodpisanych imieniem i nazwiskiem. Jeśli Autor zastrzeże swoje dane, pozostaną one wyłącznie do wiadomości redakcji.