Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  artykul_glowny  >  Bieżący Artykuł

MARZENY NIEWĘGŁOWSKIEJ* LEKCJA DZIESIĄTA

Jakże często marzenie o własnym koniu rodzi się już z chwilą pierwszej lekcji na lonży, a bywa, że i wcześniej. I choć o koniu jeszcze wtedy nie wiemy nic albo prawie nic, już go pragniemy. Takiego pięknego, cudownego, przytulaśnego. Nie zdajemy sobie jednak sprawy, jakim wyzwaniem jest ten nasz własny, wyśniony zwierz. Brak elementarnej wiedzy właściciela może być powodem tragicznych konsekwencji i to dla konia. Bo skąd właściciel ma wiedzieć, że zwierzęciu coś dolega, jeśli nigdy wcześniej, na przykład w szkółce, nie spotkał się z podobnym przypadkiem? Skąd ma wiedzieć, że musi natychmiast wezwać lekarza? Kulawiznę zauważy, choć nie zawsze, jeśli jednak coś niepokojącego dzieje się w przewodzie pokarmowym, może się już nie zorientować. Ileż to razy widziałam konia wywijającego górną wargę, a niewtajemniczeni, nie znający się na rzeczy komentowali: o jak się śmieje. Może się śmieje, a może to jednak reakcja na silne bóle brzucha…

Fot. FAPA-PRESS

Konie, choć udomowione około trzech i pół tysiąca lat p.n.e. wciąż, nawet jeśli są ułożone znakomicie, kierują się przede wszystkim instynktem. Instynktem, który determinuje ich błyskawiczne reakcje, pozwala wychodzić zwycięsko z opresji, gwarantuje przetrwanie.       

WŁASNY KOŃ

Jakże często marzenie o własnym koniu rodzi się już z chwilą pierwszej lekcji na lonży, a bywa, że i wcześniej. I choć o koniu jeszcze wtedy nie wiemy nic albo prawie nic, już go pragniemy. Takiego pięknego, cudownego, przytulaśnego. Nie zdajemy sobie jednak sprawy, jakim wyzwaniem jest ten nasz własny, wyśniony zwierz.

Mój znajomy też sobie sprawy nie zdawał i po kilku miesiącach pobieranych lekcji w szkółce, kupił gorącokrwistą klacz; do tego po przejściach, o czym nie miał pojęcia. Gdyby jeszcze wstawił ją do stajni w jakimś ośrodku jeździeckim, w którym mógłby liczyć na pomoc instruktorów i rady doświadczonych koniarzy, powiedziałabym: pół biedy. Ale on  pewny swoich umiejętności, wynajął chłopską stajnię we wsi. Bywał tam kilka razy w tygodniu. Troszczył się o konia, a jakże! Słowa złego nie powiem. Karmił, czyścił, szczepił, zawsze na czas wzywał kowala. I oczywiście jeździł wierzchem, tak jak go uczono: najpierw kilkunastominutowa rozgrzewka w stępie na padoku, a potem, hulaj dusza piekła nie ma i w teren. Samotnie, co już wymaga z mojej strony ostrej reprymendy. Niech się coś stanie, co wtedy? Ileż to razy koń go poniósł, ileż razy z niego spadł. To właściwie cud, że ów znajomy jest cały i zdrowy. Bywało więc straszno, bywało śmieszno. Kiedyś w lesie dogonił go zastęp kilku jeźdźców. Jeden z nich zapytał, czy aby klacz się nie grzeje[1], bo konie ciągnęły do przodu jak nigdy. Ten z pewnością w głosie odparł: nie, nie, zdążyła się rozgrzać,  już dwie godziny jeździmy. Nieznajomi nie wiedzieli, co powiedzieć, ale co pomyśleli, a ile się przy tym w duszy pośmiali, to ich.

Brak elementarnej wiedzy właściciela może być powodem tragicznych konsekwencji i to dla konia. Bo skąd właściciel ma wiedzieć, że zwierzęciu coś dolega, jeśli nigdy wcześniej, na przykład w szkółce, nie spotkał się z podobnym przypadkiem? Skąd ma wiedzieć, że musi natychmiast wezwać lekarza? Kulawiznę zauważy, choć nie zawsze, jeśli jednak coś niepokojącego dzieje się w przewodzie pokarmowym, może się już nie zorientować. Ileż to razy widziałam konia wywijającego górną wargę, a niewtajemniczeni, nie znający się na rzeczy komentowali: o jak się śmieje. Może się śmieje, a może to jednak reakcja na silne bóle brzucha… To wszystko trzeba wiedzieć, jeśli chce się chować konia na własną rękę, w izolacji od innych koniarzy.

Fot. FAPA-PRESS

Wiedza merytoryczna oczywiście wiedzą, ale to też nie wszystko. Koń kosztuje. Często mówi się, że łatwiej uzbierać na jego zakup, niż codzienne utrzymanie. To prawda, że mając własną stajnię, wydatki są stosunkowo niewielkie, ale tylko do czasu! Gdy koń zachoruje, rosną w postępie geometrycznym. Nie daj Boże jakaś operacja, a w skarbonce powietrza przybywa z chwili na chwilę. Do tego koszty transportu. Może się przecież zdarzyć, że koń na tyle poważnie zachoruje, że nawet najznakomitszy lekarz weterynarii, nie da rady mu pomóc w warunkach polowych. Jedynym ratunkiem okazuje się wtedy natychmiastowa wizyta w klinice. Dobrze, jeśli mamy koniowóz albo przynajmniej sąsiada z takim wehikułem. Niestety – i z tego też warto sobie zdawać sprawę – najbliższy szpital może znajdować się wiele kilometrów od naszej stajni – taka jest rodzima rzeczywistość. A wtedy rozpoczyna się walka z czasem. Bywa, i to wcale nie tak rzadko, że pacjent i właściciel przegrywają ją właśnie  z powodu lokalizacji…

Wydatki rosną też, gdy koń się starzeje. W pewnym wieku zaczynają wypadać mu zęby, a to znaczy, że nie da rady już trawić owsa, potrzebuje specjalnych (drogich!) pasz dedykowanych staruszkom.

    Przeczytawszy moje słowa, w błędzie będzie ten, kto uzna, że jestem przeciwniczką „własnych koni”. Nic podobnego, sama też miałam i to niejednego. Ale przestrzegam: na koniach, ażeby je hodować, trzeba się znać. Chodzi o ich zdrowie, i o czym powiedziałam wcześniej, o nasze i koni bezpieczeństwo. (HNK)

 

* MARZENA NIEWĘGŁOWSKA:

Fot. FAPA-PRESS

Przez lata związana z „Zaczarowanym Wzgórzem” – ośrodkiem szkoleń jeździeckich w Czasławiu opodal Wieliczki. Instruktorka jeździectwa z wieloletnim doświadczeniem; zoofizjoterapeutka koni. Przez dwa i pół roku pracowała z dzikimi ogierami. Na jednym z nich wystartowała w I Mistrzostwach Polski w Jeździe bez Ogłowia o Puchar Bałtyku i w konkurencji TREIL wygrała. Pracuje z młodymi końmi, przygotowuje je do pracy pod siodłem. Jest współzałożycielką Szkoły dla Prawdziwych Koniarzy. Absolwenci tej placówki odnoszą sukcesy w skokach przez przeszkody, zawodach TREC PTTK, rajdach i mistrzostwach Polski w jeździe bez ogłowia.

 [1] Inaczej: klacz ma ruję, jest gotowa do zapłodnienia, wydziela z pochwy substancję, która wabi ogiery nawet z odległości kilkudziesięciu kilometrów.

    Print       Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nie zamieszczamy komentarzy niepodpisanych imieniem i nazwiskiem. Jeśli Autor zastrzeże swoje dane, pozostaną one wyłącznie do wiadomości redakcji.