Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  artykul_glowny  >  Bieżący Artykuł

NA UJEŻDŻALNI BYWA TŁOCZNO (20)

Jerzy Rubersz mówi o tym, jak powinniśmy zachowywać się na ujeżdżalni…

Rys. EWA JAWORSKA

Rys. EWA JAWORSKA

W dzisiejszym odcinku Jerzy Rubersz mówi o tym, jak powinniśmy zachowywać się na ujeżdżalni, by wzajemnie sobie nie przeszkadzać; jaka jest rola w tym instruktorów i trenerów. Bo przecież – i tu nikt chyba nie ma wątpliwości – chodzi o to, by czas spędzony na zajęciach był owocny i bezpieczny dla wszystkich uczestników.

            Zima to taki okres, w którym tłok, zwłaszcza na krytych ujeżdżalniach jest największy. Pogoda nie zachęca do lekcji pod gołym niebem, nierzadko też np. w przypadku zmrożonych i śliskich nawierzchni – zwyczajnie je wyklucza. Na jednych zajęciach jest często spora liczba jeźdźców i to niekoniecznie reprezentujących ten sam poziom, do tego kilku trenerów bądź instruktorów. Warunki dalekie od komfortowych.

– Pierwsze skrzypce grają oczywiście trenerzy i instruktorzy, bo to oni regulują ruch – ten dla bezpieczeństwa wszystkich, musi odbywać się zawsze w tym samym kierunku. Zasady powinno się zresztą ustalać przed zajęciami, bo w trakcie szkoda czasu. Trzeba przecież wyznaczyć, choćby skromne miejsca dla skaczących, dla trenujących ujeżdżenie, dla jeźdźców dopiero próbujących sił na lonży. Jeśli nie dopatrzymy czegoś odpowiednio wcześnie, może okazać się za późno. Widziałem nie raz, nie dwa, jak konie na siebie wpadały, bo jeźdźcy nie potrafili nad nimi zapanować.

            Jeźdźcy albo nauczyciele…

– No właśnie. Trudno mieć pretensje do początkujących, że nie przewidzieli, co w danym momencie może się wydarzyć. Pole do popisu w takich sytuacjach mają ci doświadczeni, którzy umieją konie kontrolować, ustąpić, zjechać z drogi. Taki jeździecki savoir-vivre. Niestety jakże często właśnie ci dobrze, czy bardzo dobrze trzymający się w siodle, wychodzą z założenia, że to stawiający pierwsze kroki, mają uważać. Irytuje mnie to. Jeśli jesteś lepszy, pokaż, że umiesz więcej. Pokaż klasę! A nieporozumienia, zamieszanie kończą się przeważnie tym, że to właśnie początkujący dostają po głowie. Prowadzący zajęcia też im dokładają. Zamiast w porę reagować, udzielać wskazówek, krzyczą: – jak jedziesz, co robisz, nie nadajesz się. Nie aprobuję tego. Także języka, jakim często posługują się, zwłaszcza młodzi instruktorzy w stosunku do swoich uczniów. Zapominają, że jeździec jest ich klientem –  zdolnym albo mniej zdolnym, to nie ma żadnego znaczenia. Przychodzi na jazdy po to, żeby się czegoś nauczyć. Instruktor ma mu wiedzę przekazać, nawet jeśli podstawy musi do znudzenia powtarzać. Od tego jest. Bierze pieniądze i ma rzetelnie wykonywać swoją pracę. Musi też dbać o bezpieczeństwo. Nie wolno mu w jeden zastęp włączać tych, co sobie radzą i tych, którzy dopiero stawiają pierwsze kroki – tego typu obrazki też widziałem. Nie może być również tak, by na tej samej godzinie chodziły po hali konie, które się nie lubią, które są wobec siebie agresywne. Zdarza się bowiem, że niechęć jednego zwierzęcia do drugiego może okazać się na tyle silna, że z ich spotkania wyniknie awantura. Awantura, której konsekwencji nie sposób przewidzieć. I nie myślę tu tylko o skutkach fizycznych – koń konia kopnie, jeździec spadnie i się potłucze – ale też psychicznych: początkujący tak się może wystraszyć, że zrezygnuje z nauki w ogóle. A wówczas przekonać go, by wrócił do stajni, może być już niemożliwe.

Piotr Dzięciołowski (prawa autorskie zastrzeżone)

 

***

Jerzy RUBERSZ; foto: FAPA-PRESS

Jerzy RUBERSZ; foto: FAPA-PRESS

Jerzy Rubersz: z wykształcenia historyk, absolwent Uniwersytetu Łódzkiego, z zamiłowania koniarz, nauczyciel jazdy konnej w Technikum Hodowli Koni w Wolborzu, kaskader.

 

    Print       Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nie zamieszczamy komentarzy niepodpisanych imieniem i nazwiskiem. Jeśli Autor zastrzeże swoje dane, pozostaną one wyłącznie do wiadomości redakcji.