Jerzy Rubersz: z wykształcenia historyk, absolwent Uniwersytetu Łódzkiego, z zamiłowania koniarz, nauczyciel jazdy konnej w Technikum Hodowli Koni w Wolborzu, kaskader. W dzisiejszym odcinku mówi o tym, jak ważna jest umiejętność przewidywania zachowań konia, a w ich kontekście naszych reakcji. Ważna nie tylko dla bezpieczeństwa, ale też skuteczności i przyjemności z jazdy wierzchem.
– Nie ma tygodnia, bym nie obserwował jeźdźców na zajęciach z trenerami czy instruktorami. I nie chcę by to, co powiem odczytano, jakbym zjadł wszystkie rozumy, ale szlag mnie trafia, gdy koń sobie, jeździec sobie, a prowadzący nie reaguje. Dopóty, dopóki para jedzie wokół ujeżdżalni, wydaje się, że wszystko gra. W momencie jednak, gdy jeździec chce wykonać jakikolwiek manewr, choćby woltę, choćby zmianę tempa, okazuje się, że nie daje rady, bo koń nie rozumie, co jeździec do niego mówi. I w drugą stronę: jeździec nie potrafi zanalizować zachowania konia, więc ma kłopot w dotarciu do niego. Błędne koło. W tym miejscu nieodzowna jest pomoc nauczyciela, bo samemu bardzo trudno z pozycji siodła rozebrać na czynniki pierwsze, co i dlaczego nie wychodzi, zwłaszcza jeśli jest się początkującym jeźdźcem.
– Porozumienie z koniem – temat rzeka – od czegoś trzeba zacząć. Skoncentrujmy się na wstępnym ćwiczeniu, jakże istotnym dla relacji jeździec-wierzchowiec. Chodzi o to, by z siodła „wymusić” na zwierzęciu, ażby spokojnie stało w miejscu. Ta pozornie banalna umiejętność jest jedną z najważniejszych w jeździectwie. Jeśli ma się udać, muszą w niej partycypować obie strony. Koń nie może się bać, jeździec musi być w pełni rozluźniony, utwierdzając wierzchowca w przekonaniu, że wszystko jest w porządku i panuje nad sytuacją. Są konie z flegmatycznym usposobieniem, które staną wszędzie, o każdej porze i bez względu na to, czy jest głośno, czy cicho, czy pada, czy wieje… bo nawet nie chce im się bać. Ale większość niestety trzeba najpierw okiełznać. Byle nie siłą, a naszym opanowaniem. Tylko w ten sposób koń zacznie nam ufać, choć oczywiście nie od razu. Cierpliwość, cierpliwość, cierpliwość – to abc pracy ze zwierzętami. Jeśli koń stanie w miejscu, choćby na pięć sekund, nagrodźmy go i przejdźmy zaraz do innych ćwiczeń, by po kilku, kilkunastu minutach wrócić do tego pierwszego. Systematyczne utrwalanie umiejętności, prowadzi do sukcesu.
– Jeśli koń już stoi, a wyczuwamy naszym ciałem, że zamierza wykonać jakiś manewr, bo się przestraszył, bo zdekoncentrował, musimy najszybciej jak potrafimy, uprzedzić go i dać mu sygnał do innego ćwiczenia. Ja w takich wypadkach cofam albo robię tzw. ugięcia szyi, skręcając mu delikatnie głowę wodzami raz w prawo, raz w lewo. W ten sposób odwracam jego uwagę od tego, co sprawiało, że przestał słuchać. Gdy tylko orientuję się, że znów jest skupiony na mnie, wracam do poprzedniego ćwiczenia.
– Koń nie jest maszyną do spełniania naszych zachcianek. To żywy, czujący organizm, potrzebujący bezpieczeństwa i przewodnika, który to bezpieczeństwo mu zagwarantuje. Jeśli takowego nie ma, porozumienie staje się niemożliwe. Znakomicie ilustrują nam ten stan rzeczy obrazki z parkurów. Niewprawny jeździec, który kieruje konia na przeszkodę, a sam się tej przeszkody boi, przekazuje tę informację koniowi, choć wydaje mu się, że skoro nic nie powiedział, to koń o tym nie wiem. Nic podobnego. Jeśli jeździec nie jest zdecydowany, nie jest pewny siebie, zwierzę natychmiast to wyczuje i albo wyłamie, albo ominie przeszkodę, nie chcąc pchać się w coś niepewnego. A jak się to kończy? Koń dostaje baty, które powinien dostać jeździec. Wystarczy kilka razy ukarać wierzchowca za coś, czego on nie rozumie i na co nie zasługuje, a ten w ogóle przestanie reagować na nasze polecenia. Dlatego, żeby zrozumieć konia, najpierw musimy sporo dowiedzieć się o jego psychice, bo bez tej wiedzy nie mamy co marzyć o fajnym jeździectwie nawet w wymiarze wyłącznie rekreacyjnym. Bo podstawy przecież i do spacerów po lesie, i do konkursów Gran Prix są takie same.
Piotr Dzięciołowski (prawa autorskie zastrzeżone)