Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  artykul_glowny  >  Bieżący Artykuł

O SKOKACH JESZCZE SŁÓW KILKA (13)

JERZY RUBERSZ: Każde zajęcia muszą(!) rozpoczynać się od gimnastyki.

Foto: FAPA-PRESS

Foto: FAPA-PRESS

Jerzy Rubersz: z wykształcenia historyk, absolwent Uniwersytetu Łódzkiego, z zamiłowania koniarz, nauczyciel jazdy konnej w Technikum Hodowli Koni w Wolborzu, kaskader. W dzisiejszym odcinku autorskich porad dla Czytelników HNK, kontynuuje temat skoków przez przeszkody.

 

            – Na dzień dobry jeszcze raz – bo takich powtórek nigdy nadto – zwrócę uwagę na niezmiernie istotny element w przygotowaniu konia do treningu skokowego. Każde zajęcia muszą(!) rozpoczynać się od gimnastyki. To dzięki niej zwierzę „rozciąga” ciało, a wówczas nie tylko łatwiej mu pokonywać przeszkody, ale też bezpieczniej. Elastyczne mięśnie ograniczają do minimum wystąpienie ewentualnych kontuzji i to w każdej dyscyplinie, nie tylko jeździeckiej. Rozumieją to na Wschodzie, Zachodzie, również w USA. Amerykanie mają znakomity i jakże skuteczny pomysł na gimnastykę konia. Galopując po kole np. w lewo, delikatnie skręcają koniowi głowę w prawo. Przy kolejnym kole, galopując w prawo, skręcają koniowi głowę w lewo. Po kilku okrążeniach zwierzę jest rozciągnięte niczym gumka-recepturka. Koń po takiej przebieżce „nie wiesza się” na kiełźnie, skacze lekko, jakby bez wysiłku. I o to właśnie chodzi!

Dobrze zorganizowany trening to połowa sukcesu. Pokonywanie jednak wciąż tych samych przeszkód – nawet różnych wysokości i w różnej kolejności – nie daje gwarancji, że koń przygotowywany choćby do amatorskich zawodów, da sobie radę na każdym parkurze. Wystarczy, by np. za stacjonatą organizator położył niebieską plandekę imitującą wodę, a koń jeśli takiej przeszkody nigdy nie spotkał, najpewniej się wystraszy.

– Dlatego istotne, by trenerzy albo zawodnicy, jeśli przygotowują się do startów sami, maksymalnie urozmaicali i, powiem nawet, „udziwniali” parkur, przyzwyczajając konia do nietypowych przeszkód. Na zawodach jest za późno na lekcje. Te należy odrabiać w domu. Zdarzają się rzecz jasna bardzo odważne wierzchowce, które mając do jeźdźca zaufanie, skoczą za nim w ogień; większość jednak nie lubi w trakcie skakania… zaskakiwania.

            Nie każdy myśli o skakaniu w wymiarze sportowym, ale każdy powinien być przygotowany na mierzenie się z przeszkodami. Te czyhają na nas np. w terenie, choćby w postaci kłód. Jak uczyć konia, by się ich nie bał?

Najlepiej pojechać w teren z kimś, kto ma doświadczonego wierzchowca. Młody koń niemal zawsze pójdzie za tym pierwszym. Prawo stada. Jak sobie jednak radzić, gdy w okolicy nie ma tego pierwszego? Nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć. Zależy od konia. Są takie, dla których wielka zwalona kłoda nie stanowi problemu i przelobują nad nią bez jakiekolwiek tremy, choć nigdy wcześniej takiej nie widziały. Są też takie, które na widok czegokolwiek na drodze czy ścieżce zatrzymają się w miejscu. Pół biedy, jeśli jedziemy stępem, gorzej gdy galopem, bo wówczas pokonujemy przeszkodę sami, co na ogół nie kończy się dobrze. W niektórych wypadkach warto więc zsiąść i dać koniowi chwilę na zapoznanie się z przeszkodą, pozwolić mu przypatrzeć się jej, a nawet go przez nią przeprowadzić. Trudno jednak radzić, nie znając wierzchowca. Jedno jest pewne: każde nasze działanie musi być wyważone. Nie można doprowadzić np. do tego, że koń będzie się zatrzymywał przed każdą kłodą i czekał aż pójdziemy przodem. Bez sensu.

Foto: FAPA-PRESS

Foto: FAPA-PRESS

Skacząc przez kłody w lesie czy oksery na parkurach, wielu jeźdźców używa ostróg. Czy to konieczne?

–  Na pewno przydatne, bo wzmacniają wysyłane przez nas sygnały. Używamy ich jedynie w momencie, kiedy jest rzeczywista tego potrzeba, np. koń ma się wybić do skoku. Stałe smyranie ostrogami po brzuchu mija się z celem, bo zwierzę przyzwyczaja się i przestaje reagować. Co ważne: stosujemy wyłącznie sprzęt delikatny z gładkimi, kulkowymi zakończeniami. I ostatnia uwaga: ostróg mogą używać wyłącznie doświadczeni jeźdźcy, nigdy początkujący. Umiejętne posługiwanie się nimi to prawdziwa sztuka.

Najpierw więc doskonalmy dosiad, dopiero z czasem sięgajmy po narzędzia, które w samej swojej istocie są pożyteczne, o ile wiemy, jak się nimi posługiwać.

Piotr Dzięciołowski (prawa autorskie zastrzeżone)

W roli modelek niezawodne: SYLWIA PIECHNIK i Koreanka

 

 

 

    Print       Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nie zamieszczamy komentarzy niepodpisanych imieniem i nazwiskiem. Jeśli Autor zastrzeże swoje dane, pozostaną one wyłącznie do wiadomości redakcji.