Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  artykul_glowny  >  Bieżący Artykuł

ODSZEDŁ PROFESOR MAREK KWIATKOWSKI

Kilka dni temu, 10 sierpnia, w wieku 86 lat odszedł prof. Marek Kwiatkowski.

 

Prof. MAREK KWIATKOWSKI; foto: FAPA-PRESS/P.Dzięciołowski

Prof. MAREK KWIATKOWSKI; foto: FAPA-PRESS/P.Dzięciołowski

Kilka dni temu, 10 sierpnia, w wieku 86 lat odszedł prof. Marek Kwiatkowski, historyk sztuki, wybitny varsavianista, autor  kilkudziesięciu książek, wieloletni dyrektor Łazienek Królewskich. Twórca prywatnego Muzeum Architektury Drewnianej Regionu Siedleckiego w Suchej. To właśnie tam, opodal Węgrowa, spotkaliśmy się w roku 2002, by porozmawiać o jego wielkiej pasji, o koniach. Oto fragment wypowiedzi Profesora, jakiej udzielił mi do powstającej wówczas książki „Koń to jest ktoś” (wyd. Rytm 2003).

  (…) To jest nasz towarzysz od stuleci. Brał udział we wszystkich bitwach od Chrobrego po II wojnę. Służył w wojsku i pracował na roli. Dosiadali go nie tylko dobrze urodzeni, ale i zwykli chłopi. To oni przecież stanowili trzon ułańskich oddziałów. A co robią dziś potomkowie tych dzielnych żołnierzy? Co my, Polacy, robimy? Jaką wdzięczność okazujemy zwierzętom, które ginęły dla nas i przez nas? Sprzedajemy na rzeź, maltretujemy. Odwracam wzrok, kiedy widzę pędzący samochód wyładowany po brzegi bezbronnymi stworzeniami. Te konie próbują wyciągać głowy i błagają o litość. Ale litości nie ma! Jest tylko pazerność, gonitwa za pieniądzem. A jeszcze, gdy powiedzie się handel z Włochami albo Francją, to dopiero interes! I kiedy sobie pomyślę, że darzyłem te kraje taką sympatią… W końcu we Francji przyszedłem na świat, a moja siostra wyszła za Włocha. To oni zjadają nasze polskie konie!

            Kocham ludzi, którzy kochają zwierzęta. Nienawidzę tych, którzy ich nie kochają. Nie wierzę na przykład w miłość myśliwych do zwierząt. Czy oni mają pojecie, co czuje  przerażona sarna, uciekając spod lufy dubeltówki? A robić z tego jeszcze rozrywkę, sport! Panie, niech oni żyją we własnym sosie. Ja nimi gardzę!

            Przez lata zabiegałem o utworzenie samodzielnego Muzeum Jeździectwa. Nie wyszło. Powstała placówka połączona tematycznie z łowiectwem. Zrobiono mi na złość. Było już wszystko załatwione, przygotowane, zdobyłem nawet od Ministerstwa Handlu Zagranicznego budynek i w ostatniej chwili wprowadzono tam Pracownie Konserwacji Zabytków. To wymyślili panowie z Ministerstwa Kultury i Sztuki. Czynili wszystko, byle tylko oderwać mnie od koni, które władnym PRL-u kojarzyły się z obrzydliwą, okropną przedwojenną Polską.

            A przecież konie w Łazienkach były zawsze. Chodziły pod siodłem, w zaprzęgach. Mało tego, to one ciągnęły wozy załadowane budulcem, z którego stawiano m.in. Pałac na Wyspie, Pomarańczarnię, Teatr na Wyspie…

Na terenie Parku, o czym mało kto wie, znajduje się jeden z największych cmentarzy koni kawaleryjskich. W czasie bombardowań w 1939 roku z pobliskich koszar okalających łazienki ewakuowano setki wierzchowców i ukrywano je właśnie pod rozłożystymi drzewami. Tymczasem niemieckie szrapnele rozrywały się także nad Parkiem. Konie ginęły, wyjąc z bólu. Chowano je tam, gdzie akurat padły. (…)

Piotr Dzięciołowski

 

 

    Print       Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nie zamieszczamy komentarzy niepodpisanych imieniem i nazwiskiem. Jeśli Autor zastrzeże swoje dane, pozostaną one wyłącznie do wiadomości redakcji.