Dziś słów kilka o ogłowiach: istnieją rozmaite rodzaje. Warto zdawać sobie z tego sprawę, nawet jeśli dopiero zaczyna się hipiczną przygodę i o sprzęcie jeździeckim wie mało albo nic.
Konie odziane w rząd jeździecki wcale nie są z tego powodu w siódmym niebie. Wręcz przeciwnie. Szczęśliwe są wtedy, gdy nic na sobie nie mają. Ogłowie – element rzędu – też nie poprawia im nastroju. Dlaczego więc się na to godzą? Prawda jest brutalna: bo nie mają wyboru, zmuszamy je.
Ogłowia produkowane są z różnych materiałów: skóry, sznurka, taśmy parcianej, biothane… Ważne, by były dopasowane do głowy konia, nie uciskały i nie obcierały. Według najprostszego podziału dzielą się na tzw. wędzidłowe i bezwędzidłowe. Już same nazwy zdradzają różnicę. Ogłowie z kiełznem w niewprawnych rękach to katorga dla konia. Wkładamy koniowi do pyska kawał żelastwa, sztucznego lub skórzanego tworzywa. Włóżmy sobie do ust choćby orzech, a przekonamy się, jak trudno wtedy przełknąć ślinę czy oddychać. A jeszcze, gdy jeździec pociąga bardziej lub mniej energicznie połączone z wędzidłem wodze, to sprawia koniowi ból. Zwłaszcza jeździec z ręką niewprawną albo szukający ratunku, gdy traci równowagę i wiesza się na wodzach. Proszę sobie tylko wyobrazić, z jak dużą siłą kiełzno uderza w kości żuchwy obleczone cienkim, delikatnym dziąsłem! Dziesięcioletni jeździec – co wynika z badań Aleksandra Nevzorova – jest w stanie szarpnąć wędzidłem z naciskiem około trzystu kilogramów na centymetr kwadratowy. Na domiar złego, jeśli ogłowie wyposażone jest w nachrapnik ze skośnikiem (jakże często zapięty tak ciasno, że wrzyna się w skórę) to dla zwierzęcia stanowi istną męczarnię.
Kawecan służy do pracy na jednej lub dwu lonżach. Może być też traktowany jako ogłowie bezwędzidłowe. Fot. FAPA-PRESS.
Dlatego polecam np. ogłowie bezwędzidłowe skonstruowane przez Roberta Cook`a, z zawodu weterynarza. Zostało ono tak pomyślane, że wodze przypina się do pasków policzkowych krzyżowych, w pysku nie ma żadnych elementów, które utrudniałyby zwierzęciu choćby poruszanie językiem.
Wbrew potocznym opiniom ogłowia bezwędzidłowe nie są dedykowane jedynie koniom, które mają problemy z uzębieniem czy jakiekolwiek uszkodzenia w pysku. Te ogłowia są dla wszystkich koni. Podobnie jak „haltery” – tzw. kantarki sznurkowe, które nadają się nie tylko do pracy z ziemi, ale i do jazdy wierzchem.
Koń w kantarze sznurkowym. Fot. FAPA-PRESS.
Niestety wśród wielu jeźdźców panuje przekonanie, że ogłowie bezwędzidłowe nie jest bezpieczne; że w razie, gdy na przykład koń przestaje być posłuszny, nie mamy narzędzia, którym możemy przywołać go do porządku. Nic bardziej mylnego. Gdy koń nas nie słucha, a my zaczynamy szarpać wodze spięte z kiełznem, to wcale nie staje się grzeczniejszy. Przeciwnie! Broniąc się przed zadawanym bólem, uciskiem, zaczyna coraz bardziej – zgodnie z swoimi cechami charakteru – napierać na kiełzno, zagryzać je zębami i coraz szybciej się poruszać. Zdenerwowany może ponieść. Ogłowie z wędzidłem nie jest więc wcale lekarstwem na złe zachowanie. Może za to potęgować irytację i niepokój. Pamiętajmy: wodze są jedynie dodatkowym, uzupełniającym narzędziem służącym do sterowania koniem. Sterujemy przede wszystkim dosiadem, energią oraz balansem własnego ciała. Dokładnie to widać na przykładzie bardziej zaawansowanych jeźdźców, którzy stępują, kłusują, galopują, pokonują sporej wysokości przeszkody na wierzchowcach odzianych jedynie w cordeo – luźno zawieszonej na szyi konia pętli ze sznurka lub skóry. Ale to już wyższa szkoła jazdy. (HNK)