Arcyciekawa ekspozycja Konie w Warszawie XIX i XX wieku w Muzeum Łowiectwa i Jeździectwa w Łazienkach Królewskich będzie czynna już tylko do końca sierpnia. Ostatni to więc moment, by ją zobaczyć. Na wystawie zgromadzono dziesiątki rycin, fotografii, dokumentów; są także siodła, kiełzna, narzędzia weterynaryjne…
Konie są tak bliskie dziejom Warszawy, że nie można ich pominąć opowiadając o życiu miasta. Były uczestnikami i świadkami wydarzeń dnia codziennego stolicy, także tych związanych z kulturą, polityką, wojnami – czytamy na plakacie witającym zwiedzających. Bohaterami wystawy są m.in. konie wojskowe, policyjne, wyścigowe, furmańskie, tramwajowe. (…) niepodobna jest w pobieżnym szkicu wyliczyć i scharakteryzować całej różnorodności typów zaprzęgu i konia, z których się składa gwałtowny, opętany i gorączkowy ruch ulic Warszawy (…) – pisał w 1884 roku Stanisław Witkiewicz.
Zaprzęgi przemierzały miasto wzdłuż i wszerz. W 1888 roku Bolesław Prus policzył, że w ciągu godziny, tylko na skrzyżowaniu Marszałkowskiej i Królewskiej, pojawiało się około dwustu czterdziestu koni! Jedne ciągnęły dorożki, inne powozy, jeszcze inne platformy towarowe… A gdy wybuchał pożar, stolicą gnały wozy Warszawskiej Straży Ogniowej. Zaprzęgnięte do nich konie miały prawo galopować. A dlaczego to podkreślamy? Bo nie miały takiego prawa konie pogotowia ratunkowego, czyli Towarzystwa Doraźnej Pomocy Lekarskiej. Tym wolno było poruszać się co najwyżej wyciągniętym kłusem. Wynikało to ponoć z troski o ich bezpieczeństwo. Wiadomo, galopując na śliskim bruku nietrudno o wypadek. Jeden unieruchomiony koń, to jeden pacjent mniej. Towarzystwo dbało więc o swoje zwierzaki bodaj najlepiej w mieście, bo inni właściciele…
Bicie koni, wykorzystywanie ich ponad siły to powszechna praktyka. Zwierzęta padały w pracy i to znacznie częściej niż góralskie kobyły wożące turystów do Morskiego Oka (co w żadnym razie nie jest okolicznością łagodzącą dla właścicieli tych drugich) . Obrońcy praw zwierząt protestowali i to nie tylko przeciw katowaniu koni, ale nawet przeciwko stosowaniu tzw. okularów, czyli klapek przypinanych do ogłowia a ograniczających widoczność. Na plakatach można było przeczytać: Zdejmujcie koniom okulary! Nosiła je zapewne większość kobył użytkowanych w ruchu ulicznym. A tych było a było! Dość stwierdzić, że w samym mieście we wrześniu 1939 roku żyło ponad osiem tysięcy koni. Większość z nich zginęła w II wojnie światowej. Wiele wojskowych wierzchowców padło podczas hitlerowskich nalotów w warszawskich Łazienkach. Szczególnej więc wymowy nabiera wystawa prezentowana w tym miejscu, a kończąca się tuż przed 1 września… (pd)