Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  artykul_glowny  >  Bieżący Artykuł

GALOPUJ Z PRZYJEMNOŚCIĄ

Paula Przybylska: ekonomistka, kobieta biznesu, matka dwójki dzieci; z mężem Grzegorzem prowadzi w Wierzbnej na Dolnym Śląsku ośrodek jeździecki, hotel i restaurację „Biały Las”. Konno jeździ niemal od urodzenia…

Foto FAPA-PRESS

Paula Przybylska: ekonomistka, kobieta biznesu, matka dwójki dzieci; z mężem Grzegorzem prowadzi w Wierzbnej na Dolnym Śląsku ośrodek jeździecki, hotel i restaurację „Biały Las”. Konno jeździ niemal od urodzenia, ale że ma rodzinę z tak bogatymi tradycjami jeździeckimi, trudno sobie wyobrazić, by mogło być inaczej.

Wszędzie konie; foto FAPA-PRESS

          Kiedy rodzina Mazurków, z której wywodzi się Paula Przybylska, nastała w Pankowie na Śląsku w 1945 roku, na drzwiach stodoły widniały niemieckie napisy: „uwaga miny”. Po kilku dniach okazało się, że żadnych min nie ma, a fałszywe ostrzeżenia wywiesili  poprzedni właściciele. Chcieli mieć pewność, że nikt obcy, przynajmniej przez jakiś czas, nie będzie do środka zaglądał. Kiedy jednak Mazurkowie usłyszeli dochodzące stamtąd dziwne odgłosy, zaryzykowali. Ich oczom ukazały się dwie klacze i źrebak. Niemcy zapewne liczyli, że wkrótce uda im się wrócić i zabrać, co zostawili. Ale nie o konie szło. Te stanowiły jedynie przykrywkę dla… ukrytego pod podłogą stodoły skarbu. Zwierzęta, udeptując słomę z gnojem, miały zatrzeć ślady. Prawda wyszła na jaw dopiero w połowie lat siedemdziesiątych, kiedy ojcowiznę odwiedzili synowie niemieckich gospodarzy. Po ich odjeździe Mazurkowie zorientowali się, że goście wykopali w stodole spory dół. Czegoś szukali, czy znaleźli – nie wiadomo.

Zaraz pójde na jazdę; foto FAPA-PRESS

Dziś w Pankowie funkcjonuje stajnia hodowlana na ponad sto koni, którą zajmują się bracia mamy Pauli, znani wszem wobec Paweł i Piotr Mazurkowie. Hodują i zdobywają laury w powożeniu zaprzęgami w kraju i na świecie. Przejęli gospodarstwo po dziadku Kazimierzu.

            – Dziadek zmarł w 1990 roku – wspomina Paula Przybylska. – Nasza rodzina przez dziesięć lat organizowała w Książu memoriał zaprzęgowy jego imienia. Nawet kilka razy startowałam luzakując Piotrowi. Pamiętam, że przyjeżdżała masa gości z całej Polski. Rano jechaliśmy na grób dziadka, a górale – uczestnicy zawodów – brali swoje skrzypki, grali, śpiewali, jak to górale potrafią. Słuchającym wilgotniały oczy. Niezapomniane chwile. 

           

Paula Przybylska; foto KATARZYNA BRODA

Nasza rozmówczyni, choć nawet marzyło jej się, by samej zacząć powozić zaprzęgami, uznała jednak, że dyscyplina to nadzwyczaj niebezpieczna. Została więc przy ujeżdżeniu, któremu poświęciła wiele lat. Trenowała, startowała, odnosiła sukcesy m.in. w mistrzostwach akademickich. I wcale nie zamierzała rozstawać się z jeździectwem sportowym. Wręcz przeciwnie. Oboje z mężem, kiedy przed dziesięcioma laty stawiali swój ośrodek, założyli, że będzie miał on właśnie taki profil. Dziś ma też prężnie działającą sekcję rekreacyjną. Pracuje tam czterech instruktorów, pod uczniami chodzą dwadzieścia dwa konie. Organizowane są szkolenia, egzaminy na odznaki jeździeckie. Jest pensjonat i cała infrastruktura zewnętrzna: czworoboki, lonżownik, karuzela, padoki. Dzięki kolejnemu projektowi unijnemu powstaje druga hala. Rozbudowa ośrodka – uruchomienie restauracji i hotelu – sprawiła, że Pauli Przybylskiej, choć rodzinną firmą zawiadują razem z mężem (trenerem skoczków), zabrakło czasu na konie.

Z okien restauracji widać jeźdźców trenujących w hali; foto FAPA-PRESS

– Nie mogę narzekać. Sama chciałam, pochłonęło mnie nowe wyzwanie. A konie, choć teraz bardzo rzadko ich dosiadam, też w tym są. Mamy klub, szkółkę, którą się zajmuję. A że Wierzbna jest certyfikowanym ośrodkiem PZJ, organizujemy tu od dwóch lat zawody ujeżdżeniowe i skokowe – regionalne i ogólnopolskie, a także nieoficjalne międzynarodowe. A jakiej rangi są to wydarzenia, niech świadczy fakt, że na ostatnie ujeżdżeniowe zmagania przyjechało ponad sto koni! Śmieję się, że najtrudniejszymi elementami dla uprawiających ujeżdżenie wcale nie są piafy, chody boczne czy piruety, ale spokój podczas dekoracji.

W zawodach rozgrywanych w Wierzbnej – i nie tylko w zawodach – pomagają wolontariusze. Jest ich tak wielu, że szefostwo ośrodka angażuje podczas imprez jeździeckich młodych społeczników np. tylko na godzinę. Rzecz w tym, by żaden nie poczuł się niepotrzebny i mógł dorzucić swoją cegiełkę. Wolontariusze mają książeczki, w których przepracowany czas potwierdzany zostaje pieczątkami. Odpowiednią ich liczbę można wymieniać na darmowe treningi albo wartościowe nagrody.

Fragment stajni; foto FAPA-PRESS

Paula Przybylska od zawsze miała przejażdżki gratis, ale nie zawsze ją to cieszyło. W jej rodzinnym domu dosiadanie koni, czyszczenie, karmienie było obowiązkiem. Nieraz myślała o innym życiu. Dziś nie żałuje, że została z końmi. Dzięki nim ma przecież to, co ma. I masę fantastycznych wspomnień. Z sentymentem opowiada o ukochanym małopolskim ogierze Pastiszu, czempionie w swojej rasie, którego dostała, gdy miał sześć lat, a który odszedł w wieku dwudziestu jeden kilka lat temu.

– Startowaliśmy przez wiele sezonów w zawodach różnej rangi, zjeździliśmy całą Polskę. Ale dosiadałam też innych wierzchowców. Ich liczby nie jestem nawet w stanie określić. Pamiętam, jak kiedyś z moim wujkiem Pawłem pojechaliśmy na łąki na dopiero co zajeżdżonych młodych koniach. Ten, na którym siedziałam, spłoszył się i poniósł. Prędkość straszna. A wujek spokojnie stał na skraju lasu i instruował: rób koła i… galopuj z przyjemnością. Powtarzał to wielokrotnie. Powiedzenie weszło do rodzinnego słownika. A chodziło mu oczywiście o to, by koniowi nie przeszkadzać i nie panikować – wtedy się uspokoi. Miał rację. Dziś marzy mi się wypad w teren całą rodziną – oczywiście bez takich ekscesów! Na to jednak muszę jeszcze chwilę poczekać, bo nasze dzieci dopiero zaczynają jeździecką przygodę.

Zapewne cieszyłby się dziadek Kazimierz Mazurek, że rośnie w jego rodzie kolejne pokolenie entuzjastów hipicznej przygody.

    Print       Email

Jedna odpowiedź do “GALOPUJ Z PRZYJEMNOŚCIĄ”

  1. Ania pisze:

    Jestem dumna z tych młodych ludzi, podziwiam za rozmach i jakość z jaką dbają o wszystko, życzę wszystkiego czego sobie sami życzą i jeszcze więcej.
    Moja wnuczka tu nauczyła się jazdy konnej , korzystała z lekcji i turnusów wakacyjnych.

    Ania

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nie zamieszczamy komentarzy niepodpisanych imieniem i nazwiskiem. Jeśli Autor zastrzeże swoje dane, pozostaną one wyłącznie do wiadomości redakcji.