HABITUACJA: (fizjologia); stopniowy zanik lub zmniejszanie się reakcji człowieka lub zwierzęcia na powtarzający się bodziec, zwłaszcza monotonny i nie mający istotnego znaczenia dla organizmu. (Encyklopedia Popularna PWN)
Ćwiczenia mające na celu oswajanie koni z przeróżnymi przedmiotami, zjawiskami i zachowaniami zarazem wzmacniające porozumienie między zwierzęciem a człowiekiem stają się coraz modniejsze. Ich przydatność dostrzegamy przede wszystkim w kontekście naszego – jeźdźców – bezpieczeństwa.
– Dzięki habituacji konie nabierają pewności siebie, stają się bardziej opanowane, odważniejsze, mniej płochliwe w zetknięciu z nieznanym, a to nadzwyczaj ważne, zwłaszcza dla tych, którzy ich dosiadają – mówi Marzena Niewęgłowska, trenerka „Zaczarowanego Wzgórza”, ośrodka szkoleń jeździeckich w Czasławiu opodal Wieliczki. – Ćwiczeń oswajających z przeróżnymi „nowościami” są setki. Można je dowolnie konfigurować, a w trakcie ich stosowania używać dziesiątek rekwizytów: folie, piłki, hula-hop, flagi. Znakomicie sprawdzają się też wszelkiego rodzaju przeszkody: mostki, schodki, czy wąskie gardła, przez które koń musi się przecisnąć… Nim jednak zaczniemy treningi habituacyjne, bezwzględnie namawiam do zwrócenia się o pomoc do zaufanego nauczyciela, który ma w tej materii doświadczenie. Zapyta ktoś: ale po co? Przecież nikt nie musi tłumaczyć, jak rzucać piłką w kierunku konia, jak go głaskać makaronami, jak machać wokół niego batem z uwiązanym kawałkiem materiału. Niby tak, ale nie do końca. Trzeba wiedzieć, ile ćwiczeń można jednorazowo wykonać, by nie były zbyt uciążliwe dla konia; jak często je powtarzać, by zostały przez niego utrwalone – dla każdego osobnika wygląda to inaczej. Istotne też, by wiedzieć, w którym momencie skończyć. Koń ma wiedzieć, że dziękujemy mu za trening z chwilą, gdy wykona z powodzeniem zlecone przez nas ćwiczenie. Nie może być tak, że kończymy zajęcia, bo nie potrafimy wyegzekwować określonego zadania. Jeśli bowiem koń zorientuje się, że taka furtka istnieje, będzie z niej chętnie korzystał. A wówczas marne szanse, byśmy czegoś go nauczyli.
Jeśli zadanie okazuje się zbyt trudne, zastępujemy je łatwiejszym, ale koń musi myśleć, że to jest dalszy ciąg tego samego ćwiczenia. Na przykład: uczymy konia chodzić po schodkach. Nie udaje się nam sprawić, by za drugim czy trzecim razem pokonał wszystkie stopnie, przerwijmy więc po trzech i pozwólmy mu przeskoczyć je w poprzek. Będzie myślał, że ćwiczenie miało na tym polegać.
Następnym razem spróbujmy namówić go do pokonania czterech, może pięciu schodków. Jest nadzieja, że po kilku dniach krótkotrwałych treningów nauczy się pokonywać je z góry na dół, z dołu do góry. Dlaczego jednak zaznaczam „krótkotrwałych”? Przedłużanie zajęć sprzyja dekoncentracji. Trening z koniem, który nie jest skupiony na swoim nauczycielu to strata czasu. Dekoncentracji sprzyja też serwowanie ćwiczeń zbyt trudnych. Powinniśmy je dawkować proporcjonalnie do umiejętności i zdolności konia. Jeśli przekroczymy cienką granicę, zwierzę zacznie się zniechęcać, a nie mogąc poradzić sobie z wyzwaniem będzie traciło do nas zaufanie. Przekreślimy więc jeden z elementarnych celów habituacji – wzmocnienie relacji między nami a nim.
Poniżej jeszcze kilka ćwiczeń habituacyjnych, które specjalnie dla nas zaaranżowała Marzena Niewęgłowska. Powtórzymy jednak za nią, że nim zaczniemy je stosować, skonsultujmy się z kimś, kto ma doświadczenie w oswajaniu koni takimi metodami.