
Oczy koni są dużo większe od ludzkich, ale nieprawdą jest, że kiedy na nas patrzą, jawimy im się wielkoludami. Rys. EWA JAWORSKA
Konie, choć udomowione około trzech i pół tysiąca lat p.n.e. wciąż, nawet jeśli są ułożone znakomicie, kierują się przede wszystkim instynktem. Instynktem, który determinuje ich błyskawiczne reakcje, pozwala wychodzić zwycięsko z opresji, gwarantuje przetrwanie.
WZROK
Słyszę to tu, to tam, że niezależnie od tego, ile mamy wzrostu, to w oczach koni jesteśmy olbrzymami. To prawda, że oczy koni są dużo większe od naszych, ale nieprawdą jest, że kiedy na nas patrzą, jawimy im się wielkoludami. Widzą nas takimi, jakimi jesteśmy. Wzroku jednak nie mają tak ostrego, jak my. Nie postrzegają ostro całej obserwowanej przestrzeni, a jedynie punkt, na którym skupiają wzrok. Ich widzenie wyczulone jest na ruch.
Jeśli zobaczą jednym okiem „straszny” przedmiot, to obraz ten nie przeniesie się na drugie. Wcześniej widziany np. lewym okiem jest dla prawego zupełnie nowym obiektem. I co ciekawe, oczy koni z poziomymi źrenicami działają trochę na zasadzie okularów progresywnych. Takie okulary mają dwie soczewki, jedną do bliży, drugą do dali. Konie, gdy wypatrują czegoś z daleka, podnoszą wysoko głowę i patrzą dolną częścią oka. Gdy obserwują skubaną przez siebie trawę, używają górnej połowy oka.

Zaznaczone martwe pola za zadem i przed pyskiem. Ale żeby nie było wątpliwości: koń, jeśli ma na grzbiecie jeźdźca, doskonale go widzi. Martwe pola znajdują się jedynie w najbliższej odległości wskazanych miejsc. Rys. EWA JAWORSKA
Istotne dla ich widzenia jest rozstawienie gałek ocznych daleko od siebie, po bokach głowy. To sprawia, że jednym okiem rejestrują jedno, drugim drugie niemal jak kameleon. Boczne ustawienie oczu powoduje, że kąt widzenia u koni, przy niewielkich ruchach głowy i szyi, wynosi około 350 stopni, czyli widzą niemal wszystko wokół swojego ciała. Niemal, bo istnieją tzw. punkty martwe. Jeden znajduje się na czole między oczami, to tzw. trójkąt przed nosem, drugi za biodrami i ogonem, kolejny pod nim samym. Dlatego, gdy podchodzimy do konia od tyłu, powinniśmy dla naszego bezpieczeństwa awizować swoją obecność głosem. I kolejna ciekawostka: konie z długim wypukłym nosem mają szersze pole widzenia, niż te z nosem krótszym i wklęsłym.
Zwierzęta te nie tylko widzą szerzej niż my, ale mają też nad nami przewagę w ciemnościach. Radzą sobie wówczas znakomicie. Niekomfortowym za to jest dla nich poruszanie się o szarówce. Wtedy prawie nie widzą, ale zdają sobie sprawę, że o tej ich – kolokwialnie rzecz ujmując – ułomności, doskonale wiedzą drapieżniki. Bojąc się ataku, mogą więc w trakcie „szarówkowej” przejażdżki być niespokojne, a co za tym idzie, mniej dla nas bezpieczne. Jeśli więc nie mamy z wierzchowcem wypracowanych relacji, jeśli on nie darzy nas pełnym zaufaniem, wstrzymajmy się z przejażdżką do świtu, za dnia albo do ciemnej nocy.

Wiele koni boi się rzek, jezior, nawet kałuży. Dlaczego? Otóż nie widzą głębi akwenu, niezależnie czy jest on mały, czy wielki. Odbierają obraz wody jako czarną, „straszną” dziurę, która według nich tylko czyha, by je połknąć, zjeść, wciągnąć… Dlatego, dla naszego i zwierząt bezpieczeństwa, warto konie stopniowo z wodą oswajać. Rys. EWA JAWORSKA
Wbrew potocznym opiniom, nieprawdą jest, jakoby konie nie rozróżniały kolorów. Rozróżniają, choć nie wszystkie! Widzą niebieski, zielony i ich pochodne. Czerwonego nie odbierają jako czerwonego, bardziej jako żółtawo-zielony. Najlepiej postrzegają kolory wyraźnie kontrastujące z podłożem. Tę informację powinni brać sobie do serca producenci parkurowych stacjonat, okserów, krzyżaków…
Bywa, że koń w wyniku choroby, urazu czy walki, stracił oko. Nie jest to przeszkodą w użytkowaniu go pod siodłem. Szybko nauczy się z tym żyć, a my możemy mu pomagać w odnajdywaniu się w tej nowej dla niego rzeczywistości. Znakomicie służą temu ćwiczenia habituacyjne (szerzej o nich HABITUACJA « Na koń (hejnakon.pl) ). (HNK)
* MARZENA NIEWĘGŁOWSKA:
Przez lata związana z „Zaczarowanym Wzgórzem” – ośrodkiem szkoleń jeździeckich w Czasławiu opodal Wieliczki. Instruktorka jeździectwa z wieloletnim doświadczeniem; zoofijoterapeutka koni. Przez dwa i pół roku pracowała z dzikimi ogierami. Na jednym z nich wystartowała w I Mistrzostwach Polski w Jeździe bez Ogłowia o Puchar Bałtyku i w konkurencji TREIL wygrała. Pracuje z młodymi końmi, przygotowuje je do pracy pod siodłem. Jest współzałożycielką Szkoły dla Prawdziwych Koniarzy. Absolwenci tej placówki odnoszą sukcesy w skokach przez przeszkody, zawodach TREC PTTK, rajdach i mistrzostwach Polski w jeździe bez ogłowia.