Jerzy Rubersz: z wykształcenia historyk, absolwent Uniwersytetu Łódzkiego, nauczyciel jazdy konnej w Technikum Hodowli Koni w Wolborzu, kaskader. Radzi, wyjaśnia, podpowiada. Dziś na łamach HEJ NA KOŃ po raz dziesiąty.
Turystyka jeździecka to coraz popularniejsza forma spędzania wolnego czasu. Przybywa szlaków konnych, a wraz z nimi baz postojowych. Jeździć jest gdzie, pozostaje jedynie przed wyprawą zapiąć wszystko na ostatni guzik.
– Dobrze, ażeby organizator znał trasę, przejechał ją w siodle wcześniej i zaplanował etapy rajdu dostosowując je do możliwości koni i ludzi. Co prawda uczestnicy nie muszą być wytrawnymi jeźdźcami – poruszają się głownie stępo-kłusem – jeśli jednak mają pokonać drogę na przykład 150 kilometrów, to wypada, by związki z końmi mieli w miarę systematyczne. W przeciwnym razie dostaną zakwasów i przyjdzie im pokonywać trasę pieszo. Z kolei konie nie tyle powinny, ile muszą być solidnie przygotowane kondycyjnie – i co równie ważne – psychicznie. Na rajdy wybierają się przecież dzieci i osoby zaawansowane wiekiem. Bezpieczeństwo jest więc na pierwszym miejscu! Wierzchowce, które nie są należycie ujeżdżone, które płoszą się na widok fruwającego listka i nie wybaczają jeźdźcom błędów – wypadają z gry.
Rajdowe konie muszą też być przyzwyczajone do noszenia bagażu.
– Jeśli za uczestnikami wyprawy nie podąża wóz taborowy albo samochód dostawczy, to cały majdan trzeba załadować na grzbiet konia. Ubranie, jedzenie, środki myjące, opatrunkowe, zgrzebło, kopystkę… bywa też, że przynajmniej jedną porcję owsa. Trochę tego jest. Pamiętajmy więc, że bagaż musi być rozmieszczony symetrycznie. To bardzo ważne! Najlepiej w sakwach – koniecznie przeciwdeszczowych.
Rajdowcy używają często sprzętu westowego.
– Tak, bo to sprzęt sprawdzony przez kowbojów przeganiających bydło setki kilometrów. Zapewnia komfort i koniowi, i jeźdźcowi. Obszerne siodło z dużym siedziskiem jest wygodne, a przy tym tak skonstruowane, że pełni funkcję amortyzującą, nie obija końskiego grzbietu. Leży na grubym i miękkim padzie westowym. Najnowocześniejsze pady – w Polsce niestety występują rzadko – masują podczas jazdy końskie plecy, a dzięki specjalnej „podszewce” zapewniają przepływ powietrza.
Również popręgi są dziś tak szyte, by ściągnięta nimi skóra konia, mogła oddychać. Zapewniają to kanaliki powietrzne, z kolei specjalne przyssawki zabezpieczają popręg przed przemieszczaniem się. Niezbędne w wędrówkach rajdowych są napierśniki – sprawiają, że siodło nie zmienia swojego położenia podczas podjazdów pod strome wzniesienia oraz w trakcie holowania ciężkich elementów np. kłód blokujących drogę naszej taborowej furmance. Ważne również, by konie poruszające się w terenie o zróżnicowanym podłożu, były podkute przynajmniej na przednie kopyta. I jeszcze jedna bardzo ważna uwaga: podczas postojów nie wiążemy koni do drzew, bo szarpiąc się mogą doznać poważnych obrażeń. Wierzchowce należy troczyć – jak to czynili kawalerzyści – do rozwieszonej między drzewami liny. Wówczas, nawet jeśli uwiązane, zaczną się niepokoić, nic im się nie stanie.
Dbamy o konie – w każdym razie powinniśmy! Warto też zadbać o siebie. Rajdowa pogoda zmienną jest, trzeba pamiętać, że płata figle.
– Polecam: bawełniane spodnie, kowbojki albo sztyblety. Czapsy chroniące przez obtarciami, ale też przed chłodem. Bieliznę bawełnianą – na zimę warto zaopatrzyć się w tzw. termiczną. Potrzebujemy też okrycia przeciwdeszczowego, zarazem przeciwwietrznego. Ubranie nie może krępować naszych ruchów. Ma być wygodnie i swobodnie. W końcu jedziemy dla przyjemności!
Piotr Dzięciołowski (prawa autorskie zastrzeżone)