Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  artykul_glowny  >  Bieżący Artykuł

NA KOŹLE TRADYCYJNIE

Do Polski przyjechał Jose Varo Garrido. Jose jest hodowcą i powożącym rodem z Hiszpanii, mieszka w okolicach Sevilli. Ponad dwie dekady temu przesiadł się z bryczki sportowej na tradycyjną. Powozi singlem, parą, trójką, czwórką.

Jose Varo Garrido; foto FAPA-PRESS

Do Polski przyjechał Jose Varo Garrido. Dziękujemy, że i dla nas znalazł chwilkę. Jose jest hodowcą i powożącym rodem z Hiszpanii, mieszka w okolicach Sevilli. Ponad dwie dekady temu przesiadł się z bryczki sportowej na tradycyjną. Powozi singlem, parą, trójką, czwórką. Jego córka i syn – z wykształcenia pedagodzy – prowadzą szkołę jazdy i ośrodek hipoterapii.

 

Podczas ubiegłorocznego Międzynarodowego Konkursu Tradycyjnego Powożenia CIAT w Koszęcinie korzystał z koni i breku Księcia Sanguszki należących do Stadniny Koni i Muzeum M.K. Szuster. Nie ma w tym nic niezwykłego, jako że zawodnicy użyczają sobie zaprzęgów. Niezwykłe jest co innego. Jose Varo Garrido miał przylecieć do Polski na tyle wcześnie, by potrenować z kompletnie obcym sobie zestawem: konie – powóz. Niestety problemy z samolotem sprawiły, że dotarł do Polski w ostatniej chwili i bez jakichkolwiek prób wystartował trzykonnym zaprzęgiem. Trzykonnym – dodajmy pierwszy raz w życiu! Wystartował i wygrał.

Prywatna przejażdżka w Budziskach, gdzie mieści się Stadnina Koni i Muzeum M.K. Szuster. Powozi Jose; foto FAPA-PRESS

Kim jest Jose? Przede wszystkim hodowcą koni hiszpańskich, wielokrotnym mistrzem i wicemistrzem Hiszpanii w powożeniu sportowym i tradycyjnym. Konno zaczął jeździć w wieku ośmiu lat. Z czasem zainteresował się powożeniem. Po śmierci wujka Francisco Olivera odziedziczył jego stajnię. Przez lata, do roku 1992, był zawodnikiem powożenia sportowego. Wygrywał nie tylko w Hiszpanii. Zrezygnował na rzecz powożenia tradycyjnego. Został jednym z założycieli tamtejszego stowarzyszenia zrzeszającego miłośników tej dyscypliny. Początki były skromne. Najpierw trzeba było mieć na czym startować. Tak on, jak jego koledzy zaczęli wyszukiwać i restaurować stare bryczki. Umówili się, że odnawiają wyłącznie te z lat 1800-1900. Często skarby odnajdywali na swoich ranczach. Niektórzy stali się kolekcjonerami na dużą skalę. Jose ma jedenaście powozów i śmieje się, że to kropla w morzu w porównaniu z innymi kolekcjami.

W tej chwili w samej Sevilli zarejestrowanych jest tysiąc czterysta powozów, ale wszystkich – znacznie więcej. Rzecz jednak w tym, że tylko te z rejestracją mogą startować w zawodach i uczestniczyć w imprezach afiliowanych przez ichniejsze stowarzyszenie. I tak, bez rejestracji nie mają na przykład wstępu na największe na świecie święto koni andaluzyjskich, którego organizatorem jest właśnie nasz bohater. Impreza zlokalizowana w Sevilli trwa cztery dni. W jej trakcie odbywają się: pokaz hodowlany, zawody w skokach przez przeszkody, swój czas mają również kolekcjonerzy powozów.

Archiwum domowe JVG

Kiedy Jose Varo Garrido poczuł się pewnie na koźle starej bryczki, wystartował – jako pierwszy Hiszpan – w słynnych zawodach w Cuts w Francji. Wygrywał wielokrotnie. Jego rodacy zaczęli mu towarzyszyć dopiero po kilku latach. Jose stawał też na podium w Portugalii i Niemczech. Teraz marzy o laurach we Włoszech, w których jeszcze nie miał okazji powozić. Ma nadzieję, że nastąpi to wkrótce.

– I poznam kolejnych fanów tej dyscypliny. Bo dzięki niej mam już przyjaciół w wielu krajach, także w Polsce. Trzeba bowiem wiedzieć, że zajmujący się powożeniem tradycyjnym stanowią wielką rodzinę. Łączy nas fascynacja końmi i powozami, w jakimś sensie historią. Nie obca nam też rywalizacja, ale taka w pozytywnym tego słowa znaczeniu. W sumie nieważne, który będziesz na mecie, ważne, że masz pasję i przyjaciół, którzy dobrze ci życzą.  (hnk)

 

 

    Print       Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nie zamieszczamy komentarzy niepodpisanych imieniem i nazwiskiem. Jeśli Autor zastrzeże swoje dane, pozostaną one wyłącznie do wiadomości redakcji.