Estera Dobiecka: absolwentka zootechniki, instruktorka jazdy konnej, właścicielka stajni „Esterville” w Starym Pudłowie w woj. łódzkim. Uczestniczy w programie ochrony zasobów genetycznych koni rasy wielkopolskiej.
Przejęte po babci gospodarstwo, zamieniła siedem lat temu w ośrodek jeździecki Esterville. Trzyma tam kilkanaście koni, w tym czternaście swoich. W stadzie żyje m. in. ruda Zulejka, klacz dla właścicielki szczególna, bo ostatnia z babcinej hodowli.
Znamy się jak łyse kobyły. Jeździłam na niej już jako mała dziewczynka. Jest wszechstronna: chodzi w bryczce, pod siodłem, w hipoterapii. Pozostałe konie albo kupiłam, albo wyhodowałam sama w ramach programu ochrony zasobów genetycznych koni rasy wielkopolskiej. Rasy zagrożonej.
Dość powiedzieć, że o ile w roku 2010 liczba klaczy wpisanych do głównej części ksiąg hodowlanych wynosiła 1877 to w roku 2021 już tylko 698.
Uczestnictwo w programie to jedna z kilku form działalności Estery Dobieckiej. Istotną są lekcje jazdy, których udziela blisko setce uczniów. Uprawnienia instruktorskie zdobyła lata temu. Praktyczny egzamin zaliczyła za pierwszym podejściem, ale i tak ma co wspominać. Raz, że przebiegał w sposób nietuzinkowy; dwa: jeźdźcy oprotestowali jeden z pomysłów egzaminatora.
Tak było! Prowadzący zafundował nam przejażdżkę w teren po Grudziądzu i okolicy. Przemieszczaliśmy się więc ulicami i lasami. Najgorzej mieli ci, którzy nie znali miasta. Jak utknęli na czerwonym świetle, to musieli się domyślać, gdzie czołówka zastępu skręciła. A że było nas piętnaścioro, to gęsiego zajmowaliśmy kawał ulicy. Szczęśliwie nikt się ni zgubił. Na zakończenie egzaminu mieliśmy pokonać w lesie kłodę średnicy około 120 centymetrów. Wtedy wszyscy powiedzieliśmy „nie”. I wcale nie dlatego, że brakowało nam umiejętności, ale dosiadaliśmy tak różnych koni – od kucy po duże, nawet trafił się zimnokrwisty – że niektóre z nich nie dość, iż niewprawione, to jeszcze na taką przeszkodę miały za krótkie nogi. Byłoby to niesprawiedliwe. Egzaminator dał się ubłagać i wszyscy wróciliśmy do stajni z tarczą.
I tak Estera Dobiecka została wykwalifikowaną instruktorką, co warto podkreślić, jako że przepisy (o zgrozo!) zmieniły się i dziś każdy, nawet niemający pojęcia ani o koniach, ani o dosiadzie, może jeździectwa nauczać.
– Nauczanie rzeczywiście sprawia mi frajdę, ale dziś wolałabym już przede wszystkim prowadzić pensjonat z prawdziwego zdarzenia; wówczas zajęcia z jeźdźcami stanowiłyby jedynie dodatek. Dążę do takiej zmiany. Nastąpi w ciągu kilku lat.
A my, jak to mamy w zwyczaju, trzymamy kciuki za wszelkie dobre pomysły służące koniom i ludziom. (HNK)
Bardzo fajny artykuł. Trzymam kciuki za Panią Esterę 😀