Jedna z najlepszych w Polsce, Fundacja Pomocy Dzieciom Niepełnosprawnym HIPOTERAPIA, straciła po trzydziestu latach(!) siedzibę na terenie Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie przy Nowoursynowskiej. Władze uczelni rozwiązały umowę najmu z powodu… budowy autostrady A2. Tam, gdzie pod pacjentami stępowały konie, tam mknąć będą samochody.
Sytuacja na dziś wygląda tak: konie czekają na nowe lokum w zaprzyjaźnionym ośrodku w Krzyżewie na Podlasiu, część pacjentów uczestniczy w zajęciach terapeutycznych w wynajętej sali na warszawskim Natolinie, Zarząd Fundacji szuka nowego miejsca, w poszukiwania zaangażowały się także władze miasta. Na razie nie ma dobrych wiadomości: wszyscy, do których wysyłane są prośby o wynajęcie terenu pod hipoterapię, bezradnie rozkładają ręce. Cierpią przede wszystkim pacjenci, którym zajęcia z końmi poprawiają stan fizyczny, psychiczny, dają też, co niezmiernie istotne, poczucie wartości. Najstarsi korzystali z tej formy rehabilitacji od początku istnienia Fundacji. Tylko w bieżącym roku dosiadało koni stu fundacyjnych jeźdźców – dzieci i dorosłych. Mało tego, przy Nowoursynowskiej odbywały się też ogólnopolskie szkolenia i kursy dla hipoterapeutów pracujących na terenie całego kraju.
– Potrzeby autostrady nikt nie neguje – mówi prezes Fundacji ANNA STRUMIŃSKA. – Przykra jednak w całej sprawie jest postawa władz SGGW, które, gdyby tylko chciały, mogłyby wygospodarować dla nas inne miejsce na rozległym terenie uczelni. Mamy zaledwie pięć koni, a stajnia przy Nowoursynowskiej nie jest przepełniona. Widać zawadzaliśmy, a gdy tylko nadarzyła się okazja, uczelnia się nas pozbyła. Nie musiała jednak zrywać umowy w październiku, mogła poczekać przynajmniej do wiosny, jako że prace na budowie obwodnicy Warszawy ruszą dopiero za kilka miesięcy.
Kilka bezcennych miesięcy, podczas których można by jeszcze prowadzić zajęcia i spokojniej rozglądać się za nowym miejscem. Na razie Fundacja wzbogaca ofertę terapeutyczną w wynajętej sali przy ulicy Na Uboczu, bo… musi zarobić na czynsz wynoszący trzy tysiące złotych miesięcznie. Dla tego typu organizacji pozarządowej, funkcjonującej w znacznej mierze dzięki wolontariuszom, to poważny wydatek. Nowością jest więc terapia pedagogiczna, zajęcia z logopedą oraz joga dla rodziców. Specjaliści Fundacji prowadzą, jak dotychczas, terapię integracji sensorycznej, do której niezbędny sprzęt ufundowała Jej Książęca Wysokość Księżniczka Anna. Księżna doskonale zna Fundację, odwiedziła ją jedenaście lat temu, zna też jej obecne kłopoty, ale co oczywiste, pomóc nie może.
Na pamiątkę wizyty Księżniczki Anny, wmurowana została specjalna grawerowana tabliczka. Do października bieżącego roku wisiała na frontonie siedziby. Teraz, zdemontowana, czeka na nową lokalizację… jak konie, pacjenci, hipoterapeuci, wolontariusze. Oby nowy rok okazał się dla Fundacji łaskawy.
Piotr Dzięciołowski