Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  artykul_glowny  >  Bieżący Artykuł

MISTRZOSTWA POLSKI I EUROPY – MARZENIA WANESSY

Wanessa Kasprzak: uczennica II klasy liceum ogólnokształcącego w plebiscycie Dziennika Bałtyckiego na Sportowca Roku 2019 znalazła się w pierwszej dziesiątce województwa pomorskiego…

WANESSA KASPRZAK; foto FAPA-PRESS

Wanessa Kasprzak: uczennica II klasy liceum ogólnokształcącego, od siedmiu lat jeździ konno, od trzech startuje w zawodach ujeżdżeniowych, skokowych i wkkw. W plebiscycie Dziennika Bałtyckiego na Sportowca Roku 2019 znalazła się w pierwszej dziesiątce województwa pomorskiego;  w macierzystym powiecie chojnickim, w tym samym plebiscycie, zajęła I miejsce.

 

Poprzedni rok, jak na początki jeździeckiej kariery, całkiem udany. Co start w lokalnych czy ogólnopolskich zawodach, to miejsce w pierwszej dziesiątce. Niestety obecny sezon okazał się pechowy i to nie tylko z racji pandemii ograniczającej liczbę sportowych wyzwań. Podstawowy koń Wanessy – klacz Mila Flay – skręcił nogę; musi pauzować. Co prawda zawodniczka ma jeszcze wałacha Płatka, ale nie dość, że dotąd na nim nie trenowała, on również doznał kontuzji. Powiadają, że nieszczęścia chodzą parami, ale szczęścia również. Obydwa konie wracają do zdrowia; jest nadzieja, że już za kilka tygodni Wanessa pokaże się na zawodach.

Ciekawe, że kiedy siedem lat temu zainteresowała się końmi, wcale nie myślała, by na nich jeździć, a zwłaszcza startować. Chciała przede wszystkim się nimi opiekować: karmić, czyścić, sprzątać im w boksach. I na początku tak się działo. Dzięki koleżance trafiła do gospodarstwa, w którym było kilka koni, a wśród nich niewidomy kuc. Bardzo się ze zwierzakiem zaprzyjaźniła. I nadszedł ten dzień, w którym właściciel pozwolił jej na przejażdżkę. Wtedy połknęła bakcyla bez reszty, choć prawdę mówiąc, bała się bardzo. Dopiero lekcje z instruktorem pomogły opanować lęk. Ale lekcje brała już na swojej klaczy, na Mai.

Kiedy rodzice ją kupowali, nie mieli pojęcia, że jest źrebna. Nawet sprzedający nie wiedział. Wanessę czekało więc niezwykłe doświadczenie na samym początku jeździeckiej przygody.

– Odbierałam poród, to było przeżycie. Te godziny spędzane w boksie. Nigdy tego nie zapomnę.

Na zawodach; foto KATARZYNA LICHNOWSKA / KASKAL

Z czasem wybitnie rekreacyjna klacz przestała Wanessie wystarczać, jako że dziewczynka skierowała zainteresowania w stronę jeździectwa sportowego. Rodzice znaleźli Mai i źrebakowi nowe domy. Wansessa początkowo trenowała na koniach swojego trenera Jarosława Pawłowskiego.

– Mróz, ulewa, a ona o piątej rano jechała rowerem na treningi – dopowiada mama Aldona Kasprzak.

Pawłowski wiele ją nauczył, niestety w tym roku przeprowadził się na drugi koniec Polski i ich obiecująca współpraca musiała się zakończyć. Ale bez trenera nie została. Trafiła pod skrzydła Mariusza Szkołudy. Mając zresztą dwa własne konie od nikogo nie jest zależna. Od nikogo poza rodziną.

– To jest niesamowite – kontynuuje mama – córka zaraziła nas pasją. Jej młodsza siostra Gracjana też jeździ konno, choć niesportowo. Mąż robi za kierowcę, wozi nas na zawody, ja pomagam w codziennych obowiązkach stajennych i wspieram najmocniej jak potrafię, choć denerwuję się okropnie. To nie jest bezpieczny sport, ale piękny i fascynujący.

Uzależnia. Rodzinę państwa Kasprzaków konie wciągnęły do tego stopnia, że przez dwa lata dzierżawili niewielką stadninę. Pierwsze skrzypce grała tam oczywiście Wanessa. Niestety epidemia pokrzyżowała plany i z dzierżawy trzeba było się wycofać. Widząc jednak zapał rodziców i córek, można się spodziewać, że prędzej czy później stworzą własny ośrodek jeździecki. Gorąco im tego życzymy. (hnk)

 

 

 

 

 

    Print       Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nie zamieszczamy komentarzy niepodpisanych imieniem i nazwiskiem. Jeśli Autor zastrzeże swoje dane, pozostaną one wyłącznie do wiadomości redakcji.