Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  artykul_glowny  >  Bieżący Artykuł

BAJKAŁ TO BYŁ KOŃ NAD KONIE

Karol Chodkiewicz: z zawodu i wykształcenia leśnik, z zamiłowania koniarz, jeden ze współtwórców Szlaku Konnego Puszczy Augustowskiej i Mazur. Miłośnik jeździectwa.

Karol Chodkiewicz: z zawodu i wykształcenia leśnik, z zamiłowania koniarz, jeden ze współtwórców Szlaku Konnego Puszczy Augustowskiej i Mazur. Miłośnik jeździectwa.

Dosiadał wtedy Korwety. Jechali lasem. Ledwie zaliczyli w galopie cztery może pięć foule, koń stanął jak wryty. Karol Chodkiewicz przeleciał kilka metrów nad głową wierzchowca. Z upadku wyszedł bez szwanku, ale od razu zorientował się skąd tak gwałtowna reakcja klaczy – wyczuła zapach wilka.

            – Mówiąc precyzyjnie: tzw. wilczą ścieżkę zapachową. Leśnicy znający las doskonale, choć nie mają takiego węchu jak psy czy konie, bez trudu rozpoznają zapach rozmaitych zwierząt, zwłaszcza dzików, lisów, łosi, żubrów…

Na Bajkale. Fot. MAREK WĘGRZYNOWICZ.

            Jakże przydatny okazał się więc zawód leśnika. A marzyło mu się zostać żołnierzem.

            – I to od najmłodszych lat. Plany jednak zweryfikowałem z racji przekazywanej mi przez dziadków i rodziców niechęci do sowietów. Wiadomo w jakich realiach żyliśmy. Zdecydowałem się więc na pracę w lesie, też nie za biurkiem, też w mundurze, też rządzącą się w jakimś sensie dyscypliną trochę podobną do tej wojskowej. Ale z komunistyczną armią nie chciałem mieć nic wspólnego. Wystarczyły mi rodzinne opowieści o Obławie Augustowskiej, największej zbrodni na Polakach po II wojnie światowej. Zapewne zginąłby wtedy mój dziadek Franciszek Zawadzki, ale ruscy zdążyli go wcześniej aresztować i zamknąć w obozie. W ten sposób udało mu się przeżyć. Po powrocie przeprowadził się na ziemie odzyskane – te wydawały się bezpieczniejsze od pozostania w dawnym miejscu zamieszkania, Ełku, gdzie prowadził firmę przewozową.

            Powoził zaprzęgami?

Tak. Miał kilka zimnokrwistych koni. Kiedy odpoczywały, spędzałem z nimi masę czasu na podwórku. A jak lał deszcz to razem z kuzynami dosiadaliśmy ich w stajni. Bywało, że wdrapywaliśmy się po dwóch na jeden grzbiet. Ale największą atrakcją było pławienie koni.

To były pierwsze spotkania z tymi zwierzakami?

– Tak. Miałem wtedy jakieś siedem, osiem lat. Wcześniej musiał mi za konia wystarczyć wałek od tapczanu przywiązany do wysokiego stołka – myśl techniczna własna. Prawdziwego gorącokrwistego wierzchowca dosiadłem dopiero na studiach. To był Mospan ze stajni przedwojennego rotmistrza 1. Pułku Szwoleżerów Mariana Niteckiego (1913-2008), pseudonim „Pikador”, odznaczonego Krzyżem Walecznych, awansowanego do stopnia generała brygady w roku 2007. Żałuję, że sporadyczny kontakt nie pozwolił mi zadać mu wielu pytań związanych z kawalerią.

Po studiach zainteresowanie jeździectwem minęło?

Pławienie koni. Fot. MAREK WĘGRZYNOWICZ.

            – Absolutnie nie. W kurniku znajomego znalazłem wiszące na grzędzie siodło sportowe – spadek po dawnym leśniczym. Wraz z kolegą próbowaliśmy zakładać je na zimnokrwiste kobyły, ale taka jazda kompletnie nie sprawiała radości. Namówić grubasa do galopu to wyzwanie. Typowe konie pod siodło znalazły się za to w Białobrzegach, na terenie nadleśnictwa, w którym zostałem zatrudniony na stanowisku inżyniera nadzoru. Funkcjonowała tam  niewielka stajnia, brało się konia i w teren. Fantastyczny relaks. Jeździło się po lesie, ile człowiek zapragnął. Żadnych zakazów, nakazów, chyba że z jakiegoś powodu obszar był wydzielony.   

Aż przyszedł rok 1991.

            – Tak. Zmieniły się wtedy przepisy i od tamtej pory konno można było poruszać się tylko – jak zapisano w ustawie o lasach – po ścieżkach „wskazanych przez nadleśniczego”. Jako ów inżynier nadzoru musiałem prawo respektować. Namówiłem wtedy nadleśniczego w Białobrzegach do stworzenia pętli spacerowo-treningowej długości dwunastu – piętnastu kilometrów w sąsiedztwie Stadniny Żarnowo oraz krótkiej trasy turystycznej nad jezioro Sajno i do puszczańskiej wsi Balinka. Zredagowałem regulamin. Przystąpiliśmy do wyznaczania szlaku. W ten sposób w roku 2000 powstała w okolicach Białobrzegów pierwsza trasa konna. Trudno uwierzyć, ale niemal natychmiast wzrosła liczba jeźdźców, amatorów turystyki konnej. Nasze zimowe i letnie eskapady pokazywano w czołówkach TVP Białystok.

Zbiórka i w drogę. Fot. KAROL CHODKIEWICZ.

            Jeden skromny szlak, a tyle satysfakcji. Satysfakcji, która determinowała kolejne działania.

– Skoro efekty naszego projektu okazały się tak owocne, zaczęliśmy myśleć o wytyczeniu szlaku na terenie całej Puszczy Augustowskiej. Co prawda nadleśniczowie podchodzili do pomysłu z rezerwą, ale Zdzisław Szkiruć, dyrektor Wigierskiego Parku Narodowego, widział w naszej koncepcji sens. Podobnie Adam Sieńko, dyrektor Biebrzańskiego Parku Narodowego. Tak utworzyliśmy Szlak Konny Puszczy Augustowskiej. Początkowo liczył około dwustu sześćdziesięciu kilometrów. Z czasem na terenie nadleśnictwa Rajgród nad jeziorem Dreństwo oraz nad jeziorami Studzieniczne i Sajno w Nadleśnictwie Augustów powstały oznakowane miejsca popasowe. Dziś Szlak przynajmniej teoretycznie liczy około pięciuset kilometrów i dochodzi aż do jeziora Orzysz w woj. warmińsko-mazurskim. Teoretycznie! Bo budowniczowie Via Baltica zapomnieli o stworzeniu przechodniej „furtki” dla dużych zwierząt, która stanowiłaby zarazem bezpieczne scalenie części augustowskiej z mazurską. Trzeba więc poza szlakiem szukać dodatkowych przejść i niepotrzebnie wydłużać marszrutę. Ale działamy dalej. Planujemy pociągnąć fragment szlaku do granicy z Litwą. A po litewskich lasach można, jak niegdyś po naszych, cwałować bez ograniczeń.

Szlak konny Dreństwo. Fot. KAROL CHODKIEWICZ.

            Wyznaczone szlaki sprzyjają jeźdźcom i organizatorom rajdów. Kilkudniowe wędrówki w siodle odbywają się o każdej porze roku. Zawsze w pięknej scenerii, z dala od ruchu kołowego i po gruntowych, nieutwardzonych drogach tak zdrowych dla końskich kopyt. Ale Augustowszczyzna znana jest nie tylko z rajdów w siodle, także z innych przedsięwzięć z końmi w rolach głównych.           

  – Wszystkie służą m.in. przywracaniu społecznej akceptacji dla obecności wierzchowców w przestrzeni publicznej, wierzchowców, którym należy się szacunek, które zasłużyły się niosąc nas do chwały Somosierry czy Kircholmu. Nie można więc polskiego jeździectwa, a z nim tradycji kawaleryjskich – składowych rodzimej kultury i świadomości narodowej – zamykać wyłącznie na padokach i ujeżdżalniach. Stąd właśnie nasze rozmaite pomysły. Na przykład  w pobliskich Suwałkach odbywa się największe w tej części Polski militari –  Suwalski Piknik Kawaleryjski, którego od początku, czyli od roku 2001, jestem głównym sędzią. Wskrzesiliśmy też augustowskie Hubertusy – słynne przedwojenne gonitwy za lisem. Mam do nich szczególny sentyment: moja prababcia – rocznik 1855 – Kazimiera Zawadzka z domu Andruszkiewicz herbu Mogiła, szykowała bigos dla uczestników. Z kolei w pierwszą sobotę września w Augustowie – mieście, w którym od 1921 roku stacjonował słynny 1. Pułk Ułanów Krechowieckich,  organizujemy festyn  z okazji Święta Kawalerii Polskiej. Tradycją tej imprezy stał się plebiscyt na najsympatyczniejszego konia. Trzy razy z rzędu wygrywał go dzierżawiony przeze mnie Bajkał. W kolejnych latach wycofaliśmy się z udziału w tym konkursie, dając szansę innym wierzchowcom. Cóż to był za koń! Kto chciał, wsiadał na niego, czuł się pewnie i bezpiecznie. Pamiętam, że jako trzylatek prowadził rajd, na który wybrało się dwudziestu siedmiu jeźdźców. Grała orkiestra dęta, a on szedł przez miasto, jakby robił to od dawien dawna. Spędziliśmy razem ostatnich piętnaście lat. Padł kilka dni temu na nowotwór. Miał dwadzieścia dwa lata. Na razie jestem bez konia… (HNK)

Bajkał to był koń nad konie!. Fot. MAREK WĘGRZYNOWICZ.

PS Karol Chodkiewicz zaprasza 6 września na Święto Kawalerii Polskiej nad jeziorem Studzieniczne oraz na tegoroczny Piknik Kawaleryjski w Suwałkach, który odbywać się będzie się w dniach 7-8 czerwca. Kontakt do organizatorów:

karol.chodkiewicz@bialysto.lasy.gov.plŚwięto Kawalerii Polskiej;

krzysztof.sklodowski@wp.pl – Piknik Kawaleryjski w Suwałkach.  

    Print       Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nie zamieszczamy komentarzy niepodpisanych imieniem i nazwiskiem. Jeśli Autor zastrzeże swoje dane, pozostaną one wyłącznie do wiadomości redakcji.