Jak już informowaliśmy, w wieku 71 lat odszedł MAREK ZALESKI, sędzia międzynarodowy konkurencji jeździeckich, konsultant do spraw koni w filmie. Oto fragment jego wspomnień z planu filmowego „Ogniem i mieczem”, pochodzący z książki o Tomaszu Biernawskim „Wielki Koniuszy polskiego filmu”:
Pamiętam, jak na planie Ogniem i mieczem (1999) pojawił się Aleksandr Domogarow, przyszły Bohun. Wspólnie z Tomkiem Biernawskim zajęliśmy się nim od strony jeździeckiej. Najpierw jednak musieliśmy wypić kilka setek wódki, by przypomnieć sobie rosyjski. Sasza w żadnym innym języku nie mówił. Pamięć wróciła błyskawicznie. Zapytaliśmy, czy jeździ konno? Przytaknął, ale zaraz dodał, że w tym momencie nie jest przygotowany, by zademonstrować swoje umiejętności, bo nie ma ani bryczesów, ani odpowiednich butów. Odrzekłem: – nic nie szkodzi, u mienia w maszynu wsjo jest! (mam wszystko w samochodzie – tłum. PD). I tak jak przed chwilą wyjąłem z bagażnika wódkę, tak teraz ubranie do konnej jazdy.
Osiodłaliśmy trzy konie, ruszyliśmy w teren instruując Saszkę, że ma robić dokładnie to, co my. W pewnym momencie, w szybkim galopie mrugnąłem do Tomka i zatrzymaliśmy się prawie w miejscu. Domogarow zupełnie się tego nie spodziewał i wyhamował swojego ogiera jakieś sto metrów dalej. Ale się na nas wkurzył i nawyzywał od najgorszych. Z czasem na szczęście mu przeszło i się polubiliśmy. W każdym razie mówił prawdę: konno rzeczywiście jeździł. Niejeden już przekonywał, jak mocno trzyma się w siodle, a gdy przyszło co do czego, okazywało się, że konie zna z obrazków.
– Proszę pana – taki telefon odebrałem od Izabelli Scorupco – jestem w Montrealu, jutro lecę do Sztokholmu, pojutrze, czyli w piątek, będę w Warszawie. Chciałabym, ażeby nauczył mnie pan jeździć konno, bo w sobotę zaczynam zdjęcia.
– To pani nie jeździ konno?
– Nie!
– I ja mam panią nauczyć w jeden dzień?
– No tak.
Nie pozostawało nam z Tomkiem nic innego, jak dać jej przynajmniej jedną parogodzinną lekcję. Najpierw oczywiście na lonży. Kiedy trochę postępowała, a raz czy drugi udało się jej nawet zakłusować, powiedziałem:
– Odpinamy lonżę.
Tomek na to:
– Czyś ty zwariował? Puścimy ją samą?
– A na planie to niby jak? Będziesz jej asystował, prowadził na sznurku?
Tomasz machnął ręką, a piękna Izabella ruszyła stępem przed siebie. I taka to była nauka. W scenie ucieczki Heleny przed Bohunem, aktorka dosiadła Tomkowego Kabara – jedynego konia, którego się nie bała.
W Ogniem i mieczem pełniłem rolę konsultanta do spraw koni i kierownika obozu konnego. Któregoś dnia, kiedy byliśmy z Tomkiem czymś zajęci w obozie, dobiegły nas jakieś krzyki, głośna wymiana zdań. Okazało się, że do obozu próbowali wejść Jerzy Hofman z Adkiem Drabińskim[1]. Ochrona nie chciała jednak ich wpuścić, bo nie mieli stosownego glejtu. Jurek pokrzykiwał, że jest reżyserem tego filmu, ale to nie wystarczało. W odpowiedzi usłyszał:
– Nie szkodzi. Reżyser nie reżyser. Pan Zaleski tu rządzi i powiedział, że byle kto nie ma prawa się tu kręcić.
Piotr Dzięciołowski
[1] Adek Drabiński: reżyser, scenarzysta, aktor.