Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  artykul_glowny  >  Bieżący Artykuł

ZAPRZĘGI TRADYCYJNE W KSIĄŻU PO RAZ DZIESIĄTY

W Książu zakończył się jubileuszowy X Międzynarodowy Konkurs Tradycyjnego Powożenia imienia Księżnej Daisy von Pless. W klasyfikacji generalnej pierwsze miejsce zajął Urbain Van de Voorde, drugie – Eva Maria Dimmling z Niemiec, trzecie – Gary Rollans z Australii. Z grona polskich zawodników najlepsze, szóste miejsce, zajęła Katarzyna Nazarewicz.

O tę nagrodę główną – ceramiczną rzeźbę – walczyło piętnastu powożących. Fot. FAPA-PRESS

W Książu zakończył się jubileuszowy X Międzynarodowy Konkurs Tradycyjnego Powożenia imienia Księżnej Daisy von Pless. W klasyfikacji generalnej pierwsze miejsce zajął Urbain Van de Voorde, drugie – Eva Maria Dimmling z Niemiec, trzecie – Gary Rollans z Australii. Z grona polskich zawodników najlepsze, szóste miejsce, zajęła Katarzyna Nazarewicz.

EVA MARIA DIMMLING z Niemiec powozi pojazdem Klappbreak. Fot. FAPA-PRESS.

Międzynarodowe konkursy tradycyjnego powożenia w Książu odbywają się od 2013 roku. Łatwo więc policzyć, że w roku bieżącym zawodnicy powinni stawać w szranki już po raz dwunasty. Plany jednak pokrzyżowały względy niezależne od organizatorów: w jednym roku epidemia najgroźniejszej wśród koni, bo neurologicznej postaci herpeswirusa EHV1, w kolejnym życie sparaliżował covid 19.

            Na szczęście, co się odwlecze, nie uciecze i w ostatni weekend (20-21 lipca) mogliśmy podziwiać dawne pojazdy zaprzęgowe w jubileuszowym X Konkursie. Jak na „okrągłe” wydarzenie przystało, dopisała pogoda i publiczność, a dla zawodników organizatorzy przygotowali wyjątkowe nagrody.

Akwarela autorstwa artysty malarza Andrzeja Novák-Zemplińskiego.

Oto bowiem wybitny artysta malarz, zarazem prezes Polskiego Towarzystwa Powozowego Andrzej Novàk-Zempliński, inspirując się fotografią zaprzęgu Księżnej Daisy z 1905 roku, namalował akwarelę, której sygnowane odręcznie kopie w postaci elegancko oprawionego wydruku, otrzymali wszyscy startujący. Największe formaty trafiły w ręce zwycięzców poszczególnych kategorii.

Sędzia główny Konkursu Anders Furger ze Szwajcarii w rozmowie z naszym sędzią Andrzejem Novák-Zemplińskim. Fot. FAPA-PRESS

            W tym roku wystartowało piętnastu zawodników. Reprezentowali  Austrię, Australię, Belgię, Niemcy i Polskę. Powozili zaprzęgami  jedno-, dwu- a nawet pięciokonnym. Najstarsze pojazdy: Break de Chasse, Wiener stadwagen. Stanhope Phaeton wyprodukowano jeszcze w wieku XIX. Większość pozostałych powozów prezentowanych w Książu pochodziła z pierwszej połowy XX wieku. I co istotne, wszystkie przetrwały do naszych czasów w wersji pierwotnej. Poddawane były rzecz jasna renowacjom. Warunkiem jednak, by kwalifikowały się do konkursów tradycyjnego powożenia, gros elementów, z których zostały zbudowane, musiała pozostać oryginalna. Nic dziwnego, że im starsze, należycie utrzymane wehikuły, tym większy podziw, ale i uznanie innych kolekcjonerów.

Break de Chasse – najstarszy powóz w Konkursie. Fot. FAPA-PRESS.

            Widzowie śledzący kolejne etapy konkursu też mieli co podziwiać i przeżywać. Z jednej strony emocje sportowe, z drugiej ogromna dawka historii wspaniałego rzemiosła sprzed kilkunastu dekad. Także wyjątkowa okazja zdobycia niszowej wiedzy z zakresu historii zaprzęgów, ich przeznaczenia. A były i spacerowe, i myśliwskie, jedno i dwuosiowe, z otwieraną budą na wypadek deszczu, śnieżycy lub wichury, z miejscem na bagaż, na parasole, trofea… Komentatorzy na bieżąco wyjaśniali wszelkie zaprzęgowe zawiłości, sprawiając tym samym, że wydarzenie po raz kolejny miało także charakter edukacyjny. Ten walor towarzyszył również imprezom dodatkowym: pokazowi dzikich ptaków, a zwłaszcza Pocztu Kasztelanii Starożukowickiej dowodzonego przez Aleksa Jarmułę. Widzowie dowiedzieli się jak to drzewiej na koniach siedemnastowieczni rycerze jeździli, co musieli umieć, by na polu bitwy dawać radę wrogowi, jak operować dosiadem, by z tarczą bój kończyć. 

Poczet Kasztelanii Starożukowickiej. Fot. FAPA-PRESS.

Działo się więc w Książu a działo. Publiczność zadowolona, zawodnicy spełnieni, a co mówią organizatorzy? O podsumowanie tegorocznej, jubileuszowej edycji poprosiliśmy Prezesa Polskiego Towarzystwa Powozowego Andrzeja Novàk-Zemplińskiego.

Mamy satysfakcję, że to już X Konkurs – jest więc się czym chwalić – i zorganizowany chyba nawet jeszcze sprawniej niż poprzednie. To zresztą nie tylko nasze zdanie, ale głosy, które do nas dochodzą. Wszyscy też podkreślają wspaniałą lokalizację Konkursu – Zamek Książ. Kiedy przed laty Stowarzyszenie Miłośników Powozów i Zaprzęgów wpadło na pomysł organizacji tego typu zawodów, od razu pomyśleliśmy, by właśnie odbywały się tu. To wyjątkowe miejsce z niepowtarzalnym klimatem. Ściągają do Książa tysiące turystów, co dla popularyzacji „naszej” dyscypliny ma znacznie niebagatelne. Żaden inny konkurs tradycyjnego powożenia w Polsce nie cieszy się tak liczną publicznością. I choć zdajemy sobie sprawę, że wiele osób trafia na zawody za pierwszym razem przypadkiem, przy okazji zwiedzania okolicy, to w kolejnym roku specjalnie na też zawody przyjeżdżają. To cieszy, tak samo jak fakt, iż z każdym konkursem poprawiamy jego organizację, choć zawsze staramy się przygotowywać najlepiej jak umiemy. Martwi tylko, że są tacy, którzy próbują rzucać kłody pod koła powozów, krytykują dla samego krytykowania. To ci, którzy lata temu odeszli z Polskiego Towarzystwa Powozowego, zorganizowali swoją opozycyjną względem nas grupę i uważają, że wiedzą wszystko najlepiej. Ostatnio zarzucili nam na Facebooku, że bezprawnie używamy nazwy Konkurs Międzynarodowy Tradycyjnego Powożenia, a przecież nikt takiej nazwy nie zastrzegł, jest powszechnie stosowana. Notabene to dosłowne tłumaczenie z języka francuskiego, w skrócie CIAT. Ręce opadają. Zamiast działać razem, współtworzyć tę jakże ciekawą dyscyplinę, choćby z punku widzenia historycznego, lepiej jątrzyć, zniechęcać, próbować odciągać zawodników od nas, a ściągać do siebie. Taka rzeczywistość, a przed nami XI Konkurs.                                                                                  

Piotr Dzięciołowski

***

Portal hejnakon.pl był jednym z patronów medialnych Konkursu.

FOTORELACJA

Paparazzi wszędzie dotrą. Fot. FAPA-PRESS.
Wielka trójca. Sędziowie KONKURSU; od lewej: Mark Jurd z Anglii, Andrzej Novák-Zempliński z Polski, Anders Furger ze Szwajcarii.
DORIS KLEIN z Niemiec. Fot. FAPA-PRESS.
Z góry widać lepiej. Fot. FAPA-PRESS.
Powozi PETRA RISSMANN Niemiec. Na tym punkcie można wiele stracić, wiele zyskać. Sędziowie, jak z lupą przy oku, sprawdzają powóz, uprząż / uprzęże, rekwizyty…
Jeszcze świt, wszyscy śpią, sprzęt spakowany… Fot. FAPA-PRESS.
Koniom wody dać. Fot. FAPA-PRESS.
Szmatki, szczotki, smarowidła… byle tylko spodobało się jurorom i publiczności.
Poranna toaleta. Fot. FAPA-PRESS.
Nie ma znaczenia czy kobieta, czy mężczyzna. Chcesz powozić, radź sobie sam. Fot. FAPA-PRESS.
W ramach imprez towarzyszących zorganizowano konkurs na najładniejszy kapelusz. Kto zapomniał, mógł kupić na miejscu. Fot. FAPA-PRESS.
Konkursu na najpiękniejszy kapelusz pozazdrościli paniom niektórzy panowie, m.in. Radosław Zieliński z Pocztu Starożukowickiego. Fot. FAPA-PRESS
Stoisk z pamiątkami i zabawkami nie brakowało. Nawet konia można było kupić, niestety powozów nie dowieźli. Fot. FAPA-PRESS.
HANS BIESENBACH z Niemiec. Fot. FAPA-PRESS.
Do bramki zbliża się zaprzęg Katarzyny Nazarewicz. Fot. FAPA-PRESS.
Pasażerowie bryczki myśliwskiej powożonej przez JACKA SOBORSKIEGO. Fot. FAPA-PRESS.
Wśród pasażerów pięciokonnego zaprzęgu znaleźli się przedstawiciele Gangu Olsena. Fot. FAPA-PRESS.
Sędziowie oceniają każdy detal, wszystko więc musi lśnić. Ile godzin KATARZYNA SOCHACKA spędziła na przygotowaniach powozu do Konkursu, wie tylko Ona. Fot. FAPA-PRESS.
Szampańska przeszkoda. Nie zsiadając z kozła trzeba wziąć kieliszek szampana, wypić i odstawić pusty na drugi stojak. Katarzyna Sochacka próbę zaliczyła. Fot. FAPA-PRESS.
Gary Rollans z Australii. Fot. FAPA-PRESS.
Piątka koni z niemieckiego zaprzęgu Heinza Bleya czeka na czyszczenie. Fot. FAPA-PRESS.
Pokaz dzikich ptaków był tak atrakcyjny, że wielu chciało zrobić sobie zdjęcie z fruwającymi bohaterami widowiska. Nie każdy jednak miał takie szczęście jak Aleksander Junior Jarmuła, by sfotografować się i z koniem, i z krukiem. Fot. FAPA-PRESS.
JACEK JANTOŃ z Polski. Fot. FAPA-PRESS
Aleksander Jarmuła, dowódca Pocztu Kasztelanii Starożukowickiej wraz ze swoim synem… Aleksandrem, także rycerzem, cyzelują sprzęt przed pokazem. Fot. FAPA-PRESS.
Pięciokonny zaprzęg Heinza Bleya z Niemiec. W przyszłym roku wyrusza w trasę z Berlina do Jeruzalem. Fot. FAPA-PRESS.
Między keglami piątka koni z powozem wielometrowej długości – to dopiero wyzwanie. Fot. FAPA-PRESS.
Rozładunek. Fot. FAPA-PRESS.
Na trasie Stanhope Phaeton z XIX wieku! Powozi HANS BIESENBACH z Niemiec. Fot. FAPA-PRESS.
Ten psiak nie znalazł się pod powozem przypadkiem. Jest specjalnie szkolony, by w trakcie jazdy biec między kołami. Fot. FAPA-PRESS.
Pod Zamek podjeżdża ADAM PYSKŁO. Powozi Milordem.
Wioletta Pyskło: spójrz mi w oczy. Fot. FAPA-PRESS.
Prezentacja. Do zamku zmierza Urbain Van de Voorde z Niemiec. Powozi tandemem (koń za koniem), powóz z początku XX wieku. Fot. FAPA-PRESS.
Ładny jestem? Fot. FAPA-PRESS.
Ależ panie sędzio, co też pan mówi? – zdaje się odpowiadać Helena Kozłowska, sekretarz konkursowego jury.
Antek Kozłowski, brat Heleny, zarazem syn Ireneusza Kozłowskiego, wiceprezesa Polskiego Towarzystwa Powozowego, zawodnika, też ma pełne ręce roboty. Jest kurierem między sędziami, ale, co widać na zdjęciu, nie porusza się wierzchem. Fot. FAPA-PRESS.
Ireneusz Kozłowski (z lewej) – dyrektor Konkursu, organizator i komentator. Zawsze w biegu. Dopina wszystko na ostatni guzik nawet gdy wydaje się to niemożliwe. Fot. FAPA-PRESS.
Jagdwagenem – bryczką myśliwską powozi JACEK SOBORSKI. Fot. FAPA-PRESS.
Śniadanie na trawie. Całymi rodzinami odwiedzano tereny zmagań powożących.
Do zamkowego parku docierano, czym kto mógł. Fot. FAPA-PRESS.
GERHARD KAINZ z Austrii. Fot. FAPA-PRESS.
KATARZYNA NAZAREWICZ z ekipą. Fot. FAPA-PRESS.
Urbain Van de Voorde po raz drugi z rzędu zdobył główną nagrodę Konkursu. Fot. FAPA-PRESS.
A na koniec: zdrowie koni i powożących! Na zdjęciu: Eva Maria Dimmling. Fot. FAPA-PRESS.
    Print       Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nie zamieszczamy komentarzy niepodpisanych imieniem i nazwiskiem. Jeśli Autor zastrzeże swoje dane, pozostaną one wyłącznie do wiadomości redakcji.