Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  artykul_glowny  >  Bieżący Artykuł

ZAKOCHANA W WALIJSKICH KUCACH

Joanna Konarzewska – ekonomistka, studiowała też socjologię, jest animaloterapeutką, hipoterapeutką, a przede wszystkim hodowczynią kuców walijskich.

Fot. JOANNA KONARZEWSKA.

Joanna Konarzewska – laureatka nagrody za „Zdjęcie Roku 2024” w konkursie fotograficznym hejnakon.pl. Ekonomistka, studiowała też socjologię, jest animaloterapeutką, hipoterapeutką, a przede wszystkim hodowczynią kuców walijskich.

Fot. JOANNA KONARZEWSKA (autoportret).

Ależ to wzruszająca historia! Dziesięć lat temu Joanna wraz z mężem Kubą Konarzewskim[1] osiedli w Toporzyku w gminie Połczyn-Zdrój, a wtedy najstarsza mieszkanka tej niewielkiej wioski obdarowała ich ceramiczną figurką Matki Boskiej. Zaznaczyła, iż opiekowała się nią większość swojego życia i prosi, by teraz oni przejęli pieczę nad Świętą. Nie tylko obiecali i dotrzymali słowa, ale Kuba dla figurki postawił własnoręcznie kapliczkę. Miejsce wybrał urokliwe, bo w samym centrum ich ekologicznego gospodarstwa, pod rozłożystym dębem, którego liście w upalne dni dają cień i oddech stadu kucy. To właśnie tam Joanna zrobiła zdjęcie koni gromadzących się wokół kapliczki i zdobyła za nie w naszym konkursie nagrodę „Zdjęcie Roku 2024”.

             – Zawsze lubiłam fotografować, ale bycie na co dzień wśród koni, o czym marzyłam, sprawiło, że moimi modelami stały się przede wszystkim kuce naszej hodowli. Fotografuję je przy każdej okazji, a spędzam z nimi masę czasu. A to karmienie, a to czyszczenie, zajęcia hipoterapeutyczne, treningi… Praca na okrągło – kto ma konie, wie o czym mówię. Wszystko to jednak powoduje, że nie mogę stale nosić ze sobą lustrzanki. Zastępuję ją więc telefonem z dobrym obiektywem. Doskonałe narzędzie umożliwiające notowanie na bieżąco tego wszystkiego, co ulotne. Bo tak już jest, że gdy specjalnie wybieramy się na zdjęcia, zabieramy ze sobą masę ciężkiego sprzętu, to wtedy, jak na złość, sceny, które nam się wyśniły, w ogóle nie mają miejsca.

Fot. JOANNA KONARZEWSKA.

            Ale aparat też czasem Pani uruchamia?

            – Jasne! Najczęściej, gdy organizujemy w pensjonacie Stacji Toporzyk plenery artystyczne, w tym fotograficzne. W ich trakcie nie tylko zresztą fotografujemy, ale omawiamy zdjęcia, godzinami o nich dyskutujemy. Dzięki temu plenery przybierają w jakimś sensie postać warsztatów. Dzielimy się doświadczeniami, technikami, analizujemy kompozycję obrazów. A potem w naszej galerii są wystawy. W tym roku planujemy także zorganizowanie w Połczynie-Zdroju Festiwalu Fotografii połączonego z konkursami, ale na szczegóły jeszcze za wcześnie.

              Stworzyliście u siebie miejsce – jak określają wasi goście – harmonii sztuki z przyrodą. Nazwaliście je ST. Toporzyk, co w dowolnym tłumaczeniu, a każda forma jest prawidłowa, znaczy: Stajnia, Stacja… Nazwa wieloznaczna, sporo wyjaśniająca. Stacja czyli przystanek dla niekoniecznie zbłąkanych artystów; Stajnia, bo przecież konie…

            – Osiadając tu wiedzieliśmy, że będziemy mieć stado kuców szetlandzkich i walijskich, a ja będę mogła bez reszty oddać się hodowli. Zaplanowałam ją w detalach nim pojawił się pierwszy koń. Od razu zresztą było ich kilka. Sprowadziliśmy pięć klaczy – niektóre zaźrebione – z najsłynniejszej i najstarszej walijskiej hodowli Menai. Dzierżawiliśmy też stamtąd ogiera.

Fot. JOANNA KONARZEWSKA.

            O kucach szetlandzkich wiedza wśród koniarzy jest znacznie większa niż o walijskich.

            – Owszem. Dlatego popularyzujemy tę rasę w Polsce. Jej reprezentanci są wszechstronnymi końmi użytkowymi, w zależności od typu rewelacyjnie spisują się w sporcie, rekreacji, hipoterapii. Jeden z naszych sześcioletnich ogierów St. Toporzyk Calon Ddewr  jest wicemistrzem w ujeżdżeniu. Inny – St. Toporzyk CU ROI o maści perlino – też naszej hodowli, wrócił niedawno ze szkolenia zaprzęgowego. Mam wrażenie, że kuce walijskie są do tego stworzone. Za jakiś czas planuję pokazać się z nim na zawodach tradycyjnego powożenia – będzie to nowy rozdział w moim hipicznym życiu. Na razie współpracujemy z ośrodkami zajmującymi się treningiem koni zaprzęgowych, między innymi ze stajnią Woźniczka i Klubem Sportowym Jagodne. Reprezentantka tegoż Klubu, Katarzyna Sochacka, przygotowuje się do startów kucem walijskim pochodzącym z naszej hodowli. I co nas cieszy – bardzo sobie chwali.

            Ile dziś macie koni?

            – W tej chwili trzydzieści. Jeden piękniejszy od drugiego. To piękno dostrzegamy w równym stopniu ja jako hodowca, Kuba jako artysta fotografik. Uzupełniamy się i jest nam z tym wszystkim bardzo po drodze. Prawdziwa hodowla to przecież też sztuka. Sztuka, w której dążę do doskonałości.     

                                                                                   Piotr Dzięciołowski


[1] Kuba Konarzewski: absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Bratysławie, fotografik, kostiumolog, stylista, przez lata był związany z teatrami stołecznymi. 

    Print       Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nie zamieszczamy komentarzy niepodpisanych imieniem i nazwiskiem. Jeśli Autor zastrzeże swoje dane, pozostaną one wyłącznie do wiadomości redakcji.