Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  artykul_glowny  >  Bieżący Artykuł

JAZDA NA LONŻY DLA POCZĄTKUJĄCYCH (14)

W dzisiejszym odcinku JERZY RUBERSZ zwraca uwagę, jak ważne dla przyszłości jeźdźca są lekcje na lonży.

Jerzy Rubersz: z wykształcenia historyk, absolwent Uniwersytetu Łódzkiego, z zamiłowania koniarz, nauczyciel jazdy konnej w Technikum Hodowli Koni w Wolborzu, kaskader. W dzisiejszym odcinku zwraca uwagę, jak ważne dla przyszłości jeźdźca są lekcje na lonży.

Foto: FAPA-PRESS

Trening równowagi – stanie w strzemionach w galopie; foto: FAPA-PRESS

Kto miał więcej lekcji na lonży niż jedna, ręka w górę. Coś mało tych rąk…

            – Niestety większość szkółek serwuje adeptom sztuki hipicznej zaledwie 45 minut „na uwięzi” i  zaraz potem pozwala im dołączyć do zastępu bardziej doświadczonych. To nieporozumienie. Minimum jest takie: siedem do dziesięciu lekcji na lonży. Czasem potrzeba nawet kilkunastu. Wiele zależy od sprawności osoby, którą zaczynamy wprowadzać w jeździecki świat. Dzieci na ogół radzą sobie znacznie lepiej niż dorośli, ale zajęcia i tak musimy dopasowywać pod konkretnych uczniów. A prowadzić je w taki sposób, by pierwsza lonża nie była ostatnią. Zniechęcić bardzo łatwo. Lekcje na lonży wymagają od samych instruktorów sporego zaangażowania. Dlatego za nimi nie przepadają, bo doskonale wiedzą, ile trzeba włożyć pracy, by przyniosły efekty. To ciężki chleb. Też tego nie lubię, ale jeśli już się podejmuję, chcę być w porządku w stosunku do samego siebie.

Podczas pierwszego spotkania z kompletnie zielonym jeźdźcem nie każe mu pan wsiadać na konia.

– Zaczynam od lekcji teoretycznej, którą notabene dawnymi czasy każdy kandydat na jeźdźca musiał zaliczyć. Opowiadam o zachowaniach koni, sam ich dosiadam i demonstruję jak zachowują się w stępie, kłusie, galopie. Pokazuję też, jak trzymać wodze, jak siedzieć na oklep, jak w siodle… Człowiek, który nic albo prawie nic nie wie o jeździectwie, musi mieć podane hipiczne „abc” na talerzu. Rzecz bowiem w tym, by wiedział nie tylko, co go czeka, gdy zamieni się ze mną miejscami, ale by rozumiał moje polecenia. Pierwszą lekcję na końskim grzbiecie zaczynam od  tzw. „oprowadzanki”. Spacerujemy wolnym krokiem, by jeździec zadomowił się w siodle, zaczął uczyć się dostosowywać ruch swojego ciała do ruchu ciała wierzchowca.  

_DSC5160

Gimnastyka; foto: FAPA-PRESS

Niektóre serwowane przez pana wiadomości przydają się od razu, inne w przyszłości. Na przykład jeśli wyjaśnia pan, jak trzymać wodze, to wcale nie znaczy, że ledwie uczeń dosiądzie konia, a już te wodze będzie trzymał…

– Owszem. Jeśli pozwolę na to od razu, jeździec nawet nieświadomie będzie traktował je, niczym uchwyt, którego w razie potrzeby, może się złapać. A łapie i ciągnie z całych sił, zadając koniowi ból. Do przytrzymywania się służą albo horn w przypadku kulbaki westowej, albo krótki pasek przypięty karabińczykami do dwóch metalowych oczek z przodu klasycznego siodła. Koniowi nie dzieje się krzywda, a jeździec czuje się pewniej.

Równowagę jednak najlepiej opanowywać bez trzymanki.

– Dlatego proponuję zestaw ćwiczeń gimnastycznych – stawanie w strzemionach, podnoszenie rąk, prostowanie ich przed siebie, rozkładanie na boki… Ćwiczenia te uczeń zaczyna wykonywać w stępie, potem w kłusie, a z czasem, już na którejś kolejnej lekcji, także w galopie. Kiedy uznam, że adept jest od krok od samodzielnej jazdy, proponuję mu nietypową lekcję – przejażdżkę w moim towarzystwie. Jedziemy obok siebie. On wykonuje wszelkie manewry sam, ale ja go asekuruję trzymając jego konia na uwiązie. Ale uwaga: obydwa wierzchowce muszą się akceptować, a instruktor musi mieć doświadczenie w prowadzeniu takich tandemowych jazd.

Foto: FAPA-PRESS

W tandemie; foto: FAPA-PRESS

Uczciwie przepracowane godziny na lonży procentują.

– Ważne byśmy ćwiczenia powtarzali do znudzenia. W przyszłości będziemy tylko odcinać kupony i z większą łatwością opanowywać nowe umiejętności.

Dobry, czy nawet bardzo dobry nauczyciel nie gwarantuje edukacyjnego sukcesu.

– Nauczyciel to jedno, nadzwyczaj ważny jest koń. Do nauki musi być pierwszorzędnie ujeżdżony, odporny na stres, wybaczający błędy, nie bojący się bata w ręku instruktora.

Nawet najspokojniejszy zwierz nie wyeliminuje upadków, zdarzeń, których nie da się przewiedzieć.

Foto: FAPA-PRESS

Lonżując na kucykach pamiętajmy o zabezpieczeniu siodła przed przesuwaniem się; foto: FAPA-PRESS

– Dlatego po pierwsze jeździmy w kasku i kamizelce, po drugie – w przypadku lekcji prywatnych – wykupujemy ubezpieczenie. Odstukać w niemalowane drewno… może się przydać.

Piotr Dzięciołowski (prawa autorskie zastrzeżone)

 

PS Do zdjęć pozowali: WIKTOR i Klusia

           

           

 

 

    Print       Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nie zamieszczamy komentarzy niepodpisanych imieniem i nazwiskiem. Jeśli Autor zastrzeże swoje dane, pozostaną one wyłącznie do wiadomości redakcji.