Coraz większa liczba miłośników koni zaprzęga swoje wierzchowce do bryczek i wozów. Jedni traktują powożenie w kategoriach rozrywki i to nierzadko rodzinnej (niedzielne wypady do lasu), inni próbują sił w zaprzęgach sportowych, jeszcze inni w tradycyjnych. Jakiego sprzętu, jakich koni, a w konsekwencji, jakich pieniędzy wymaga ta przyjemność, sygnalizują nam znawcy tematu: ADRIAN KOSTRZEWA i MICHAŁ ŻARNAWSKI.
Pierwszy z naszych ekspertów jest wielokrotnym mistrzem Polski w powożeniu singlami i dwójkami, drugi szefem WRC BRONCO, wielokrotnym medalistą – w tym złotym i srebrnym MP w weście, zarazem pasjonatem powożenia tradycyjnego i trenerem koni zaprzęgowych.
MŻ: Po pierwsze, po drugie, po trzecie bezpieczeństwo. To ono musi determinować wszelkie nasze decyzje dotyczące doboru sprzętu i koni. W rekreacyjnym powożeniu znakomicie sprawdzają się ślązaki i mieszanki ras szlachetnych z zimnokrwistymi. Są na ogół znacznie spokojniejsze od gorących wierzchowców, nie tak płochliwe. Muszą być jednak doskonale przyuczone do swojej roli – także w ruchu ulicznym. Najlepiej więc na końskie zakupy wybrać się z kimś, kto ma doświadczenie i oceni, czy zwierzę można od razu zaprząc do bryczki, czy najpierw przeszkolić. Dobrze jest też przeprowadzić konsultację z lekarzem weterynarii – to oczywiście kosztuje, ale lepiej zapłacić parę złotych więcej niż stracić bardzo dużo, np. gdyby miało się okazać, że zwierzę jest chore i nie nadaje się do pracy.
AK: Nie oszczędzać na uprzęży! Ceny szorów zaczynają się od trzech i pół tysiąca złotych. Jasne, na allegro można kupić i za tysiąc, tylko efekt może okazać się opłakany. Mój znajomy narzekał, że chcę mu sprzedać używaną uprząż za pięć tysięcy złotych. Nie to nie, wzruszyłem ramionami. Dwa tygodnie później pochwalił się, że kupił nową za dwa tysiące.
– Tajwańską – zaśmiałem się w głos. – Zacznie się rozpadać po pierwszym użyciu.
– Ale co ty opowiadasz?
– Przekonasz się!
Minęły kolejne dwa tygodnie, telefon:
– Miałeś rację.
Nie patrzmy więc tylko na kolorystykę, ale przede wszystkim na jakość. Tanie nie może być dobre. A dobre nie musi być tylko skórzane. Na rynku coraz więcej pojawia się bardzo wytrzymałych uprzęży syntetycznych.
MŻ: To samo z cenami bryczek. Poniżej dziesięciu tysięcy złotych nie ma co inwestować, choć nietrudno znaleźć ogłoszenia z ceną np. cztery tysiące. Pamiętajmy jednak, powtórzę po raz kolejny: bryczka i szory mają nie tylko służyć lata, ale zapewniać bezpieczeństwo. Kiepskie pojazdy, byle jak spawane, mogą rozpaść się niekoniecznie na ostrym zakręcie.
AK: Wysokiej jakości muszą być zwłaszcza bryczki sportowe – w trakcie przejazdów działają na nie bardzo duże siły, przeciążenia są ogromne. Ceny tych najlepszych, renomowanych producentów sięgają nawet trzydziestu pięciu tysięcy złotych. Powożenie sportowe jest więc bardzo drogie. Zawodnik powinien mieć dwie bryczki: pokazową i maratonową. Niestety wielu naszych rodzimych powożących ma tylko jedną, bo nie stać ich na komplet. Nie wypada mi więc nawet zachęcać do uprawiania tej dyscypliny, bo w naszym kraju jest ona w kiepskiej kondycji i wciąż ma wymiar amatorski. Jeśli wygrana w Mistrzostwach Polski wynosi dwa tysiące dziewięćset złotych, a koszty uczestnictwa (transport konia, hotel dla zawodnika) tysiąc pięćset złotych, to znaczy, że choć jestem jednym z najlepszych powożących, wciąż muszę do uprawianej dyscypliny dokładać z własnej kieszeni. A co mają powiedzieć ci, którzy dopiero zaczynają i nawet jeszcze nie otarli się o podium.
MŻ: Zawodnicy niewiele przynajmniej wydają na ubrania sportowe i nie mają kłopotu z ich nabywaniem. Kurtka, spodnie, czapka, buty zawsze się w sklepie znajdą. O „szaty” w powożeniu tradycyjnym znacznie trudniej: muszą korespondować z epoką, z której pojazd się wywodzi. Jeden przywdziewa elegancką liberię, inny codzienne chłopskie ciuchy. Najlepiej sprzed wojny, jak zaprzęgi. To bardzo ważne, by pojazdy były wyprodukowane przed 1945 rokiem i niezależnie, czy mowa o wiedeńskim Landauerze czy o rodzimej linijce – muszą mieć jak najwięcej oryginalnych części. Można też powozić wierną repliką, ale w takim wypadku noty sędziowskie są znacznie niższe. Nieprawdą jest jednak, że zaprzęg musi być drogi. Jeśli powozisz np. dwukółką czy wozem drabiniastym z epoki, możesz wraz z ubraniem, zamknąć się w kwocie kilku tysięcy złotych. Jeśli powozisz karetą, to i sto tysięcy nierzadko okazuje się sumą zbyt skromną. Uprząż też musi pasować. Do bryczki krakowskiej krakowska, do podlaskiej – podlaska. Do tego niektóre rodzaje powozów powinny być zaprzęgane w konkretne rasy koni, co podnosi wydatki. Np. przy kaleszy mile widziane są fryzy.
AK: Bez względu jednak czy zajmujemy się powożeniem tradycyjnym, sportowym, czy rekreacyjnym, musimy wiedzieć, jak to robić. Powtórzę za Michałem: bezpiecznie dla konia, dla pasażerów, dla nas samych. Tym, którzy jeszcze na koźle nie siedzieli wydaje się, że wystarczy wziąć do ręki bat i pojadą. Nic podobnego. Powożenia trzeba się nauczyć.
MŻ: Trzymanie lejc, tak jak wodzy, wymaga umiejętności. „Wiśta wio” powiedzieć łatwo, tylko co dalej? Już w przyszłym roku zapraszamy więc do WRC BRONCO w Broku na cykl kursów dla powożących z Adrianem Kostrzewą w roli głównego wykładowcy. O terminach kursów poinformujemy na portalu hejnakon.pl oraz na naszym fanpage`u.