Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  artykul_glowny  >  Bieżący Artykuł

OSADA PRZYGODA SKOŃCZYŁA PIĘĆ LAT

Nie jest to klasyczny ośrodek jeździecki. Lekcji w siodle jest tam w tygodniu tyle, co kot napłakał. Za to w każdy weekend od piątku do niedzieli oraz podczas zimowych i letnich wakacji konie wypełniają czas miłośnikom jeździectwa od rana do wieczora…

Twórczynie OSADY. Od lewej Katarzyna Sibilska, Anna Kudelska. Fot. FAPA-PRESS.

Nie jest to klasyczny ośrodek jeździecki. Lekcji w siodle jest tam w tygodniu tyle, co kot napłakał. Za to w każdy weekend od piątku do niedzieli oraz podczas zimowych i letnich wakacji konie wypełniają czas miłośnikom jeździectwa od rana do wieczora…

Warsztaty rozwojowe dla dorosłych. Fot. Osada Przygoda.

W dni powszednie OSADĘ odwiedzają grupy szkolne i przedszkolne. Prowadzone są dla nich rozmaite zajęcia tematyczne poświęcone na przykład relacjom z końmi i psami, a także warsztaty z komunikacji międzyludzkiej. Organizowane są też wycieczki przybliżające naturę lasu w różnych porach roku; gdy przyroda się budzi, gdy zasypia. Atrakcją cieszą się również warsztaty wielkanocne: pisanki, palemki…Nie brakuje też propozycji dla dorosłych: na przykład warsztaty wikliniarskie, spotkania muzyczne, spacery z końmi, warsztaty rozwojowe w asyście koni… Uczestnicy jeździeckich weekendów i dłuższych pobytów wakacyjnych (obozy letnie i zimowiska) uczeni są nie tylko codziennej obsługi zwierząt, zabiegów pielęgnacyjnych i pracy z ziemi, ale przede wszystkim komunikacji. Bo – jak niemal chórem wyjaśniają właścicielki OSADY Katarzyna Sibilska i Anna Kudelska: – koni trzeba umieć słuchać. Kiedy wiedzą, że się ich słucha, mówią o swoich potrzebach. Słuchane zachowują się przyjaźnie i upominają o kontakt z człowiekiem.

Mała i Delicja. Fot. FAPA-PRESS.

            W ośrodku na stałe mieszkają dwie folblutki, wiekopolanka, konik polski, hucuł i szetland. Garną się nawet do obcych, są spokojne i niebywale ciekawskie. Któregoś dnia szefowe OSADY zrobiły eksperyment: postawiły na pastwisku kanapę. Stado ani myślało zwiewać, jak to bywa w przypadku większości koni, gdy zobaczą coś, czego wcześniej nie widziały… Wręcz przeciwnie: cała szóstka z ochotą próbowała, jeśli nie usiąść to przynajmniej stanąć na kanapie. Zaczęły się wdrapywać, ale że mogło to okazać się niebezpieczne, mebel im skonfiskowano. Innym razem, o drugiej w nocy, konie pokonały fragment ogrodzenia, przeszły z pastwiska na werandę domu i kopytami dobijały się do drzwi, licząc, że zostaną wpuszczone do środka. Rozczarowane odeszły z kwitkiem. Udało im się za to przy innej okazji wejść niezauważonymi do świetlicy. Co tam robiły? Nie chciały powiedzieć.  

            Ciekawość, ale i spokój, łagodność udzielają się koniom ściąganym do OSADY na czas wakacji. Szóstka własnych nie zaspokoi przecież potrzeb obozowiczów. Podobnie z kadrą. Same właścicielki nie są w stanie zapewnić należytej opieki kilkudziesięciu uczestnikom wypoczynku w siodle. Mają zaprzyjaźnionych instruktorów i wychowawców, z których niektórzy biorą nawet urlop z pracy, byle tylko spędzić kilka tygodni w tym, jak powiadają, miejscu przyjaznym ludziom i koniom.

Zagadka: kto tu rządzi? Fot. FAPA-PRESS.

            Właśnie stworzenie takowego miejsca, w którym zwierzęta traktuje się jak partnerów, a ludzie okazują sobie szacunek było i jest idée fixe Katarzyny i Anny. Kim są twórczynie OSADY?

KATARZYNA SIBILSKA jest socjologiem, instruktorką jeździectwa. Do koni ciągnęło ją od dziecka, ale rodzice nie godzili się, by na nich jeździła. Zbuntowała się w wieku szesnastu lat, uznała, że jest na tyle dorosła, że nikt nie będzie jej niczego zakazywał i nakazywał. Zapisała się do podwarszawskiego Stowarzyszenia Jedzieckiego SZARŻA. Spędziła w nim wiele lat, zdobyła jeździeckie szlify. Jest zafascynowana metodami naturalnymi. Innej formy treningu koni już sobie nie wyobraża.

ANNA KUDELSKA – absolwentka lingwistyki stosowanej. Jest metodykiem w szkole językowej, tłumaczką z angielskiego i niemieckiego. W przeciwieństwie do Katarzyny, nigdy nie chciała jeździć konno. A że jeździ? – wszystko przez mamę, która namówiła ją, by przynajmniej jeden jedyny raz wsiadła i spróbowała. Jak jej się nie spodoba to zsiądzie i więcej do tematu nie wrócą. Broniła się, zapierała nogami i rękoma, ale w końcu dała się namówić. Efekt? – do dziś nie zsiadła. Jeździła w Borach Tucholskich, w nieistniejącej już warszawskiej stajni na Bródnie, w podwyszkowskiej Stajni TAXUS. Z czasem zakochała się w jeździectwie bez ogłowia, wystartowała – co było jej marzeniem – w mistrzostwach na Partynicach we Wrocławiu. Co prawda na podium nie stanęła, ale i tak była szczęśliwa.

W Osadzie jest też kilkukonne stadko dla tych, którzy nie czują się jeszcze na siłach dosiąść galopujących wierzchowców. Fot. FAPA-PRESS.

            A skąd pomysł na OSADĘ?

            – Od dawna myślałyśmy z Kasią nad, w jakimś sensie nietypowym ośrodkiem jeździeckim. Nie chciałyśmy koncentrować naszego życia wyłącznie wokół koni, ale rozszerzyć zakres programu. Nie wszyscy muszą jeździć konno, za to wielu niejeżdżących może miło spędzić czas w otoczeniu koni oddając się innej aktywności.

            – Po pierwsze trzeba było znaleźć odpowiednie miejsce – mówi Anna. – Wciąż jednak coś nie pasowało. I wtedy znowu inicjatywą wykazała się moja mama. Zaproponowała, byśmy osiadły w rodzinnym gospodarstwie po moich pradziadkach. Dom stał, zabudowania gospodarcze także – podwalina więc była. Jasne, wszystko wymagało remontów, przeróbek, dostosowania do potrzeb ośrodka. Jak zwykle pomocną dłoń podali nam nasi przyjaciele. Silna ekipa zakasała rękawy. Poza bieżącymi naprawami, postawiliśmy siedmioosobowe drewniane domki dla gości.

Na pastwisku. Fot. FAPA-PRESS.

            – Pewnie, że nie wszystko szło, jak po maśle – dodaje Katarzyna. – Realizacja wymagała czasu. Natura też pokazywała rogi. Nigdy nie zapomnę, jak rozszalała się wichura  – mnie akurat przy tym nie było. Odebrałam telefon od Anki i słyszę, że sąsiad dał znać, że część pokrycia naszego dachu leży u niego w ogródku. Do pomocy ruszył zaraz inny sąsiad, mocował, co jeszcze dało się umocować. Anka  z trzecim sąsiadem wisieli na kolejnym fragmencie dachu, by ratować resztki przed silnymi porywami wiatru. Wichura w końcu ucichła, ale przez tydzień nie było prądu.   

            – Takie sytuacje zapamiętuje się. W przekazywanych opowieściach też tworzą klimat tego miejsca – podsumowuje Anna. – Miejsca, które w naszym założeniu ma być miłym, rodzinnym kątem. I chyba nam się to udaje, skoro tak wiele osób do nas wraca, chce z nami być, a my z nimi.   

            Pięć lat PRZYGODY minęło, jak z bicza trzasł. Przed Anną i Katarzyną kontynuacja tego, co robiły do tej pory, ale też coraz bogatsze programy dla dorosłych w ramach warsztatów rozwojowych z końmi. Pojawią się zapewne kolejne pomysły dla najmłodszych, a my z przyjemnością będziemy o nich informować. (HNK)

PS Kontakt z OSADĄ PRZYGODA: Bajkowa 37, Wysychy. Tel. 501 092 930 i 503 831 612. E-mail:  osada.przygoda@gmail.com .

    Print       Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nie zamieszczamy komentarzy niepodpisanych imieniem i nazwiskiem. Jeśli Autor zastrzeże swoje dane, pozostaną one wyłącznie do wiadomości redakcji.