Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  artykul_glowny  >  Bieżący Artykuł

CAŁE DNIE Z KOŃMI

Edyta Mikołajewska, sierżant sztabowa. Z wykształcenia polonistka, z zawodu policjantka w Zespole Konnym Wydziału Prewencji KWP w Rzeszowie, negocjator policyjny. Nieobce jej damskie siodło, strzelanie w galopie z łuku, imprinting.

foto: FAPA-PRESS

Sierżant sztabowa EDYTA MIKOŁAJEWSKA; foto: FAPA-PRESS

Edyta Mikołajewska, sierżant sztabowa. Z wykształcenia polonistka, z zawodu policjantka w Zespole Konnym Wydziału Prewencji KWP w Rzeszowie, negocjator policyjny. Nieobce jej damskie siodło, strzelanie w galopie z łuku, imprinting.

Drzwiczki tego koniowozu można zamknąć klamką od wewnątrz, ale wtedy od zewnątrz nie da się ich otworzyć. A jak się nie da, to dostęp do uwiązów, którymi konie są troczone na czas przejazdów, zostaje zablokowany. Któżby jednak miał te drzwiczki od środka zamykać i po co? Ano koń! Jeden z rzeszowskich policyjnych wierzchowców nauczył się manewrować klamką. Inteligentna bestia. Funkcjonariusze muszą więc stale pamiętać, by zawsze stawiać cwaniaka z dala od drzwi. Tamtego razu jednak Edyta Mikołajewska wraz z policjantem, z którym jechała na służbę, zapomnieli o zdolnościach kopytnego towarzysza. Zorientowali się dopiero na miejscu, gdy zwierzęta trzeba było wyprowadzić.

Wskoczyłam na konia od strony zadu i po grzbiecie dotarłam do uwiązu. Wtedy raz dwa go rozwiązałam i mogliśmy ruszyć na służbę.

foto: FAPA-PRESS

W trakcie szkolenia. Od lewej: sierż. szt. ANNA WÓJCIK, sierż. szt. PIOTR SUROWIEC, sierż. sztab. EDYTA MIKOŁAJEWSKA; foto: FAPA-PRESS

Policjanci konni z Rzeszowa najczęściej patrolują tereny leśne odstraszając m.in. złodziei drewna – w ciągu ostatnich lat ich liczba radykalnie się zmniejszyła. Pilnują też ładu na meczach piłki nożnej. Czasem nie schodzą z siodeł wiele godzin.

Mój rekord to dziewięć….

Ponoć widok konnych policjantów sprawia, że nawet pałka nie jest potrzebna.

To prawda. Wierzchowce budzą respekt. Wzbudzają też sensację i zachwyt. Odnosimy wrażenie, że ludzie nas lubią. Mówią, że mamy piękne i zadbane konie. Zdarza się, że oferują im wodę, a nawet… popas na swojej łące.  

Żeby jednak nie było tak różowo. Bywają i tacy, co konnym wymyślają: jeździcie za nasze pieniądze! dlaczego po sobie nie sprzątacie? Cóż, krytycy zawsze się znajdą, ale jakiekolwiek z nimi dyskusje w tym akurat wypadku są bezsensowne.

foto: FAPA-PRESS

W stajni: foto: FAPA-PRESS

Edyta Mikołajewska pracuje w policji konnej od sześciu lat. Wcześniej pełniła m.in. funkcję dzielnicowej na warszawskim Ursynowie. Ale że bez koni nie było jej po drodze, po pracy objeżdżała wyścigowe na Służewcu. Z czasem udało jej się dołączyć do oddziału stołecznych policjantów konnych, a później przenieść do rzeszowskich. Nigdy jednak nie ograniczała swojej hipicznej pasji wyłącznie do przejażdżek służbowych. Za sprawą literatury i filmu zakochała się w jeździe w damskim siodle i pięknych sukniach. Kiedy więc  dowiedziała się, że Jola Lipka (1965-2014), organizuje kurs dla miłośniczek tej formy uprawiania jeździectwa, wzięła udział w szkoleniu. Niedługo później zapisała się do Stowarzyszenia w Damskim Siodle. Na zebraniu poznała jednego z jego założycieli, Tomasza Biernawskiego – człowieka od koni i broni w polskim filmie. Przypadli sobie do gustu, z jego ust padła propozycja nie do odrzucenia:

Nie masz w tej chwili własnego konia, może zaopiekowałabyś się przez jakiś czas moim?

I tak policjantka zaczęła dosiadać Kabara, wierzchowca niezwykłego, znanego zresztą z licznych filmów. Konia, który sam wiedział najlepiej, co kiedy i w którym momencie ma zrobić.

Jeździłam na nim kilka lat, ponad pół roku mieszkał ze mną w Bieszczadach. Wielokrotnie startowaliśmy razem w zawodach w Damskim Siodle, a nasze liczne sukcesy to zasługa Tomasza, bo to on przecież uczył Kabara chodzić pod siodłem, nie tylko zresztą pod damskim.

foto: Jola Lipka

Na Kabarze w kostiumie kniahini Kurcewiczowej z sokołem na ręce (rok 2007); foto: Jola Lipka

Już podczas pierwszego startu w IV Mistrzostwach Polski Amazonek w Damskim Siodle (2007) zajęli na dwadzieścia trzy pary siódme miejsce. W Konkursie Historycznym drugie, a w prestiżowym Konkursie Elegancji, w którym galopowała w kostiumie kniahini Kurcewiczowej z sokołem na ręce – pierwsze.W warszawskich Łazienkach, także w Konkursie Elegancji, zdobyli najwyższą lokatę. Podobnie w Małej Rundzie ujeżdżenia w VI i VII Mistrzostwach Polski Amazonek w Janowie Podlaskim. Mają też na koncie wielką butelkę szampana, którą wygrali w tzw. Konkursie „Szampańskie Wyzwanie”.

– Jadąc na Kabarze stępem, kłusem i galopem, dowiozłam do mety więcej szampana w kieliszku niż rywalki. Wypiłam za konia i za jego właściciela.

foto: FAPA-PRESS

Codzienne ćwiczenia z policyjnym Gonzem; foto: FAPA-PRESS

Dziś Mikołajewskiej brakuje czasu na starty w zawodach w Damskim Siodle. Z tego samego powodu zrezygnowała też z amatorskiej zabawy w strzelanie z łuku z końskiego grzbietu, choć, jak mówi, szło jej zupełnie dobrze. W galopie trafiała w cel znacznie częściej niż z ziemi. Od paru lat ma nową pasję: imprinting. Jak tylko może, pędzi do źrebaków z zaprzyjaźnionych stajni. Opukuje im kopyta, spryskuje wodą, suszy suszarką…

– Efekt niesamowity. Taki maluch zaprawiany w bojach od pierwszych minut po porodzie, przestaje się czegokolwiek bać. Wchodzi z ciekawości do przyczepy, nie histeryzuje w kontakcie z człowiekiem, nabiera pewności siebie. Same plusy.

Imprinting to bez wątpienia obowiązek. Jeśli ma przynieść efekty, wymaga systematyczności. A przecież na brak zajęć Mikołajewska nie narzeka. Etat w policji, kilkunastu adeptów sztuki jeździeckiej, którzy pod jej kierunkiem uczą się trzymać mocno w siodle, dwa własne konie.

– Wychodzę z domu o 7.00 rano, wracam najwcześniej o 21.00 odwiedzając w ciągu dnia nawet cztery(!) stajnie. Jedna to policyjna, w kilku uczę jeździć, w dwóch trzymam swoje klacze: siwą i rudą. Tak wyszło, że są oddzielnie. Pierwsza to klacz rasy lusitano, druga ruda rasy… własnej. Do pięknych nie należy, ale wyjątkowo odważna. Potrafi nawet huśtać się na równoważni. Brała też udział w ćwiczeniach policyjnych, na odgłos strzałów nie strzygła uszami.

foto: FAPA-PRESS

Jej rekord to dziewięć godzin bez zsiadania z konia; foto: FAPA-PRESS

Cały dzień z końmi musi być męczący, ale Mikołajewska rekompensuje sobie długie lata bez koni. Zaczęła jeździć dopiero jako dorosła kobieta, miała już trzyletniego synka*; jej życiorys hipiczny różni się więc od życiorysów większości amazonek, które od dziecka marzą o własnym koniku. Ona, kiedy zamarzyła, od razu kupiła sobie siedmioletniego srokacza. Niestety po dwóch latach musiała się z nim rozstać – tak bywa, ale sporo się przy nim nauczyła. I mowa tu nie tyle o umiejętnościach technicznych, ale nawiązywaniu porozumienia ze zwierzęciem.

– Zdecydowanie i panowanie nad emocjami to podstawa. Podobnie w kontaktach z ludźmi, zwłaszcza tymi, którzy znaleźli się na zakręcie, a z którymi pertraktujemy jako negocjatorzy policyjni.

Na koniu może jeździć każdy. Negocjatorem zostają tylko ci, którzy wykazują się szczególną inteligencję emocjonalną. Jest ich więc niewielu. Tworzą specyficzną grupę zawodową. Nie dość, że wrażliwcy, to jeszcze pracują społecznie. Nie dostają grosza nawet, gdy przychodzi im całą noc spędzić na moście z samobójcą…

foto: FAPA-PRESS

foto: FAPA-PRESS

I dobrze, że tak jest, bo nikt nam nie zarzuci, że rozmawiamy dla pieniędzy. Te mogę brać za lekcje w siodle, a nie za tego rodzaju pomoc!

(jpopr)

* Dziś synek, Kacper Lesiak ma lat dwadzieścia, uprawia wyczynowo sport. Na ME Seniorów zajął IV miejsce w skokach synchronicznych do wody. Zdobył tytuły mistrza i trzykrotnie wicemistrza Europy Juniorów.

 

 

 

    Print       Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nie zamieszczamy komentarzy niepodpisanych imieniem i nazwiskiem. Jeśli Autor zastrzeże swoje dane, pozostaną one wyłącznie do wiadomości redakcji.