Konie, choć udomowione około trzech i pół tysiąca lat p.n.e. wciąż, nawet jeśli są ułożone znakomicie, kierują się przede wszystkim instynktem. Instynktem, który determinuje ich błyskawiczne reakcje, pozwala wychodzić zwycięsko z opresji, gwarantuje przetrwanie.
PO JEŹDZIE
Przejażdżka dobiegła końca, wracamy do stajni. Jeśli na konia, którego dosiadaliśmy, czeka kolejny jeździec, przekazujemy mu wierzchowca w pełnym rynsztunku i, kolokwialnie rzecz ujmując, mamy z głowy. Jeśli nie, musimy zająć się nie tylko koniem, także sprzętem. Gdy pogoda sprzyja, wszystkie czynności, począwszy od rozsiodłania, wykonujemy na powietrzu w specjalnie do tego celu wyznaczonym miejscu. Najczęściej w tym samym, w którym konia przygotowywaliśmy do przejażdżki i w którym zostawiliśmy kantar. Założymy go teraz koniowi na szyję, zdejmiemy mu ogłowie, włożymy kantar na głowę, przypniemy do niego uwiąz i przywiążemy bezpiecznym węzłem. Następnie zdejmiemy siodło, czaprak i ochraniacze.
Na razie cały sprzęt wraz z ogłowiem odstawiamy na bok. Czas bowiem na zabiegi pielęgnacyjne przy koniu, które ważne są tak samo po jeździe, jak i przed. Nie tylko rozczyszczamy kopyta, ale dokładnie się im przyglądamy. Sprawdzamy, czy na przykład w podeszwie nie utknęły szyszka, kamień lub inne obce ciało. Jeśli utknęły, od razu je usuwamy kopystką. Jeżeli stwierdzimy, że nastąpiło też jakieś mechaniczne uszkodzenie, zgłaszamy to instruktorowi. Ten zdecyduje, czy można zaopatrzyć zwierzę metodami stajennymi, czy trzeba wezwać weterynarza. Podobnie, gdy spostrzeżemy jakąkolwiek rankę czy obtarcie na ciele, też musimy o tym niezwłocznie poinformować. Dopiero po przejrzeniu „całego” konia, bierzemy się do czyszczenia i rozczesywania ewentualnych zaklejek (sklejone fragmenty sierści mokrej od potu, deszczu, śniegu, zmieszane m.in. z piachem albo ziemią).
Latem możemy konia spłukać zimną wodą ze szlauchu. Ale uwaga! Nawet w upalne dni nie wolno polewać rozgrzanego, spoconego zwierzęcia od grzbietu, bo może się przeziębić! Chłodzimy więc stopniowo. Zawsze zaczynamy „mycie” od kopyt, opłukujemy przednie i tylne nogi kierując strumień coraz wyżej na podbrzusze. Z podbrzusza przez boki przenosimy się na szyję, kłodę i dopiero na końcu docieramy do grzbietu i zadu. Jeśli koń wrócił z przejażdżki mokry od deszczu, a jest dość zimno, nie ma mowy o prysznicu. Spłukujemy mu tylko kopyta i nogi do wysokości nadgarstków i stawów skokowych, a sierść wycieramy wiechciami słomy. Podobnie zimą: ośnieżonego konia też wycieramy słomą. Gdy jest bardzo zimno, dokucza mróz, zakładamy koniowi derkę polarową, która nie tylko ogrzeje, ale też wchłonie wilgoć.
Po wyczesaniu, wysuszeniu i stwierdzeniu, że koniowi nic nie dolega zostawiamy go w boksie albo na pastwisku. To zależy od zwyczajów i możliwości danej stajni.
Pozostał nam jeszcze do wyczyszczenia i przejrzenia sprzęt. Tak, tak PRZEJRZENIA. Po każdej jeździe dokładnie oglądamy ogłowie, czaprak, poszczególne elementy siodła. O najdrobniejszych przetarciach, uszkodzeniach skórzanych lub parcianych pasków, rozprutych szwach, informujemy instruktora. Rzecz bowiem nie tylko w estetyce, ale i bezpieczeństwie. Pęknięcie popręgu tak w galopie, jak wolnym stępie, może skończyć się dla jeźdźca fatalnie. O sprzęt trzeba więc dbać. Musi być sprawny, czysty, oczyszczony z błota, piachu, a nawet zaklejek. Takich samych, jakie spotykamy w końskiej sierści. Zaklejki bardzo często powstają na spodzie futrzanego czapraka. Niewyczesany obciera grzbiet. Szczególnej higieny wymagają kiełzna. Po jeździe myjemy je pod bieżącą wodą… chyba że mamy do czynienia z wędzidłem skórzanym. Takie przecieramy wilgotną szmatką, ewentualne resztki pokarmu usuwamy za pomocą na przykład specjalnie przeznaczonej do tego celu kopystki i szczoteczki. Skórzanego wędzidła na ogół nie moczymy, bo sztywnieje, a wtedy rani pysk. Jeśli już jest tak brudne, że nie damy rady doprowadzić go do porządku nawet szczoteczką do zębów – przyrząd znakomity! – wtedy umyjmy je czystą wodą, ale zaraz potem koniecznie włóżmy, na kilka, kilkanaście godzin, do pojemnika z olejem parafinowym. Ten zapobiega twardnieniu.
Gdy oczyścimy konia i wypucujemy sprzęt, możemy zabrać się za siebie. Prawdziwy jeździec, niezależnie od umiejętności i stażu, powinien wyglądać! Ułani z krwi i kości, jak choćby wybitny malarz prof. Ludwik Maciąg (1920-2007), mawiał: buty mają błyszczeć bez względu na okoliczności! (HNK)
*MARZENA NIEWĘGŁOWSKA
Związana z „Zaczarowanym Wzgórzem” – ośrodkiem szkoleń jeździeckich w Czasławiu opodal Wieliczki. Instruktorka jeździectwa z wieloletnim doświadczeniem; zoofijoterapeutka koni. Przez dwa i pół roku pracowała z dzikimi ogierami. Na jednym z nich wystartowała w I Mistrzostwach Polski w Jeździe bez Ogłowia o Puchar Bałtyku i w konkurencji TREIL wygrała. Pracuje z młodymi końmi, przygotowuje je do pracy pod siodłem. Jest, wraz z BARBARĄ DRAUS, współzałożycielką Szkoły dla Prawdziwych Koniarzy. Absolwenci tej placówki odnoszą sukcesy w skokach przez przeszkody, zawodach TREC PTTK, rajdach i mistrzostwach Polski w jeździe bez ogłowia.