Konie, choć udomowione około trzech i pół tysiąca lat p.n.e. wciąż, nawet jeśli są ułożone znakomicie, kierują się przede wszystkim instynktem. Instynktem, który determinuje ich błyskawiczne reakcje, pozwala wychodzić zwycięsko z opresji, gwarantuje przetrwanie. Nim człowiek wyczuje zagrożenie, koń już dawno zdąży wziąć nogi za pas.
SŁYSZY, WIDZI, CZUJE
– I o tym trzeba pamiętać zawsze i w każdej sytuacji. Nie tylko dlatego, by łatwiej nam było z końmi porozumiewać się, ale też z uwagi na nasze bezpieczeństwo. To wielkie, nieprzewidywalne zwierzę. Gdy się przestraszy, może wyrządzić krzywdę nawet niechcący. Ruszy przed siebie nie zważając na jakiekolwiek przeszkody, nawet jeśli jest nią człowiek. Dlatego podobnie, jak nie wolno, zwłaszcza za obcym koniem, stawać od strony jego zadu, bo może kopnąć, tak samo nie wolno tarasować mu drogi ewentualnej ucieczki do przodu.
W kolejnych odcinkach opowiem szczegółowo, jak się ustawiać względem konia podczas czyszczenia, siodłania, prowadzenia na uwiązie. Na dzień dobry tylko kilka sygnalnych informacji, by początkujący jeźdźcy zdawali sobie sprawę, że piękne i fantastyczne konie wymagają od nas sporej wiedzy. Musimy np. mieć świadomość, że bezbłędnie wyczuwają nasz nastrój. I nie ma się co łudzić, że zdołamy je oszukać. Możemy uśmiechać się od ucha do ucha, a one i tak będą wiedziały, czy uśmiech to szczery, czy udawany. Udawany będzie zawsze, jeśli spróbujemy na przykład przykryć nasz lęk, nie okazywać, że się konia boimy. On w ułamku sekundy zorientuje się, jak jest naprawdę. Ale uspokajać nas nie zamierza. Nie obchodzimy go, nawet jeśli nam się wydaje inaczej. Myśli wyłącznie o sobie. Nasze zdenerwowanie może potraktować niczym zagrożenie dla siebie i spróbować ucieczki. Gorzej, gdy zdenerwujemy go w zamkniętym boksie albo gdzieś uwiązanego. Wtedy, jeśli stoimy blisko, może zaatakować kopytami lub zębami.
Niewprawnym zachowaniem możemy dać mu wiele powodów do niepokoju, nawet niewinnym zamiarem pogłaskania. Wystarczy, że rękę w jego kierunku wyciągniemy gwałtowanie. A tak się nie robi, zwłaszcza wobec zwierzaka obcego, bo swój na ogół wie, czego się może po nas spodziewać. Starajmy się więc kierować dłoń powoli, ale koniecznie lekko przymkniętą. Dopiero, gdy zetknie się ona z sierścią, prostujmy palce i głaszczmy najdelikatniej jak umiemy. Koń ma wyjątkową wrażliwą skórę. Przy odrobinie mocniejszym nacisku odczuwa ból.
Pamiętajmy też, że jakość końskich zmysłów: wzrok, słuch, węch, jest nieporównywalna z naszą. My nie usłyszymy w trawie piszczącej myszki, nie spostrzeżemy ledwo huśtającej się gałązki, którą mimowolnie w ruch wprawił ogonem dzik. Koń usłyszy, zobaczy i wyczuje. A w takiej sytuacji nam – początkującym adeptom sztuki jeździeckiej – niewykluczone, że będzie pisane bliskie spotkanie z ziemią. Koń jednak nie zostawi nas na przysłowiowej glebie ze złości, to nie będzie działanie przeciw nam. On walczy o siebie, o swój komfort. Jak się wystraszy, zwiewa, gdzie pieprz rośnie. Nie miejmy więc mu tego za złe, za to uczmy się go, a wówczas szansa, że i on, i my będziemy wspólnie podążać w tym samym kierunku, jest całkiem realna. (HNK)
CDN.
* MARZENA NIEWĘGŁOWSKA:
Na co dzień związana z „Zaczarowanym Wzgórzem” – ośrodkiem szkoleń jeździeckich w Czasławiu opodal Wieliczki. Instruktorka jeździectwa z wieloletnim doświadczeniem; zoofijoterapeutka koni. Przez dwa i pół roku pracowała z dzikimi ogierami. Na jednym z nich wystartowała w I Mistrzostwach Polski w Jeździe bez Ogłowia o Puchar Bałtyku i w konkurencji TREIL wygrała. Pracuje z młodymi końmi, przygotowuje je do pracy pod siodłem. Jest, wraz z BARBARĄ DRAUS, współzałożycielką Szkoły dla Prawdziwych Koniarzy. Absolwenci tej placówki odnoszą sukcesy w skokach przez przeszkody, zawodach TREC PTTK, rajdach i mistrzostwach Polski w jeździe bez ogłowia.