Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  artykul_glowny  >  Bieżący Artykuł

KOŃ TO DUŻE, SZYBKIE ZWIERZĘ

Czas wakacji to dla wielu znacznie częstszy kontakt z końmi…

 

Foto FAPA-PRESS

Czas wakacji to dla wielu znacznie częstszy kontakt z końmi. I bardzo dobrze, bo wszyscy wiemy, że nie ma to jak na koniu, z koniem, przy koniu… Nie ma – pod warunkiem, że zachowane są wszelkie środki ostrożności. I rzecz nie w tym, by kogokolwiek straszyć, ale uświadamiać gdzie tylko się da, że koń to zwierzę wielkie, które krzywdę może wyrządzić nawet niechcący.

 Tłumaczenie, wyjaśnianie, ostrzeganie to rola instruktorów jeździectwa. To oni mają nie wpuszczać do stajni tych, którzy zapomnieli o kasku czy toczku, zwracać uwagę, czy, zwłaszcza dzieci (choć powinni wszyscy), mają kamizelki ochronne. Niestety z końmi stykają się również osoby przypadkowe, które o tych zwierzętach nie mają pojęcia. Znają je z filmów, fotografii, widzieli pasące się na pastwisku.

Oto fragment wspomnienia Haliny Gronowskiej, wybitnej trenerki, gwiazdy Polskiej Rewii Konnej, zamieszczony w książce „Przestrogi dla jeźdźców”:

„Kilka lat temu znalazłam się w gospodarstwie agroturystycznym, w którym jedną z atrakcji stanowił koń. Na tymże pasącym się stworzeniu – nieuwiązanym, bez kantara, ogłowia, siodła – siedziała trzyletnia dziewczynka i pozowała mamusi do zdjęć, mamusi, która świat koni, i w ogóle zwierząt, znała zdaje się wyłącznie z telewizji. Kiedy delikatnie spytałam:

          – Nie boi się pani tak bez opieki zostawiać córeczkę na końskim grzbiecie?

          – Jak to bez? – zareagowała podirytowanym głosem – przecież cały czas jestem przy córce!

          – Rzeczywiście – mruknęłam pod nosem i oddaliłam się nie chcąc prowokować bezsensownej wymiany zdań.

Kilka minut później znowu natknęłyśmy się na siebie.

    I widzi pani i nic się nie stało! – kobieta zakomunikowała z satysfakcją w głosie, usiłując przy tym wbić mi taką szpileczkę, bym następnym razem nie wtrącała się w nie swoje końskie sprawy.”

             Ktoś taki, jak Halina Gronowska nie może się nie wtrącać, gdy jest świadomy zagrożenia. Wtrąciłaby także swoje trzy grosze, gdyby była świadkiem sytuacji, która miała miejsce w jednej ze stajni na południu Polski. Matka chciała sfotografować swoją kilkuletnią córkę i ustawiła ją przy koniu. Koń się spłoszył, kopnął dziecko w głowę. Cud, że przeżyło.

Ale konie już takie są: płochliwe, a w konsekwencji nieprzewidywalne. Także do tych najlepiej ułożonych należy mieć ograniczone zaufanie, bo zwierzę, choć jakże często przez nas personifikowane, pozostaje zwierzęciem.

Foto FAPA-PRESS

Sięgnijmy po jeszcze jeden cytat z Haliny Gronowskiej:

„… prawda jest brutalna: jeśli koń zaatakuje, człowiek – mały czy dorosły – nie ma szans. Zębiska miażdżą z siłą około jednej tony, z kolei kopniecie to uderzenie rzędu ośmiu-dwunastu ton na jeden centymetr kwadratowy! Nie muszę podawać liczb, mogę rzecz przedstawić bardzo łagodnie, na przykład tak: zdarzają się konie, które gryzą i takie, które nie gryzą; takie, które kopią i takie, które nie kopią. Odbiorcy tych słów, co potwierdza moje wieloletnie doświadczenie – będą woleli pamiętać, że „konie nie gryzą i nie kopią; jeśli w ogóle, to bardzo rzadko”.  

Zdaniem trenerki „(…) dla bezpieczeństwa ludzi i zwierząt stajnie powinny być zamknięte dla osób postronnych. Chcesz z dzieckiem zobaczyć konie, poproś kogoś z danego ośrodka, niech cię oprowadzi, pokaże, powie, co wolno, a czego nie wolno robić w towarzystwie koni. Pamiętajmy, one porozumiewają się językiem ciała. Nie znający go, mogą nieświadomie wysłać prowokujące informacje, błędnie też odczytywać reakcje zwierząt. Jeśli np. koń macha głową to niekoniecznie dlatego, że wokół latają muchy; zimą też macha! Zdenerwowany bywa o każdej porze roku.”

Nie chodzi o to, by epatować tragediami, ale w kontakcie z końmi wypadki wcale nie są czymś wyjątkowo rzadkim. I czy chcemy, czy nie chcemy, musimy zdawać sobie z tego sprawę. Wakacje są tylko pretekstem, by o tym przypomnieć, bo w obecności koni musimy mieć oczy dookoła głowy okrągły rok. (hnk)

    Print       Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nie zamieszczamy komentarzy niepodpisanych imieniem i nazwiskiem. Jeśli Autor zastrzeże swoje dane, pozostaną one wyłącznie do wiadomości redakcji.