Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  artykul_glowny  >  Bieżący Artykuł

ODSZEDŁ LEONARD PIETRASZAK (1936 – 2023)

1 lutego, w wieku 86 lat, odszedł Leonard Pietraszak, wybitny aktor teatralny, filmowy i telewizyjny.

1 lutego, w wieku 86 lat, odszedł Leonard Pietraszak, wybitny aktor teatralny, filmowy i telewizyjny. Interesował się sztuką, kolekcjonował polskie malarstwo z przełomu wieków XIX i XX. Nieobojętny na los zwierząt. Kochał psy, ptaki, konie… O  fascynacji tymi ostatnimi, opowiedział mi dwadzieścia jeden lat temu. Tekst, który wówczas napisałem, znalazł się w mojej książce „Koń to jest ktoś”. (Oficyna Wydawnicza Rytm, Warszawa 2003). Oto fragmenty:

MODA NA KONIE NIE PRZEMIJA

(…) Rola pułkownika Krzysztofa Dowgirda w serialu telewizyjnym Czarne chmury (1973) w reżyserii Andrzeja Konica sprawiła, że mogłem przeżywać największą w moim życiu hipiczną przygodę. Już sam etap kilkumiesięcznych przygotowań aktorów do jazdy konnej był niezwykle frapujący, atmosfera zaś jaką tworzył nasz nauczyciel, słynny major Ludwik Ferenstein, niezapomniana.

Nie myślcie, że nauczycie się jeździć – powtarzał wielokrotnie. – To jest po prostu niemożliwe! Chodzi o to byście ładnie na koniu wyglądali.

(…) W efekcie nauczył nas znacznie więcej. Dawałem sobie radę w najtrudniejszych scenach. Tylko raz zastąpił mnie dubler, i to wcale nie dlatego, że sam bym nie podołał. W końcu byłem młody, wysportowany. Ale skok z mojego konia na galopującego perszerona w zaprzęgu istotnie wiązał się z ryzykiem. Reżyser obawiając się wypadku, kazał tę scenę wykonać kaskaderowi. Miał przeczucie. Dublujący mnie Jurek Celiński chwycił spiętą, najprawdopodobniej zbyt luźno, uprząż i zsunął się pod koła ciężkiej karocy, łamiąc nogę.

(…) Wierzchowce w galopie czy na pastwisku, to coś porywającego. Ileż takich widziałem w Galewicach przy okazji zdjęć do Rodziny Połanieckich (1978) Jana Rybkowskiego. Pędzące klacze ze źrebakami. Wrażenie niesamowite. Nic przeto dziwnego, że konie stanowią odwieczny temat w sztuce. Wzdychają do nich malarze, niestety nie tylko ci z talentem. Wierzchowca można bowiem tak namalować, że odechce się go lubić. Ale dobrego obrazu nikt w domu się nie powstydzi. I co ciekawe, wśród polskich antykwariuszy, kolekcjonerów malarstwa, jedynie moda na konie nie przemija.

Zachwycam się płótnami między innymi Kossaków, Józefa Brandta, Władysława Szernera i mało znanego w kraju Ludwika Gędłka, którego odkryłem przypadkiem w polskim muzeum w Chicago. Ale fascynacja fascynacją. Nasuwa mi się pewna refleksja. Z jednej strony twórcy wynoszą konie na piedestał, z drugiej, zwykli zjadacze chleba chcą dla tych zwierząt robić więcej, niż mogą, ale z trzeciej są ci, którzy odwdzięczają się swoim szkapom za wieloletnią harówę, sprzedając je na rzeź.  Byle zarobić. Nawet mało, ale nie popuścić! I właśnie dlatego, kiedy Mariusz Krzemiński, aktor, mój młodszy kolega, zainicjował akcję wykupienia źrebaka z rzeźni, bez chwili wahania dołożyłem swój grosz.

                                                           Piotr Dzięciołowski

 

    Print       Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nie zamieszczamy komentarzy niepodpisanych imieniem i nazwiskiem. Jeśli Autor zastrzeże swoje dane, pozostaną one wyłącznie do wiadomości redakcji.