Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  artykul_glowny  >  Bieżący Artykuł

W STYLU WEST JEST LUZ

Daria Łysiuk z Mrągowa, absolwentka Technikum Hodowli Koni w Janowie Podlaskim; pracowała w Fundacji „Zwierzęta Eulalii”, teraz zajmuje się quarterami w WRTC „FURIOSO” w Starych Żukowicach. Ma też własnego konia i dwa kalekie psiaki.

DARIA ŁYSIUK; foto: FAPA-PRESS

DARIA ŁYSIUK; foto: FAPA-PRESS

Daria Łysiuk z Mrągowa, absolwentka Technikum Hodowli Koni w Janowie Podlaskim; pracowała w Fundacji „Zwierzęta Eulalii”, teraz zajmuje się quarterami w WRTC „FURIOSO” w Starych Żukowicach. Ma też własnego konia i dwa kalekie psiaki.

 

         Ze zwierzętami zawsze było jej po drodze. Lubi i te małe, i te duże, rasowe, nierasowe, chore, zdrowe, brzydkie… Sama przygarnęła dwa inwalidzkie kundelki. Oba straciły po jednej łapie.

No to co? Są gorsze? Nie mają prawa do opieki, do normalnego domu, do końca życia muszą mieszkać w schronisku? Znakomicie sobie radzą i tez potrafią być wiernymi psiakami, może nawet wierniejszymi. Szkoda, że tak niewielu z nas to rozumie i skazuje niepełnosprawne zwierzaki na dożywocie w klatce.

foto: FAPA-PRESS

Trening; foto: FAPA-PRESS

Mając taką filozofię nic dziwnego, że od najmłodszych lat Daria chciała zajmować się zwierzętami. Kiedy tylko dowiedziała się o istnieniu Fundacji Eulalii Wojnicz „Zwierzęta Eulalii”, wymyśliła, że zgłosi się tam do pomocy. Miała piętnaście lat i chciała opiekować się wszystkimi stworzeniami, jakie w Fundacji mieszkały. I końmi, i psami, i kozami… Poszła więc raz, ale szefowa odesłała ją z kwitkiem, jako że wolontariuszek było aż nadto. Poszła drugi, trzeci, piąty… Za każdym razem wracała z nosem na kwintę. Aż któregoś dnia zaczęła pomagać nie pytając nikogo o pozwolenie. Chwyciła oburącz miotłę i sprzątała tak sprawnie, że nie tylko nikt nie miał do niej pretensji, ale nawet nie spostrzegł jej obecności. Zauważono ją dopiero po kilku dniach, a wtedy już nawet nie musiała pytać, czy może przychodzić i pomagać. Była szczęśliwa!

Kiedy zaczęła naukę w Technikum Hodowli Koni w Janowie Podlaskim, kontakty z Fundacją siłą rzeczy ograniczały się do wakacyjnych. W weekendy Daria zdobywała bezcenne doświadczenie najmując się do pracy w janowskiej stadninie. Dopiero po maturze wróciła do Mrągowa i „Zwierzaków Eulalii”. Opiekowała się tamtejszymi pensjonariuszami ale też jeździła ciągnikiem, wierzchem, powoziła zaprzęgami, brała udział w jeździeckich pokazach dla turystów. Poprowadziła także swój pierwszy rajd konny dla obcokrajowców odkrywając na Mazurach tereny, o których nie miała pojęcia, choć mieszka tam przecież od urodzenia. W Fundacji pracowała m.in. z trudnymi końmi. Pomaganie wierzchowcom skrzywdzonym przez człowieka, wycofanym, bojącym się ludzi to jej pasja.

O tej pasji doskonale wiedziała Eulalia Wojnicz. Wiedziała też, że w Fundacji jest taki trudny zwierz, Aramis, do którego strach się odezwać, a Darii nie dość, że się podoba, to jeszcze każdej wolnej chwili próbuje przywrócić mu wiarę w człowieka.

Z Aramisem; foto: FAPA-PRESS

Z Aramisem; foto: FAPA-PRESS

Byłam kompletnie zaskoczona – wspomina Daria – gdy Eulalia zadzwoniła do mnie w okolicach Świąt Bożego Narodzenia i poprosiła, bym natychmiast przyszła, bo niespodziewanie zebrali się chętni na kulig i brakuje powożących. Trochę się zdziwiłam, ale oczywiście pojechałam. Wchodzę na podwórko, a tam mój ulubiony koń, obok Eulalia z wielkim wyszywanym sercem z napisem: „Jestem Twój, Aramis”. Nie mogłam uwierzyć.

Ten prezent pod choinkę Daria dostała cztery lata temu. Dziś Aramis ma dwa razy tyle.

foto: FAPA-PRESS

Wstaniesz? Foto: FAPA-PRESS

Bardzo z niego wymagający osobnik. Niezwykle trudno było się z nim porozumieć. Wiele nocy przepłakałam, bałam się, że sobie nie poradzę. Ponosił, robił wszystko na przekór, bywał niebezpieczny, ale w końcu się dogadaliśmy. Jesteśmy teraz kumplami. Mamy do siebie zaufanie, a to najważniejsze. To taki mój mały sukces, bo przecież nikt mnie nie uczył pracy z trudnymi końmi, kierowałam się intuicją i doświadczeniami zdobywanymi na podstawie obserwacji koni samotnych i w stadzie. Mam jednak świadomość, że wciąż wiem o koniach mało, a że chcę więcej, stąd zmiana w moim jeździeckim  życiorysie.

foto: FAPA-PRESS

West westem, ale że Darii przyjdzie w FURIOSO kultywować tradycje rycerskie – tego się nie spodziewała. Z lewej: Wojciech Wąsek, z prawej Jacek Styrna; foto: FAPA-PRESS

Dziewczyna usłyszała o ośrodku westowym WRTC FURIOSO Aleksa Jarmuły i zgłosiła się tam na miesięczne praktyki. Znowu, jak lata temu u Eulalii, dawała z siebie wszystko harując od rana do wieczora, chłonąc wiedzę na tematy dotąd jej nieznane: westowego stylu jazdy i amerykańskiej rasy koni.

Aleks zaproponował mi, żebym została u niego na stałe. To była nagroda za moją pracę, zgodziłam się, ale czekała mnie najpierw rozmowa z Eulalią, jedną z najbliższych mi osób. Trudno przeciąć takie więzy jednym ruchem. Eulalia oczywiście nie miała nic przeciw, ale było jej przykro. Mnie też! Ryczałyśmy, jak bobry. Myślę, że nasza przyjaźń, choć widujemy się rzadko, nie ucierpi na tym rozstaniu. Cały czas jesteśmy w kontakcie. Dzwonię, pytam, co tam, opowiadam, co tu.

A tu zakochała się w weście..

W tym stylu jest ten niesamowity luz. Pozwalasz koniowi na wszystko, a on wciąż z tobą jest nie dlatego, że mu każesz, tylko dlatego, że chce z tobą być.

 

Chwila relaksu; foto: FAPA-PRESS

Chwila relaksu; foto: FAPA-PRESS

Daria jest na początku westowej drogi. Kiedyś może zacznie startować np. w reiningu, ale to bliżej nieokreślona przyszłość.

 (j.popr)

    Print       Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nie zamieszczamy komentarzy niepodpisanych imieniem i nazwiskiem. Jeśli Autor zastrzeże swoje dane, pozostaną one wyłącznie do wiadomości redakcji.