Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  artykul_glowny  >  Bieżący Artykuł

LONŻUJMY–NIE POGANIAJMY(6)

Jerzy Rubersz: z wykształcenia historyk, absolwent Uniwersytetu Łódzkiego, z zamiłowania koniarz, nauczyciel jazdy konnej w technikach hodowli koni w Wolborzu, kaskader. O jego przebogatych doświadczeniach w siodle opowiadamy w kilku odcinkach. Dziś część szósta poświęcona lonżowaniu na dwóch lonżach.

Jerzy Rubersz; foto: FAPA-PRESS

Jerzy Rubersz; foto: FAPA-PRESS

Jerzy Rubersz: z wykształcenia historyk, absolwent Uniwersytetu Łódzkiego, z zamiłowania koniarz, nauczyciel jazdy konnej w technikach hodowli koni w Wolborzu, kaskader. O jego przebogatych doświadczeniach w siodle opowiadamy w kilku odcinkach. Dziś część szósta poświęcona lonżowaniu na dwóch lonżach.

 

Foto: FAPA-PRESS

9-letnia klacz na co dzień skacząca przez przeszkody, po raz pierwszy była trenowana na dwóch lonżach. Niemal od razu zaakceptowała nową sytuację. Foto: FAPA-PRESS

Lonżowanie nie jest sztuką dla sztuki, powinno czemuś służyć. Nierzadko lonżujemy konia przed jazdą po to, ażeby stracił trochę energii i łatwiej go było nam opanować pod siodłem. Jeśli taki ma być cel lonżowania, to znacznie lepiej wprowadzić konia do round penu i puścić go wolno w prawo, w lewo – niech się wybiega, a przy tym swobodnie rozluźni. Więcej przyniesie to korzyści niż szarpanie kiełznem przytroczonym do lonży, którą jakże często operujemy nieumiejętnie (m.in. zbyt mocno ciągnąc) wprowadzając zwierzę w stan dyskomfortu.

 

Zasadniczym celem ćwiczeń na lonży – wyjaśnia Jerzy Rubersz – powinno być  poprawianie pewnych niedoskonałości budowy anatomicznej konia, równowagi i elastyczności, wzmocnienie jego muskulatury. Konie, co brzmi śmiesznie, niestety prawdziwie, są krzywe. Jedne mają postawę prawoskrętną, inne lewoskrętną, i jak ludzie, na jedną z tych stron chętniej wykonują ćwiczenia, bo po prostu jest im wygodniej. Lonżując możemy poprawić tę słabszą stronę, co zwiększy koniowi komfort pod jeźdźcem i to nie tylko na parkurze, czy czworoboku, także w terenie. Nie da się oczywiście zrobić tego w godzinę, czy dwie. To proces długotrwały.

 

Foto: FAPA-PRESS

Musimy uważać, ażeby koń nie zaplątał się w długie lonże (długość minimum dwadzieścia metrów); foto: FAPA-PRESS

 Lonżowanie na dwóch lonżach gwarantuje nie tylko prawidłowe rozluźnienie i ustawienie wierzchowca, ale sprawia też, co niezmiernie istotne, że w pełni nad nim panujemy. A oto techniczna strona medalu:

 

– Jedną lonżę przypinam do kiełzna z prawej strony, drugą z lewej, obie przeciągam przez strzemiona i dalej jedną prowadzę za zadem od zewnętrznej, drugą po wewnętrznej od mojej strony. Strzemiona związuję pod brzuchem konia, by się nie majtały i nie wysyłały sygnałów zakłócających komunikację. Końce obu lonży pełniących summa summarum funkcję wodzy i lejców trzymam w dłoniach.

 

Zaczynamy ćwiczenie. Bywa, że jeśli koń nie jest przyzwyczajony do pracy na dwóch lonżach, początkowo reaguje nerwowo zwłaszcza na tę, która smaga go po udzie od strony zewnętrznej. Czasem koń protestuje strzelając z zadu. Na ogół jednak, pod warunkiem, że zachowujemy spokój, szybko zaczyna akceptować nową dla siebie sytuację. Musimy jednak bardzo uważać, ażeby nie zaplątał się w długie lonże (długość minimum dwadzieścia metrów), bo może to wywołać u niego stres. Uważajmy również, by nie zaplątać się wraz z koniem – to bardzo niebezpieczne.

 

Foto: FAPA-PRESS

Po dwudziestominutowym lonżowaniu, koń jest rozluźniony i przygotowany na przyjęcie jeźdźca; foto: FAPA-PRESS

Jeśli koń zaakceptował już dotykanie go lonżami po udach to możemy nimi działać dokładnie tak samo, jak powodujemy łydkami. Po dwudziestominutowym lonżowaniu w obu kierunkach, koń z podniesionym kręgosłupem, opuszczoną głową i podstawionym zadem jest przygotowany do jazdy pod jeźdźcem. Innymi słowy, kiedy na niego wsiądziemy, nie musimy już wykonywać dodatkowych ćwiczeń rozluźniających.

 

Foto: FAPA-PRESS

Zaleta dwóch lonży: lonżujemy nie tylko po kole; foto: FAPA-PRESS

Z podwójnymi lonżami pracujemy nie tylko w kole, także podążając za koniem. Znakomite efekty uzyskujemy przy okazji uczenia cofania.

 

– Pukając go w tylne nogi lonżami-lejcami, wierzchowiec zaczyna cofać na luźnych lejcach. Kiedy tę umiejętność opanuje,  wystarczy go dosiąść i tylko przesunąć nasze ciało odrobinę w tył, by zaczął cofać.     

 

Bywa, że konie z racji swoich „krzywości” nie potrafią cofać po linii prostej. Pracą na dwóch lonżach jesteśmy w stanie je tego nauczyć. Jak zawsze niezbędna  jest cierpliwość i spokój.

 

Foto: FAPA-PRESS

Cofanie po prostej; foto: FAPA-PRESS

Nic nie przychodzi łatwo, mimo to zachęcam do stosowania metody dwóch lonży w pracy z końmi zarówno dopiero ujeżdżonymi, jak i bardzo doświadczonymi oraz tzw. „popsutymi” przez innych jeźdźców. Ćwiczenia wymagają ogromnego wyczucia. Nabierzemy go z czasem. Ale uwaga: nim zaczniemy sami pracować dwoma lonżami, weźmy kilka lekcji u doświadczonych trenerów. Wiele elementów technicznych trzeba pokazać, nie da się ich opisać, co zobaczymy na własne oczy, najlepiej utrwalimy.

Piotr Dzięciołowski (prawa autorskie zastrzeżone)

 

 

 

 

    Print       Email

Jedna odpowiedź do “LONŻUJMY–NIE POGANIAJMY(6)”

  1. […] nad nim panujemy. O technicznej stronie medalu Jerzy Rubersz opowiada szczegółowo w wywiadzie dla Hej na Koń. Lektura […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nie zamieszczamy komentarzy niepodpisanych imieniem i nazwiskiem. Jeśli Autor zastrzeże swoje dane, pozostaną one wyłącznie do wiadomości redakcji.