Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  artykul_glowny  >  Bieżący Artykuł

PAULINA! KONIE, KONIE!

Paulina Kraszewska: technik weterynarii, instruktorka jeździectwa, wspólnie z ojcem hoduje małopolaki.

Uczy jedenastoletnie dziewczynki jeździć konno; przy okazji przypomina sobie, jak sama zaczynała. A zaczynała hipiczną edukację w zastępstwie swojej młodszej siostry, Ani…

 

PAULINA KRASZEWSKA; foto FAPA-PRESS

Paulina Kraszewska: technik weterynarii, instruktorka jeździectwa, wspólnie z ojcem hoduje małopolaki.

Uczy jedenastoletnie dziewczynki jeździć konno; przy okazji przypomina sobie, jak sama zaczynała. A zaczynała hipiczną edukację w zastępstwie swojej młodszej siostry, Ani. Bo to Annę rodzice zapisali do szkółki jeździeckiej. Ta jednak, gdy podstawiono jej osiodłanego konia, stwierdziła, że wsiadać nie zamierza. Mama z tatą zapytali więc starszą Paulinę, czy by nie spróbowała, zwłaszcza, że lekcja była już opłacona. Paulina wsiadła i tak ją wzięło, że po dziś dzień, a było to osiem lat temu, każdą wolną chwilę spędza w siodle.

Kiedy chodziła do szkoły, wolnych chwil było więcej, teraz ograniczają ją matczyne obowiązki: jej córka Hania ma niewiele ponad rok, wymaga więc stałej opieki.

– Na szczęście pomaga mi moja mama. Kiedy zajmuje się wnuczką, ja wsiadam na konia. Od pół roku jeżdżę na moim trzynastoletnim wielkopolskim wałachu. Przewidywalny, spokojny, bardzo dobrze ujeżdżony, tyle że niełatwo na niego się wdrapać, bo ma 175 centymetrów w kłębie. Dobrze, że mąż sprezentował mi schodki, zawsze to wygodniej.

Foto FAPA-PRESS

Wcześniej była Dalia, siwa klacz małopolska.

– Tak, ale musiałam ją sprzedać. Była dla mnie za szybka, do tego płochliwa, zrzucała. Dopóki nie zostałam mamą, specjalnie mi to nie przeszkadzało, ale teraz, gdy mam dziecko, muszę na siebie bardziej uważać. Prawdę mówiąc z Dalią wcale nie chciałam się rozstawać, w końcu byłyśmy razem kilka lat. Gdy na moje ogłoszenie ktoś odpowiadał, informowałam, że nieaktualne. W końcu spasowałam. Rozum podpowiadał, że tak trzeba. Zostało mi wspaniałe wspomnienie, ale też córka Dalii – Drzazga, która zapoczątkowała naszą rodzinną hodowlę małopolaków. Odniosła już pierwszy mały sukces: na Czempionacie młodzieży hodowlanej w „Aromerze” zajęła III miejsce.

Ale nim pojawiła się Dalia – twój pierwszy własny koń – dosiadałaś innych wierzchowców.

– Przede wszystkim Priama, skarogniadego wałacha moich przyszywanych dziadków. Pamiętam, że jak chciałam wybrać się w teren, dziadek mówił: sama nie pojedziesz, bo nie jesteś pełnoletnia. Brał rower i jechał ze mną.

Teraz Paulina jeździ na drugim swoim koniu, na Pliku, ale sporo czasu poświęca też reszcie stada. W sumie mają z tatą Tomaszem pięć małopolaków. Ojciec zajmuje się końmi od niedawna, za to od zawsze się nimi zachwycał. Może to za jego sprawą, ciągnęło do tych zwierząt Paulinę od najmłodszych lat.

Foto FAPA-PRESS

– Pamiętam, jak byłam mała, a w pobliżu naszego domu pojawiały się jakiekolwiek konie, tata wołał: PAULINA! KONIE, KONIE! Wtedy wybiegałam na podwórze i wpatrywałam się w te koniska dopóty dopóki  ostatni nie zniknął za zakrętem.

Dziś może się napatrzeć do woli na własne. Ale dziś też nie tylko patrzenie ją zajmuje. Coraz częściej myśli o nowym rozdziale w swoim jeździectwie, zamierza siodło rekreacyjne zamienić na skokowe. Co z tego wyjdzie, czas pokaże. (jpopr)

 

 

 

 

 

 

    Print       Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nie zamieszczamy komentarzy niepodpisanych imieniem i nazwiskiem. Jeśli Autor zastrzeże swoje dane, pozostaną one wyłącznie do wiadomości redakcji.