Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  Bez kategorii  >  Bieżący Artykuł

NIE BYŁ MALARZEM KONI

Książka o wybitnym współczesnym artyście, prof. Ludwiku Maciągu…

IKsiążka o wybitnym współczesnym artyście, prof. Ludwiku Maciągu już do nabycia  w Muzeum Łowiectwa i Jeździectwa, hurtowni MOTYLE KSIĄŻKOWE i księgarniach z nią współpracujących, księgarni internetowej bonito.pl

 

WSTĘP do książki piórem  prof. STANISŁAWA BAJA

Ludwik Maciąg, profesor, malarz, człowiek niepospolity, postać barwna. Subtelny, poetycki, skromny, ale też stanowczy, odważny, chwilami szorstki, zawsze mądry, z poczuciem humoru i bezpośredni w relacjach z ludźmi bez względu na status społeczny tychże. Byle byli autentyczni, jak on sam.

Lubił ludzi, znał wielu, obracał się także wśród bardzo młodych osób. Pozytywnym zjawiskiem jest to, iż stale rośnie zainteresowanie jego twórczością właśnie wśród młodych artystów. Dostrzegają w malarstwie Profesora potencjał i inspirację.

Ludwik Maciąg malował pejzaże, sceny rodzajowe, wspomnieniowe, konie, znakomite akty, zmysłowe erotyki, a wszystko z wyjątkową intuicją, myślą, niepowtarzalnością. Kompozycja, kolor, bogactwo materii i przede wszystkim własna synteza, wyraz, który nabiera pomnikowości. Nie byłoby malarza Maciąga, gdyby jego rola sprowadzała się jedynie do zgrabnego utrwalania na płótnie rozmaitych historii, treści pospolitych. Istotne jest, jak je wyrażał, jak je malarsko definiował. Ma rację uczeń Profesora, Andrzej Novák-Zempliński: Maciąg nie był malarzem koni. Malował obrazy.

A jakim był Profesor Ludwik Maciąg prywatnie? O tym właśnie opowiada książka Piotra Dzięciołowskiego. Zbierając do niej materiał, autor rozmawiał z kilkudziesięcioma osobami: członkami rodziny, przyjaciółmi, znajomymi, uczniami. Wiele przytaczanych w książce zdarzeń, faktów, anegdot, pokrywa się ze sobą, różnią się jednak interpretacją naznaczoną subiektywnym widzeniem i subiektywnym językiem rozmówców. W treści znajdziemy wiele interesujących historii, tych bardzo poważnych, ale także tych podszytych znakomitym humorem; trafnych opisów i konkluzji. W tym zresztą tkwi ogromne bogactwo i autora, i opowiadających, z których każdy miał swojego Ludwika Maciąga.

Autor, doświadczony dziennikarz z dobrą intuicją, dokonał wyjątkowego zabiegu pod względem języka. Wypowiedzi poszczególnych osób, zwłaszcza Profesora, może ugładzał zbytnio, ale zachowując ich autentyzm, nadał im formę literacką. Nie jest to język dokumentu, eseju, ale opowieść o Ludwiku Maciągu z perspektywy rozmówców autora. Poszczególne wypowiedzi, zróżnicowane tekstowo i znaczeniowo, zostały ułożone według ciekawej konstrukcji w jedną całość, w płynną myśl, narrację. Piotr Dzięciołowski oparł swoją książkę na scenariuszu filmu o Profesorze, „Malowany pamiętnik”, stworzonym przed laty przez młodziutką wówczas studentkę wydziału dziennikarstwa Agnieszkę Kowalską, zarazem jedną z rozmówczyń autora.

Indagowanych, rzecz oczywista, mogło być znacznie więcej, jako że Profesora znały setki ludzi, ale gdyby Dzięciołowski próbował dotrzeć do wszystkich, książka zapewne nigdy by nie powstała. Utwór literacki rządzi się przecież swoimi prawami, niezbędna jest jego dynamiczna kondensacja. Niedopowiedzenia, tajemniczość pozostają i to bardzo dobrze.

Zapraszam do lektury ze świadomością, że niniejsza książka będzie jednym z kamyczków w Maciągowym ogródku utrwalającą pamięć o tym nieprzeciętnym człowieku i wybitnym artyście.

Stanisław Baj

Profesor Akademii Sztuk Pięknych

PS

Dzieła Profesora Ludwika Maciąga znajdują się przede wszystkim w kolekcjach prywatnych. Niestety kolekcjonerzy bywają różni: otwarci, życzliwi, propagujący jego sztukę, ale też nieufni, zazdrośnie strzegący jej w zamknięciu. A przecież, gdy jest niedostępna, twórca przestaje istnieć. Miejscem publicznym, gdzie można obejrzeć obrazy Ludwika Maciąga, jest Zamek w Golubiu-Dobrzyniu, Dyrekcja Stadniny Koni Arabskich w Janowie Podlaskim i kaplica Zjawienia Obrazu Matki Boskiej Leśniańskiej w Leśnej Podlaskiej. W kaplicy znajdują się cztery obrazy dużego formatu, które powstały dzięki staraniom paulina, ojca Eustachego Rakoczego, wielce zasłużonego dla pamięci oddziału „Zenona” i pamięci Profesora.

Okładkę projektowała MALWINA DE BRADE

Okładkę projektowała MALWINA DE BRADE

Recenzja książki autorstwa MONIKI LUFT na stronie polskiearaby.com  http://www.polskiearaby.com/?page=czytelnia&lang=pl

Poniżej tekst o książce autorstwa MICHAŁA WIERUSZA-KOWALSKIEGO zamieszczony w październikowym numerze „KONI I RUMAKÓW”: KiR_10_2015.inddKiR_10_2015.indd

    Print       Email

Jedna odpowiedź do “NIE BYŁ MALARZEM KONI”

  1. Krzysztof Maciąg Zbyszyński pisze:

    Zapraszam na swego FB, trochę faktów, a nie mitów…

Skomentuj Krzysztof Maciąg Zbyszyński Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nie zamieszczamy komentarzy niepodpisanych imieniem i nazwiskiem. Jeśli Autor zastrzeże swoje dane, pozostaną one wyłącznie do wiadomości redakcji.