W drodze na uroczystości jeden koń skręcił kark, w drodze powrotnej inny dostał zapaści. Martwego pozostawiono na ponad miesiąc w rozlewisku zalanych łąk.
W uroczystościach z okazji 151 rocznicy Powstania Styczniowego zorganizowanych 6 kwietnia w gminie Strachówka, uczestniczyli m.in. członkowie Stowarzyszenia Miłośników Kawalerii im. 1 Pułku Ułanów Krechowieckich, funkcjonującego przy Ośrodku Jeździeckim „Galop” w Kobyłce koło Warszawy. W drodze do miejscowości Kąty Wielgi jeden ze Stowarzyszeniowych koni, Lord, wpadając w rowek po – jak się dowiedzieliśmy – skradzionych przewodach elektrycznych, skręcił kark. W drodze powrotnej, inny koń, Dino, dostał zapaści i – co czytamy w oświadczeniu e-mailowym szefa stajni „Galop” Andrzeja Michalika – przewrócił się na kępę traw znajdujących się na środku rozległego rozlewiska zalanych łąk, na które nieopatrznie wjechaliśmy. Moi dwaj koledzy wyjechali z mokradła, uwiązali konie i we trzech próbowaliśmy przez około trzy godziny ratować konia (…), niestety ze względu na zapadający zmrok i stwierdzenie faktu, że koń nie daje oznak życia, odpuściliśmy i wyszliśmy z wody, na domiar złego zamokły nam telefony i nie mogliśmy się z nikim skontaktować. Następnego dnia rano pojechaliśmy na to miejsce i po ocenie sytuacji, że ze względu na wysoki stan wody ok. 1 metra, nie możności jakiegokolwiek dojazdu zabrać padłego konia. Do najbliższych zabudowań (było – dopisek HNK) ponad 1,5 km. dookoła las i rozlewiska, pojąłem decyzję o pozostawieniu zwłok konia na miejscu.
Nie mamy najmniejszych powodów, by poddawać w wątpliwość relację pana Andrzeja Michalika. Pytamy jednak, jak to się stało, że martwy Dino leżał tam ponad miesiąc? Czyżby nie wezwano na miejsce jednostki utylizacyjnej – ta dysponuje odpowiednim sprzętem do odtransportowywania zwłok nawet z podmokłego gruntu? O zdarzeniu nie wiedziały też zapewne ani Sanepid, ani inspekcja weterynaryjna. Trudno bowiem sobie wyobrazić, by dopuściły ażeby zwłoki konia leżały na otwartym terenie aż tak długo. Rozkładająca się padlina, każda a zwłaszcza tak duża, stanowi zagrożenie dla środowiska, DLA LUDZI! Nie zgłaszanie tego typu przypadków organom do tego powołanym, jest niezgodne z prawem.
Do sprawy wkrótce wrócimy. /jp/
Jak można jednego dnia czyścić konia, siodłać, jeździć na nim, cieszyć się, a później zostawić go na mokradłach? Nie rozumiem…. 'Ułani’, to nie wojna że dookoła czai się wróg i trzeba troszczyć się o własne życie…. nie okazaliście się godni tego miana. Wstyd i jeszcze raz wstyd! Dla mnie jesteście zwykłymi hipokrytami!
Cóż rzec..
Osoby, które powinny pielęgnować tradycje, osoby wydawałoby się na odpowiednim miejscu..
Wstyd i hańba, na 4 jadace na uroczystość konie dwa tracą życie tylko i wyłącznie przez ludzką głupotę. Żadne tłumaczenia i żadne słowa nie cofną czasu. Przez takie osoby wstyd mi, że jestem z tego samego – ludzkiego – gatunku.
Życzę szanownemu Panu aby karma wróciła, wszkaże każdy powinien mieć to na co zasługuje.
TO PRZERAŻA .Jak można było go tak zostawić….. trudno w to uwierzyć.
dupska wozic stradze dziady potrafią na więcej ich nie stac..normalne oby któryś z nich tak kiedyś w błocie leżał,a chętnie jeszcze na niego natepnę!!!!
Taaa ułani… Nie znam żadnego który troszczy się okonia . Brak słów :/
Dwa konie jednego dnia… Niezły wynik. Proponuję owemu panu zmienić fach i zacząć występować na pokazach rzeźników, uzbroić się w topór, fartuch. Nawet totalny laik zanim wyjedzie z koniem w nowy teren, SPRAWDZA GO i nie jedzie w ciemno. Nawet głąb wie, że obcy teren może mieć różne niespodzianki i pułapki. Druty po dawnych ogrodzeniach, dziury w ziemi, wystające duże szkło czy blacha. Szkoda że część artykułów w sieci została usunięta.
Co do zatrucia środowiska – to zwykły ferment ludzi nie rozumiejących praw natury – której naturalne zwłoki nie są w stanie zatruć, a w wodzie stanowiłyby zagrożenie o tyle, o ile byłaby to woda pitna.