Od 5 kwietnia zapraszamy do Muzeum Łowiectwa i Jeździectwa na wystawę „Dziękuję ci koniu”. Ekspozycji towarzyszy książka po tym samym tytułem.
Tytuł wystawy i książki – „Dziękuję ci koniu” – budził kontrowersje. Jakiś taki infantylny, za prosty, za dosłowny. Ale właśnie taki miał być.
Wystawa ma trzy cele. Pierwszy – refleksja, chwila zastanowienia: czy jestem dla mojego konia dobrym opiekunem? Pokazane na ekspozycji ostrogi, kiełzna, baty powinny dać nam do myślenia. No bo czy koń, który odróżnia czy usiadł na nim komar, czy mucha naprawdę wymaga ostrego munsztuka i ostróg? Nawet rekreacyjny spacerowicz?
Cel drugi – pokazanie starego konia, jako dobra samego w sobie. Każdy, kto decyduje się na opiekę nad koniem, musi wiedzieć, że to kilka lat nauki, kilkanaście lat pracy i kilka, czasem kilkanaście lat opieki. Ale ta opieka, to nie powinien być „dopust boży” albo obowiązek, z którego musimy się wywiązać, bo chcemy być w porządku. To może być i przyjemność, i nauka.
Cel trzeci – pokazanie emocji – złych, bo niestety towarzyszyły i cały czas towarzyszą ludzko-końskim kontaktom, ale przede wszystkim dobrych. Każdy opiekun konia, no może prawie każdy, wie ile dobrych uczuć wiąże się koniem. Gdy podczas pracy, zwłaszcza z młodym koniem, uda się poczynić znaczące postępy, mamy ochotę śpiewać. Gdy rodzi się źrebię, łzy cisną się do oczu. Gdy jego koń zakuleje lub pokazuje inne oznaki bólu – serce zaczyna szybko bić, podchodzi do gardła.
Bardzo zależało mi na tym, by ta wystawa i ta książka były naprawdę o koniu, a nie o koniu jako towarzyszu czy atrybucie człowieka. I chyba mi się to udało – zapraszam.
Hanna Łysakowska
PS. HEJ NA KOŃ ma przyjemność być patronem medialnym wystawy