Kilka dni temu pożegnaliśmy Andrzeja Precigsa, aktora teatralnego i filmowego, reżysera dubbingu, samorządowca. Szerokiej publiczności znany był m.in. z serialu telewizyjnego „M jak miłość”. W wielu filmach, choćby serialu „Przyłbice i kaptury” (1985) w reż. Marka Piestraka, oglądaliśmy go jeżdżącego konno.
Oto fragment wywiadu, jakiego Andrzej Precigs udzielił mi jakiś czas temu dla miesięcznika „Koń Polski”.
ŚWIAT BEZ KONI TO INNY ŚWIAT
– Przyznam – opowiadał Andrzej Precigs – że choć grałem w siodle niejedną rolę –wspomnę porucznika Lina w filmie „Romans Teresy Hennert” (1978) w reż. Ignacego Gogolewskiego czy hetmana Stanisława Żółkiewskiego w obrazie „Żelazną ręką” (1989) Ryszarda Bera – nie byłem ani wybitnym jeźdźcem, ani też samo dosiadanie koni nie sprawiało mi specjalnej frajdy. Uwielbiam natomiast, i to od dziecka, po prostu z nimi być.
– Przez wiele lat część wakacji spędzałem u wujostwa na Lubelszczyźnie. Wujek Henryk Więcław pracował jako leśniczy i miał na wyposażeniu dwa zimnokrwiste konie. Cóż to były za wspaniale zwierzaki – jakie mądre i jakie przyjazne. Często z wujkiem wyruszaliśmy dwukółką na wielogodzinny objazd lasów. Poznawałem wtedy przyrodę, uczyłem się obchodzenia z końmi, doświadczałem tego, czego nie dałaby mi żadna szkoła. Sam też powoziłem. Wujek przestrzegał, by nie przemęczać koni, dostosowywać tempo do warunków: czy pod górkę, czy z obciążeniem, czy bez…. I zawsze podkreślał, że konie potrzebują akceptacji i miłości. To dzięki niemu posiadłem umiejętność dogadywania się z nimi, dzięki niemu też do dziś tak mnie ciągnie powożenie. Często siadam na koźle przy okazji rozmaitych imprez w stajni PA-TA-TAJ, która notabene znajduje się opodal mojego domu.
– Gdy osiedlałem się pod Warszawą, nie miałem pojęcia, że niemal za płotem odnajdę konie. Ucieszyłem się, bo od kiedy pamiętam, zawsze w moim życiu były – jeśli nie dosłownie to przynajmniej w zasięgu wzroku: po stolicy kursowały dorożki, a siwki i gniade ciągnęły wozy z węglem i ziemniakami. Dziś tych zwierząt jest coraz mniej nawet na wsi. Mam poczucie odchodzącej epoki i wzruszam się, bo świat bez koni, to już kompletnie inny świat.
Piotr Dzięciołowski