Po Poznaniu i Lublinie przyszła kolej na Cavaliadę w Warszawie (8-10 marca). Zawodnicy startowali m.in. w finałach CSI3*-W Ligi Europy Centralnej i Cavaliady Tour w skokach przez przeszkody. Rozegrano także finał Halowego Pucharu Polski w zaprzęgach parokonnych.
Zakończony w Warszawie cykl Cavaliada Tour zapoczątkowały grudniowe zawody w Poznaniu. Prowadzono dwie klasyfikacje: na najlepszego seniora i najlepszego młodzieżowca ( do lat 21).
O miejscu w rankingu seniorów decydowały starty w dwóch konkursach klasycznych dużej rundy z przeszkodami o wysokości co najmniej 145 centymetrów i z pulą nagród odpowiadającą wymogom FEI. W kategorii młodzieżowców prezentowali się wyłącznie nasi reprezentanci – juniorzy i młodzi jeźdźcy.
Najlepszym seniorem okazał się Jarosław Skrzyczyński; najlepszym młodzieżowcem Maksymilian Wechta. Wielkie brawa dla zwycięzców, zwłaszcza tego starszego, który zdobył również kwalifikację do Finału Pucharu Świata w Goteborgu (24-28 kwietnia). Halowy Puchar Polski w Powożeniu Zaprzęgami Parokonnymi wygrał Waldemar Kaczmarek.
Obok bloku stricte sportowego, organizator – Międzynarodowe Targi Poznańskie – zadbał też o inne hipiczne atrakcje: programy artystyczne oraz targowisko z siecią stoisk ze wszystkim, co koniom i ich właścicielom nieobce. Można było kupić i rząd koński, i derki, i wcierki, i paszę… nawet obrazy i biżuterię. W ramach show publiczność oklaskiwała pokazy janowskich koni czystej krwi arabskiej, kętrzyńskich grubasów w sulkach, małopolaków oraz hucułów z Gładyszowa – tych ostatnich pod kaskaderami. Brawami nagradzano też m.in. występy Teatru konnego „Cabriola” oraz fryzy i tancerki z grupy tanecznej FNF.
Cavaliada Tour to jednak przede wszystkim wielka impreza sportowa z udziałem znakomitych europejskich zawodników. Wydawałoby się więc, że powinna ściągnąć tłumy widzów. Ba, nie byłoby nawet zaskakującym, gdyby kibice – czego oczywiście nikomu nie życzylibyśmy – odchodzili od kasy z kwitkiem. Tak się nie stało.
Sala świeciła pustkami nawet podczas niedzielnych finałów. Niezrozumiałe. Czyżbyśmy cierpieli na nadmiar jeździeckich imprez?
Janusz Popręg