Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  artykul_glowny  >  Bieżący Artykuł

STAWIAM NA KUBĘ

Bogdan Kubiak: jeździec, zawodnik, wychowanek Wacława Gajdy i Marka Skrzypczyka. Uczestnik mistrzostw Polski i Europy w skokach przez przeszkody. Brat wielokrotnego Mistrza Polski w skokach – Grzegorza, ojciec i trener rozpoczynającego karierę Jakuba.

 

Jakub i Bogdan KUBIAKOWIE; foto FAPA-PRESS

Bogdan Kubiak: jeździec, zawodnik, wychowanek Wacława Gajdy i Marka Skrzypczyka. Uczestnik mistrzostw Polski i Europy w skokach przez przeszkody. Brat wielokrotnego Mistrza Polski w skokach – Grzegorza, ojciec i trener rozpoczynającego karierę Jakuba.

Na brak sukcesów nie narzeka. Jako piętnastolatek zdobył tytuł Mistrza Polski Juniorów, jako Młody Jeździec dwa razy był szósty na Mistrzostwach Europy, jako Senior dwa razy dwunasty, wygrał też  konkurs Grand Prix w Sopocie. W Pucharze Narodów w Trypolisie na sześć konkursów aż w pięciu klasyfikował się na najwyższym stopniu podium. Piękna karta.

Bogdan Kubiak; foto archiwum domowe

Porażki też były, pewnie, że tak. Już na pierwszych zawodach, a miał wtedy lat jedenaście, przegrał, bo koń nie miał ochoty skakać. Wkrótce dostał innego bogusławickiego ogiera i było już dobrze albo bardzo dobrze, choć przykro też się zdarzyło.

– I do tej pory jest przykro. Na Mistrzostwach Europy Młodych Jeźdźców w Niemczech w 1988 roku szło mi znakomicie. Jechałem po złoto, niestety sędziowie wlepili mi karne punkty za rów z wodą. I co z tego, że miałem świadków, że mój koń o wodę nie zahaczył. Protest odrzucono. Gdyby choć mieli kamery albo tak jak teraz używali plasteliny do wykładania brzegów rowu, wszystko byłoby widać jak na dłoni. Czuję się oszukany, ale cóż…

Na pastwisku; foto FAPA-PRESS

Na szczęście znacznie więcej było sympatycznych momentów. W potędze skoku w Prudniku zaliczył 220 centymetrów. Co prawda nie wygrał, był drugi, ale to jest wynik! Wygrał za to w Gałkowie. Najzabawniejsze, że wcale nie planował startu, namówiła go jedna z trenowanych przez niego zawodniczek

– I dała mi swojego konia, tyle że rekreacyjnego. Pomyślałem: a co tam, skoczę dla zabawy, może uda mi się pokonać 150 centymetrów, w końcu wierzchowiec trochę skakał, a wygrać nie muszę.

            Koledzy śmiali się, że na takim „rekreancie” staję w szranki. Po zawodach śmiał się Kubiak. Pokonał 207 centymetrów i wskoczył na najwyższy stopień pudła.

Foto archiwum domowe

Jeździć i skakać chciał od najmłodszych lat. Ale też i miał gdzie. Mieszkał dwadzieścia metrów od Stada Ogierów w Bogusławicach. Spędzał tam masę czasu już jako mały chłopak. Miał osiem lat, kiedy ktoś wsadził go na koński grzbiet. Rok później już regularnie jeździł. Trenował w Bogusławicach niemal do końca lat osiemdziesiątych. Po śmierci dyrektora Andrzeja Osadzińskiego (1989)  przeniósł się wraz z bratem do prywatnej stajni w Łodzi, a później wyjechał na cztery lata do pracy przy koniach we Włoszech, tam też startował. Wrócił do kraju, gdy najstarsze z dzieci osiągnęło wiek szkolny. W sumie ma troje potomstwa: dwóch synów i córkę. Co ciekawe, żadne z nich nie miało jeździć konno.

– Nie miało, bo to niebezpieczny sport. Bałem się. Pamiętam, jak na Mistrzostwach Polski wkkw w Łobzie poważnemu wypadkowi uległ mój wówczas czternastoletni brat, Grzesiek. Dwa dni leżał nieprzytomny, a jego koń Dalmierz zginął na miejscu. Z trudem udało się potem przekonać rodziców, by jednak pozwolili nam wrócić do koni.

            Nie sposób więc logicznie wyjaśnić, jak to się stało, że jeden z synów Bogdana Kubiaka, Jakub, postawił na swoim i kontynuuje rodzinną pasję. Wiele wskazuje, że talent ma na miarę taty i wujka. Swojego czasu, gdy dopiero zaczynał skakać, w zdumienie wprawił ojca. Pojechał bowiem na trening z mamą, która jeździła konno amatorsko. Chłopiec skoczył kilka niewielkich przeszkód, po czym ktoś z obecnych na parkurze zapytał go, czy nie spróbowałby pokonać rowu z wodą ze stacjonatą wysokości 120 centymetrów. Kuba skinął głową i ruszył. Bez problemu  przelobował nad przeszkodą wyższą o kilkadziesiąt centymetrów od tych, które zaliczał do tej pory.

Jakub Kubiak; foto FAPA-PRESS

– Nie miałam pojęcia – mówi Katarzyna Kubiak, mama Kuby – że nigdy wcześniej tak wysokiej przeszkody nie skakał. Mąż skacze wyższe, to ta wcale nie wydała mi się taka wielka. I nie rozumiałam, dlaczego Bogdan tak się dziwił, gdy telefonicznie relacjonowałam mu przebieg treningu. Nie mógł uwierzyć.

A jak już uwierzył w możliwości syna, to sam przestał startować i zajął się hodowlą koni sportowych, które mają nosić Kubę po krajowych i zagranicznych parkurach. Stado liczy około dwudziestu osobników.

– Wcześniej trzymałem kilka rekreacyjnych – uwielbiam spacery w teren. Teraz mam m.in. holsztyńskie i włoskie klacze ze świetnymi papierami. Ich najstarsze źrebaki liczą jakieś dwa lata. Trzeba mniej więcej drugie tyle, by się przekonać, do czego są  zdolne. Oczywiście będę je szkolił dla Kuby.

Bogdan Kubiak jest też trenerem syna. Kiedyś pracował z kilkunastoma zawodnikami. Miał sukcesy, np.. Klaudię Siarkiewicz doprowadził do startu w mistrzostwach Europy.

BOGDAN KUBIAK; foto FAPA-PRESS

            – Teraz postawiłem na Kubę i tylko na Kubę. Ma już jeden brązowy medal, liczymy na więcej. Z jego karierą wiążą się zresztą nasze kolejne plany. Za rok, może dwa wybuduję na tyłach domu stajnię i wreszcie nie będziemy musieli dojeżdżać kilka razy dziennie do obecnej. Mamy tu na miejscu pastwiska, postawię jeszcze niewielką halę i będziemy przygotowywać się do kolejnych zawodów.

A my będziemy informować o tryumfach kolejnego Kubiaka, bo że będą, nie mamy wątpliwości. (pd)

    Print       Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nie zamieszczamy komentarzy niepodpisanych imieniem i nazwiskiem. Jeśli Autor zastrzeże swoje dane, pozostaną one wyłącznie do wiadomości redakcji.