Julia Opawska – pisaliśmy o niej nie raz, nie dwa. Przypomnijmy: jest absolwentką kulturoznawstwa na Uniwersytecie Warszawskim, studiowała filozofię i antropologię w Madrycie, literaturę porównawczą w Londynie. Jako jedyna Polka ma, i to na poziomie trzygwiazdkowym, licencję instruktorską szkoły Pata Parellego. Dziś znowu o niej piszemy, jako że znowu jest po temu okazja.
Julia od zawsze chciała mieszkać z końmi pod jednym dachem. We wrześniu spełniła swoje marzenie. W Puszczy Bolimowskiej oddalonej od Warszawy kilkadziesiąt kilometrów, otworzyła własną stajnię z własnym domem. Nazwała ją OTULINĄ, a na logo firmy wstawiła sportretowaną głowę ukochanego małopolaka Nikosia. Dziś koń ma już 27 lat, ale jest w znakomitej formie. Wciąż, acz już w ograniczonym zakresie, chodzi pod siodłem, uczy adeptów sztuki jeździeckiej i ani myśli o emeryturze.
– Kilka lat temu nabawił się poważnej kontuzji. Zdecydowałam wtedy, że koniec z jazdami, zaoferowałam mu dożywotnie nicnierobienie, a wtedy… błyskawicznie wyzdrowiał.
W stajni mieszka też drugi koń Julii, także rasy małopolskiej, Diva Avari.
– Szukałam „surowego” wałacha, koniecznie gniadego, bo taką maść lubię najbardziej, ale widać kolejny chłopak nie był mi pisany. Tymczasem na mojej drodze pojawiła się dwunastoletnia Diva po przejściach (!) – oczywiście gniada jak Nikoś. Tak mnie zauroczyła, że zdecydowałam się ją kupić. Zdecydowałam, choć… miała problemy z kręgosłupem, stawem skokowym, męczyła ją astma, uciekała spod siodła. Dziś, po trzech latach pod moją kuratelą, jest w dobrej formie.
Zdrowiu koni w OTULINIE, poza należytą opieką, sprzyjają też warunki, w jakich funkcjonują. Stajnia ma charakter wolnowybiegowy. Zwierzęta całe dnie spędzają w lesie. Piaszczyste podłoże sprawia, że nie ma tam błota, jest sucho. A gdy pogoda się psuje, zaczyna lać, robi się zimno, konie mogą ogrzać się w boksach. Tych jest trzynaście, jako że nie tylko Nikoś i Diva z nich korzystają. W tej chwili jest tam siedem koni.
– Wałachy chodzą w jednym stadzie, klacze w drugim. Takie rozwiązanie podpatrzyłam u Pata Parellego. Inaczej zachowują się dziewczyny – one lubią się sprzeczać, inaczej chłopaki, dla których priorytetem jest zabawa. Jeśli jedni od drugich są odizolowani. nie dochodzi do awantur.
W OTULINIE jest też pensjonat dla koni…
– Przyjmujemy konie na kilka dni, kilka miesięcy przede wszystkim na tzw. pobyty treningowe. Mamy roundpen z miejscami dla widzów, pełnowymiarowy czworobok i fantastyczne tereny na spacery pod siodłem. Podstawowe szkolenie prowadzę metodami Pata, ale moją pasją jest przede wszystkim klasyczne ujeżdżenie. Współpracuję w tym zakresie z byłym mistrzem Hiszpanii, dwukrotnym olimpijczykiem Luisem Lucio. Przygotowuję więc konie i jeźdźców także w tym kierunku. Od wiosny zapraszam na różnorodne, nie tylko ujeżdżeniowe szkolenia.
Ale nie da się przecież prowadzić samemu stajni, zwłaszcza o takim profilu. Treningi koni, jeźdźców, kliniki, karmienie, zabiegi pielęgnacyjne, prace gospodarcze… Do tego niezbędny jest zespół ludzi.
– Mamy taki. Same dziewczyny. I to jakie! Ania Warso – wykłada anglistykę na Uniwersytecie SWPS; Julia Glinicka – dla koni zamknęła swój salon kosmetyczny; Zuza Sztencel – studiuje psychologię zwierząt. Każda z nas nie tylko dba o konie, ale prowadzi też zajęcia. Zapraszamy do kontaktu i odwiedzin. Jesteśmy gotowe zarazić miłością do koni każdego, kto przekroczy nasz próg. (HNK)
***
KONTAKT
Stajnia „OTULINA”
Budy Kałki 16 B