Marcin Sobucki: absolwent Liceum Rzemiosł Artystycznych, właściciel Fabryki Białej Broni, płatnerz w trzecim pokoleniu. Produkuje szable m.in. dla ułanów z historycznych grup rekonstrukcyjnych. Przy okazji słucha ich końskich opowieści. Tyle zostało mu z jazdy wierzchem, na którą dziś kompletnie nie ma czasu. Wykonanie jednej szabli zabiera mu około dwóch tygodni.
Jak ludzie słyszą: Fabryka Białej Broni, to od razu wyobrażają sobie wielkie hale produkcyjne, sztab robotników i nowoczesne maszyny sterowane elektronicznie. Dziwują się więc co niemiara, gdy okazuje się, że cała Fabryka to zaledwie kilka metrów kwadratowych wynajętego garażu na warszawskim Żoliborzu. Ale co tam gabaryty! W tym niepozornym, ciasnym wnętrzu Marcin Sobucki dokonuje płatnerskich cudów przywracając dawny blask oryginałom sprzed wieków, ale przede wszystkim produkując najwyższej próby szable bojowe i ozdobne. A po czym poznać, że są one znakomitej jakości? Wystarczy przeprowadzić trywialny eksperyment. Polega on na uchwyceniu szabli w miejscu rękojeści, skierowaniu ostrza w dół i oparciu go na czymś bardzo twardym. Z chwilą mocnego nacisku, głownia powinna się odchylić od pionu kilka, kilkanaście centymetrów. W prawo, w lewo… Kiedy nacisk ustępuje, głownia wraca do pozycji wyjściowej, nie pozostawiając jakichkolwiek odkształceń. Kiepskie szable wyginają się trwale. Są też takie, które w ogóle się nie wyginają, bo pseudo płatnerzy robią je ze zbyt grubej blachy. Szable Sobuckich trzymają wszystkie standardy, jakie trzymać powinny.
– Zasługa to mojego ojca! On bowiem jest autorem głowni dla klientów Fabryki. Własnoręcznie je wykuwa. Znawcy powiadają, że to głownie najlepsze z najlepszych. Nie tylko wykonywane zgodnie z dawną recepturą, ale niezwykle wytrzymałe. Można nimi ciąć stalowe pręty grubości czterech milimetrów, a na ostrzu śladów nie będzie.
Zawodowstwo w każdym calu. Żadnej fuszerki. Profesjonalizm w rodzie Sobuckich to rodzinne credo. Towarzyszyło i towarzyszy kolejnym pokoleniom. Dziadek Tadeusz Sobucki produkował noże. Z czasem zaczął przyuczać do zawodu swojego syna Marka, pierwsze wskazówki dawał też wnukowi. Kiedy pałeczkę przejął Marek Sobucki, zajął się produkcją szabli i na dobre wciągnął do pracy swojego syna, Marcina. Razem nie tylko zbroili aktorów występujących w Ogniem i mieczem, szykowali również szable dla Jana Pawła II, Ronalda Reagana, Georga Busha, Lecha Wałęsy…
– Nigdy nie zapomnę, jak w moich skromnych progach pojawił się Andrzej Pilecki i zamówił replikę ojcowskiej szabli. To był wyjątkowy dzień, czułem się niezwykle zaszczycony. W końcu płatnerzy w Polsce niemało, a on słysząc o Fabryce Białej Broni wiele dobrego, wybrał się właśnie do mnie. Tremę miałem niewąską. Przeszła mi dopiero, gdy szablę odbierał. Zawiesił ją w domu na honorowym miejscu. Mam satysfakcję, bo jedynie moje repliki uznaje za oryginalne. Własnoręcznie sygnuje przynależne im certyfikaty. To dla mnie nie lada wyróżnienie.
Niektórzy zarzucają Marcinowi Sobuckiemu błąd w sztuce. Na replice widnieje bowiem grawerowany orzełek, ale współczesny nam, różniący się od tego, który miał na szabli Witold Pilecki.
– Nie jest to żaden błąd. Płatnerzowi wykonującemu replikę wolno umieścić wizerunek godła współczesnego sobie. Gdyby to była kopia, to co innego, ale o kopii nie może być mowy. Szabla rotmistrza zaginęła. Wiemy, że była wzoru 21/22 i to cała nasza wiedza. W przedwojennej Polsce też nie produkowano szabli taśmowo. Oficerowie lub podoficerowie zamawiali je indywidualnie w prywatnych wytwórniach. W Warszawie słynne były firmy Gabriela Borowskiego i Alfonsa Manna. Szable różniły się miedzy sobą, choćby dlatego, że były wykonywane ręcznie. Mogły mieć nawet różne długości – trudno sobie bowiem wyobrazić, by oficer wzrostu metr pięćdziesiąt nosił u pasa identyczną, jak wyższy od niego o głowę albo dwie.
Zamawiane dziś u Sobuckiego szable dla wojska, policji, prywatnych odbiorców siłą rzeczy też się różnią nawet materiałem, z którego są wykonywane. Do specjalnych, bardzo drogich zamówień firma stosuje doskonałej jakości przedwojenną stal, której bogaty zapas pozostawił dziadek pana Marcina.
– Jest tego tyle, że jakby mój syn chciał parać się kiedyś płatnerstwem, to i na jego głownie starczy.
Nieodłącznym elementem szabli są pochwy spawane mosiądzem z dwóch identycznych połówek.
– Kiedyś były oksydowane i polerowane. Niestety w kontakcie ze żrącym końskim potem, oksyda się wycierała. Malowano więc pochwy na zielono lub na czarno. Dziś panuje moda na niklowane. Widać współcześni kawalerzyści lubią błyszczeć – żartuje.
Marcin Sobucki produkuje rocznie do czterdziestu pięciu kompletów: szabla-pochwa. Z ojcem zrobił ich ponad dziewięćset. Na każdej szabli widnieje napis Honor i Ojczyzna.
Wielu klientów zamawia dedykację, którą graweruje się po drugiej stronie głowni. Treści są przeróżne, zawsze ważne.
– Też mam! – ze wzruszaniem podkreśla Sobucki i pokazuje szablę z misternie wygrawerowanym tekstem: „Pamiętaj, że Polska to wielka rzecz! Kochanemu Marcinowi w dniu 21 urodzin Ojciec. 11 VIII 2003”
Wielce prawdopodobne, że za jakiś czas i on sprezentuje dedykowaną szablę swojemu synowi. Może w przyszłości, siedmioletni dziś Aleksander, przejmie Fabrykę Białej Broni i będzie kontynuował rodzinną tradycję.
Piotr Dzięciołowski
Kontakt: http://fabrykabialejbroni.pl/ oraz www.facebook.com/fabrykabialejbroni
Strasznie za Tobą tęsknię….
??
Smutno tu strasznie bez Ciebie….
😞
😥
Tęsknie 🥺
Dzisiaj spotkałem Pana Tatę w Twierdzy Modlin. Dalej wykuwa szable! Wspominał o Panu… ma Pana portret na ścianie w kuźni. Proszę pomagać Tacie z góry! Widocznie gdzieś na górze też potrzebowali dobrego rzemieślnika, ktoś musi zbroić hufce św. Michała.
Dzisiaj spotkałem Pana Tatę w Twierdzy Modlin. Dalej wykuwa szable! Wspominał o Panu… ma Pana portret na ścianie w kuźni. Proszę pomagać Tacie z góry! Widocznie gdzieś na górze też potrzebowali dobrego rzemieślnika, ktoś musi zbroić hufce św. Michała.
Dzień dobry, z podziwem i wielkim szacunkiem dla tej wspaniałej twórczości, muszą jednak prosić Pana Marka Sobuckiego o zwrot mojej szabli wz. 34 z pochwą, wysłanej do niego w 2019 r. lub tysiąca złotych! Pozdrawiam i oczekuję odpowiedzi, Janusz Wachowicz.
To proszę zwrócić się do Pana Marka Sobuckiego. Nie jesteśmy pośrednikiem w załatwianiu takich spraw. Nie mamy zresztą żadnych namiarów na Pana adresata.
Z wyrazami szacunku
Redakcja