Agnieszka i Ireneusz Półtorakowie. Ona z wykształcenia ekonomistka, on pszczelarz. Są jedynymi w Polsce hodowcami koni rasy Morgan. Stado liczy czternaście osobników.
Agnieszka lubi wypady w teren, Irek wraz z córkami: Julią i Anią zafascynowali się jeździectwem historycznym. Są rycerzami Pocztu Kasztelanii Starożukowieckiej dowodzonej przez Aleksandra Jarmułę. Związki z końmi mamy i taty, czyli seniorów rodziny Półtoraków, sięgają czasów studenckich. Niestety pechowy upadek Ireneusza sprawił, że siodła, toczki i palcaty zawiesili na kołku. Przestali jeździć, ale nie przestali utrzymywać kontaktów ze znajomymi koniarzami. Dzięki temu ich dzieci znały konie od kołyski. Najpierw starsza córka, Julia, zaczęła naciskać rodziców, by zapisali ją do szkółki, potem młodsza.
– Do szkółki jazdy w stylu westernowym – mówi Agnieszka. – Ten wydał nam się bezpieczniejszy od klasycznego, który znaliśmy z autopsji. Zresztą po naszych doświadczeniach w ogóle marzyło się nam, by córki uprawiały kompletnie inną dziedzinę sportu. Nie wyszło (śmiech). I w sumie dobrze, bo tak mi się ten western spodobał, że sama zaczęłam jeździć. Z czasem zatęsknił do koni również mąż. Summa summarum wróciliśmy do jeździectwa po dwunastoletniej przerwie. Dziś galopujemy całą rodziną.
I jako jedyni na Morganach!
– Tak! Zupełny przypadek. Pięć lat temu zaczęliśmy myśleć o własnych koniach. Nasi przyjaciele – Iza i Wojtek – jako jedyni w Polsce hodowali Morgany. Te konie zachwyciły nas od pierwszego wejrzenia. Są piękne, sympatyczne, spokojne. Czegóż więcej chcieć. I wtedy Wojtek z Izą, którzy choć traktowali całe swoje sześciokonne stadko jak rodzinę, zgodzili się nam odsprzedać dwie klacze i wałacha. I pewnie na tych trzech Morganach byśmy poprzestali, gdyby nie tragedia: nagła śmierć Wojtka na początku pandemii. Wtedy Iza zaproponowała nam kupno pozostałych koni.
Dziś Agnieszka z Irkiem mają czternaście Morganów (w tym trzy ogiery) i nie zamierzają na takiej liczbie poprzestać.
– Myślimy o stopniowym wprowadzaniu tych koni na polski rynek, choćby z tej racji, że są nadzwyczaj bezpieczne. Na świecie dosiadają ich dzieci i dorośli. Początkujący i zawansowani. Morgany to konie wszechstronne. Pracują, startują w zawodach, sprawdzają się w terenie, na rajdach, nieźle skaczą jak na swój skromny wzrost. Mierzą bowiem w kłębie od 140 do 153 centymetrów. W okresie wojny secesyjnej służyły w kawalerii.
Hodowla Morganów prowadzona jest opodal Łańcuta. Tam kilkanaście lat temu znaleźli swoje miejsce na ziemi Agnieszka z Irkiem. Kupili zabytkowy park z imponującym starodrzewem i… rozpadającymi się zabudowaniami dworskim. Oficynę odbudowali (w dużej mierze własnymi siłami), uwili gniazdko dla siebie, dzieci, z czasem dla koni. Dziś nie wyobrażają sobie życia w mieście i życia bez Morganów na wyciągnięcie ręki. (HNK)
***
Morgany to pierwsza amerykańska rasa o udokumentowanym rodowodzie. Przodkiem jej był urodzony w 1789 roku ogier Figure należący do nauczyciela Justina Morgana. Ale że właściciel często pożyczał Figure sąsiadom, ci zaczęli nazywać konia Morganem. I tak zostało.
Na świecie żyje około 190 tys. koni tej rasy. Najwięcej w Ameryce Północnej, ale spore hodowle prowadzone są też w Europie, między innymi w Austrii, Wielkiej Brytanii, Niemczech. Morgany cieszą się ogromną popularnością z racji swojego charakteru i wszechstronności. Łatwo się uczą. Polecają je nawet hipoterapeuci, a to szczególnie cenna rekomendacja.
Najczęściej spotykane Morgany są gniade albo kasztanowate. (Maści niedopuszczalne: siwa i srokata). Mają gęstą, bujną grzywę i ogon.
Konie galopowaly w moim zyciu pod 25lat. Praca, sedziowanie,,kursy..teraz niestety juz sa wspomnieniem, ale zawsze bliskie mojemu sercu. A ludzie pasjonaci razem z nimi.
Super wybor drogi zyciowej. Nie znam tej rasy, ale wierze, ze opis jest prawdziwy.
Zycze powodzenia dla calej Rodziny.
Anna- Italia