Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  artykul_glowny  >  Bieżący Artykuł

CZASEM KOŃ NIE CHCE BYĆ KONIEM

Co dzieje się z końmi, które kończą karierę wyścigową? Fama niesie, że większość z nich trafia do rzeźni, wiele sprzedawana jest po cenie mięsa do Kazachstanu, gdzie startują m.in. w gonitwach na dystansach dwudziestu pięciu kilometrów (kiedyś pięćdziesięciu). Ile w tym prawdy?

foto: FAPA-PRESS

Spokój, opanowanie… a po torze; foto: FAPA-PRESS

 Co dzieje się z końmi, które kończą karierę wyścigową? Fama niesie, że większość z nich trafia do rzeźni, wiele sprzedawana jest po cenie mięsa do Kazachstanu, gdzie startują m.in. w gonitwach na dystansach dwudziestu pięciu kilometrów (kiedyś pięćdziesięciu). Ile w tym prawdy?

Hodowcy potwierdzają handel z Kazachami, choć nic nie mówią o cenach; na temat rzeźni milczą. Według nich ogiery i klacze po torach wykorzystywane są najczęściej zgodnie ze swoją płcią, a wałachy znajdują „zatrudnienie” na przykład w szkółkach jeździeckich lub idą pod siodło do nowych właścicieli.

           

foto: FAPA-PRESS

LIDIA KACPERSKA; foto: FAPA-PRESS

Chciałabym, żeby tak było, żeby nowa rzeczywistość ekskoni wyścigowych usłana była różami. Nie wierzę jednak, że tak jest – mówi Lidia Kacperska, rehabilitantka koni chorych, terapeutka zaburzeń behawioralnych. – Nie wierzę przede wszystkim dlatego, że jeśli konie na torze nie odgrywają wybitnych ról – a tych przeciętnych jest większość – to komu opłacałoby się je mnożyć. To jedna strona medalu. Druga: wierzchowce wyścigowe są zazwyczaj tak trudne, tak zestresowane za sprawą człowieka, że ani instruktorzy większości ośrodków jeździeckich, ani gros koniarzy-pasjonatów nie dałoby sobie z nimi rady. Znam stajnie, w których znalazły się konie po torze, ale tylko dlatego, że kosztowały grosze, w żadnym razie nie z powodu ich szczególnej przydatności dla adeptów sztuki hipicznej. Każda jazda przypominała walkę o przetrwanie jeźdźca i konia.

            Nie od dziś wiadomo, że koń po przejściach, jeśli trafi pod skrzydła znającego się na rzeczy trenera, ma spore szanse odzyskać równowagę psychiczną, stać się zwierzęciem chętnie współpracującym z człowiekiem, być bezpiecznym partnerem. Z torowych „świrów” można zrobić konie rekreacyjne, także rajdowe, ujeżdżeniowe, skokowe, zaprzęgowe… Niejednemu w powrocie do normalności pomogła i pomaga Lidia Kacperska.

foto: FAPA-PRESS

Wyścigowego konia można przygotować np. do konkurencji trecowych; foto: FAPA-PRESS

foto: FAPA-PRESS

Przyszedłem, zobaczyłem, stanąłem, gdzie mi wskazano; foto: FAPA-PRESS

–  Teraz akurat pracuję z arabką, która dwa tygodnie temu zeszła z toru. Ścigała się trzy lata. Kilkanaście dni wystarczyło, by odnalazła się w nowej – tej lepszej dla niej rzeczywistości. Ale proces rehabilitacji nie zawsze przebiega tak szybko. Jakiś czas temu trafił do mnie czterolatek, który ścigał się dwa albo trzy sezony – nie pamiętam. Na mecie ostatniego i to wygranego przez siebie wyścigu, doznał udaru. Właściwie cud, że go odratowano. Oczywiście o powrocie na tor nie było mowy. Trafił do mnie. Pierwszy raz spotkałam konia, który nie chciał być koniem. Bał się przestrzeni, najlepiej czuł się w stajni, w swoim boksie i to nawet wtedy, gdy zostawał tam sam jak palec. Musiałam jednak jakoś z nim pracować. W zamkniętym budynku było to możliwe tylko do pewnego stopnia. Tam nawiązywaliśmy pierwsze relacje, starałam się, by mnie zaakceptował. Ale kiedy wyprowadzałam go na lince na zewnątrz, trząsł się jak galareta. Mało tego, zaczynał grzebać nogą, potem kładł się i niespodziewanie wyskakiwał w powietrze.* Takie sytuacje powtarzały się przez kolejne dni. Jego „pobyty” poza stajnią regularnie przedłużałam. O minutę, dwie, pięć… Kiedy spostrzegłam, że boi się mniej, odpinałam linkę i coraz bardziej się odsuwałam, pozostając jednak cały czas w zasięgu jego wzroku. W razie potrzeby mogłam „ruszyć mu na ratunek”. Bardzo pomogły mi w tej pracy dwa konie z mojej stajni, które chyba mają we krwi, że innym trzeba pomagać. Nawiązują kontakt z nowym pensjonariuszem, zwłaszcza takim po przejściach i go wspierają. Tego nie da się opisać słowami. Asystują, robią wszystko, by ten czuł się bezpieczny i coraz pewniejszy.

foto: FAPA-PRESS

Chody boczne także dla konia po torze; foto: FAPA-PRESS

Pracę na placu, wszelkiego rodzaju ćwiczenia, dzięki którym możliwe jest nawiązywanie głębszego porozumienia z koniem, trenerka prowadziła na osłoniętym round penie, by zwierzę nie czuło się zagrożone. Z czasem zajęcia kontynuowała na otwartej przestrzeni. Kiedy po miesiącu zobaczyła konia jego właścicielka, nie mogła uwierzyć, że to ten sam koń. Zaskoczony był również lekarz, który znał owego wierzchowca, jako wyjątkowego histeryka, a teraz mógł machać flagą nad jego głową i krzyczeć na całe gardło: oto wyścigowy koń, który niczego się nie boi.

            Lidia Kacperska zajmuje się też klaczą, która wydawało się, że nie ma zaufania do ludzi, wszystkiego się boi. Wystarczyło ją jednak do siebie przekonać, by sama próbowała odnajdywać się nawet w sytuacjach stresogennych. Za każdy krok przybliżający ją do wykonania konkretnego zadania – na przykład wejścia na plandekę podczas wichury – czeka ją nagroda, tzw. wzmocnienie pozytywne**. Stara się więc, jak może, bo nabrała zaufania do opiekunki. Nie obawia się, że ta w nagrodę zaserwuje jej wyczerpującą psychicznie i fizycznie gonitwę.

– Kiedyś zastanawiałam się, czemu trenerzy koni wyścigowych nie dają ich behawiorystom na przeszkolenie, zajęcia habituacyjne i to przed rozpoczęciem życia wyścigowego. Przecież ścigałyby się szczęśliwsze. Dziś wiem: w ogóle, by się nie ścigały. Przynajmniej większość z nich. Biegną do mety, bo się boją. Uciekają. Dla większości koni czas spędzony na torze nie jest czymś miłym. Wystarczy popatrzeć, jak nerwowo poruszają się na padokach, jak reagują na maszyny startowe. Na szczęście są sposoby, by po zakończeniu kariery, przywrócić im wiarę w człowieka, dać szansę bycia szczęśliwymi.

Dobrze, by mieli tego świadomość właściciele koni wyścigowych, nim zadecydują o losie tych, na których pewien czas zarabiali.

Piotr Dzięciołowski

* Zapraszamy na film: Resocjalizacja konia wyścigowego, w którym Lidia Kacperska prezentuje pracę z opisanym w tekście koniem.

https://www.youtube.com/watch?v=2ZljPIDEGRg

** Lidia Kacperska do wzmocnień pozytywnych używa m.in. klikera – urządzenia, o którym pisaliśmy w artykule Klik znaczy „OK.!”  https://hejnakon.pl/?p=22115

 

    Print       Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nie zamieszczamy komentarzy niepodpisanych imieniem i nazwiskiem. Jeśli Autor zastrzeże swoje dane, pozostaną one wyłącznie do wiadomości redakcji.