Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  artykul_glowny  >  Bieżący Artykuł

MARZENY NIEWĘGŁOWSKIEJ* LEKCJA CZWARTA

Chciałoby się powiedzieć, że koń na wolności…

Fot. FAPA-PRESS

Konie, choć udomowione około trzech i pół tysiąca lat p.n.e. wciąż, nawet jeśli są ułożone znakomicie, kierują się przede wszystkim instynktem. Instynktem, który determinuje ich błyskawiczne reakcje, pozwala wychodzić zwycięsko z opresji, gwarantuje przetrwanie.

                                               CZYSTY KOŃ, PIĘKNY KOŃ

Chciałoby się powiedzieć, że koń na wolności dba o higienę własnymi kopytami. Ale kiedy jest pod naszą kuratelą, dbać o niego musimy my i to własnymi rękoma. Sam w warunkach stajennych się nie wyczyści. Codzienne zabiegi pielęgnacyjne – szczotkowanie, czesanie, czyszczenie kopyt – spoczywają na nas. Szczególnie ważne są przed jazdą. W sierści mogą znajdować się drobinki piasku lub bryłki ziemi. Tworzą się też tzw. zaklejki. Są to zaschnięte grudki brudu mogące – pod wpływem ucisku popręgu i siodła – kaleczyć. Pod sierścią mogą znajdować się też niewidoczne z zewnątrz rany po ugryzieniach robactwa, ale też kumpli z padoku. Nawet niewielkie tego typu obrażenia nierzadko powodują zakażenie, a w konsekwencji, czasem na bardzo długo, wyłączenie konia z użytkowania. Niewykluczone, że obolałe, niezauważone w porę „chore” miejsca sprawią, iż koń pod siodłem będzie zachowywał się niespokojnie, tym samym NIEBEZPIECZNIE!   

Fot. FAPA-PRESS

Systematyczne czyszczenie, przy okazji dokładne przeglądanie całego ciała, jest elementarnym obowiązkiem jeźdźca. Pamiętajmy jednak, że zabiegi pielęgnacyjne nie powinny odbywać się w boksie. Przyczyna trywialna: kurzymy, zsypujemy piach z sierści, szczotek i zgrzebeł na podłogę. Wszystko osiada na słomie i sianie. Koń to wdycha, wprowadza do przewodu pokarmowego. A potem kolki, astmy niby nie wiadomo skąd, a właśnie m.in. stąd. Oczywiście mogą być sytuacje, choćby z racji  intensywnych opadów, silnych wiatrów… że musimy go wyczyścić w boksie. Wówczas  ściółkę i leżące siano odsuwamy na bok.

Do czyszczenia trzymamy konia w ręku na uwiązie lub wiążemy do uchwytu, jaki w każdym boksie być powinien. Wiążemy tylko i wyłącznie węzłem bezpiecznym, a więc takim, który jednym pociągnięciem da się rozwiązać. A wszystko na wszelki wypadek. Mamy przecież do czynienia z wielkim, dzikim zwierzęciem, choć oswojonym.

Bezpieczny węzeł; rys. EWA JAWORSKA

Na czas czyszczenia w żadnym razie nie ryglujemy więc drzwiczek boksu. Przymykamy je, by koń myślał, że są zamknięte, a my w razie zagrożenia, żebyśmy mieli możliwość ewakuowania się.

Fot. FAPA-PRESS

Jeśli konia czyścimy poza stajnią, na powietrzu,  pamiętajmy ażeby wyprowadzając go, otworzyć mu drzwi boksu na całą szerokość. Często zapominamy, że koń, zwłaszcza w porównaniu z nami, jest bardzo dłuuuugi. Jeżeli więc promień skrętu ma niewielki, może się uderzyć w biodro, nogę, a to boli. Może też się wystraszyć! A co zrobi wystraszony? – tego nie wie nikt.

Zabiegi pielęgnacyjne na powietrzu, tak jak w boksie, wykonujemy z koniem uwiązanym lub trzymanym w ręku na uwiązie. Czyścimy od góry, najpierw głowę, szyję, plecy, potem boki, na końcu podbrzusze i nogi. Stosując taką kolejność, nie pobrudzimy tego, co wcześniej wyczyściliśmy. I uwaga: nigdy, nawet czyszcząc najniższe odcinki nóg, nie kucamy przy koniu tylko się nachylamy. Kucając możemy być wciągnięci pod jego brzuch (najczęściej robi to tylną nogą), a wówczas lepiej nie myśleć, co może się wydarzyć.    

Ruchy szczotką, zgodnie z układem sierści, wykonujemy długie, delikatne acz zdecydowane. Kiedy wypucujemy naszego zwierza z jednej strony, przechodzimy na drugą. Ale NIE pod brzuchem konia! Możliwości są dwie: pod szyją lub za zadem. Jeśli za zadem to albo wielkim łukiem, by koń, chcąc kopnąć, nie dosięgnął nas, albo najbliżej jak to możliwe, niemal ocierając się o tylne nogi. Wówczas najwyżej nas odepchnie, ale nie uderzy z dużą siłą. Przechodząc z tyłu, naszą dłoń przesuwamy po grzbiecie i zadzie, ani na chwilę jej nie odrywając od końskiego ciała – pierwsza zawsze „idzie” ręka, my podążamy za nią. To jasny przekaz dla konia, że jesteśmy blisko. My z kolei czujemy każde napięcie mięśni, które powie nam o ewentualnej bolesności albo o zdenerwowaniu konia naszą obecnością i tym, co w danym momencie robimy.

Fot. FAPA-PRESS

Na końcu zabiegów kosmetycznych bierzemy się do kopyt. Zwyczajowo, choć nie jest to konieczne, czyścimy je po kolei. Nie łapiemy konia od razu za kopyto, ale otwartą dłonią, zaczynając na wysokości łopatki bądź biodra, zjeżdżamy w jego kierunku po nodze, jakbyśmy ją głaskali. Od zewnętrznej strony do wewnętrznej. Kiedy dłoń znajdzie się na wysokości kasztana** (przednia noga), lekko go uciskamy, wówczas koń podnosi nogę, a my od razu ją chwytamy. W przypadku tylnej kończyny, lekko stukamy w kość śródstopia lub uciskamy guz piętowy. Możemy też chwycić delikatnie za ostrogę i w ten sposób spróbować unieść tak przednią, jak zadnią nogę. Czasem zwierzę w pierwszym momencie podkurczy tylną nogę lub wyciągnie ją, jakby się przeciągało. Takie ruchy wykonuje przeważnie nie dlatego, że chce się nam wyrwać. Próbuje jedynie przyjąć najwygodniejszą dla siebie pozycję. Nie szarpmy się więc z nim, da znać, że jest gotów. Po wyczyszczeniu, nogę odstawiamy delikatnie na ziemię, nigdy nie puszczamy jej gwałtownie. 

 

Rys. EWA JAWORSKA

Ostrogi są na przednich i tylnych nogach; rys. EWA JAWORSKA

Bywa jednak, że nachylając się przy koniu w trakcie czyszczenia kopyt, ten będzie próbował się na nas oprzeć. Może to być oznaką braku zaufania, bo na przykład ktoś w podobnej sytuacji go skrzywdził i dlatego teraz koń nie chce nam „oddać” nogi. Nie bierzemy jej na siłę, nie walczymy.

Może być też inny powód: dawna lub obecna kontuzja kończyny przeciwnej do tej, którą czyścimy. Takie zachowania bezwzględnie zgłaszamy instruktorowi, on zdecyduje, co z tym fantem zrobić.  Bo pamiętajmy: nie utrzymamy kilka razy cięższego od nas zwierzęcia na własnych plecach. (hnk)

          

* MARZENA NIEWĘGŁOWSKA:

Fot. FAPA-PRESS

Na co dzień związana z „Zaczarowanym Wzgórzem” – ośrodkiem szkoleń jeździeckich w Czasławiu opodal Wieliczki. Instruktorka jeździectwa z wieloletnim doświadczeniem; zoofijoterapeutka koni. Przez dwa i pół roku pracowała z dzikimi ogierami. Na jednym z nich wystartowała w I Mistrzostwach Polski w Jeździe bez Ogłowia o Puchar Bałtyku i w konkurencji TREIL wygrała. Pracuje z młodymi końmi, przygotowuje je do pracy pod siodłem. Jest, wraz z BARBARĄ DRAUS, współzałożycielką Szkoły dla Prawdziwych Koniarzy. Absolwenci tej placówki odnoszą sukcesy w skokach przez przeszkody, zawodach TREC PTTK, rajdach i mistrzostwach Polski w jeździe bez ogłowia.

** Kasztany: zrogowacenie na nogach, pozostałości po piątych palcach, które w trakcie ewolucji zanikły.

 

 

 

 

 

    Print       Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nie zamieszczamy komentarzy niepodpisanych imieniem i nazwiskiem. Jeśli Autor zastrzeże swoje dane, pozostaną one wyłącznie do wiadomości redakcji.