Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  artykul_glowny  >  Bieżący Artykuł

KABAR i BIANKA

Tomasz Biernawski: człowiek od filmowych koni, konsultant scen jeździeckich, kostiumów wojskowych, militariów, scenograf, dekorator, aktor, statysta. Pracował dla Andrzeja Żuławskiego, Jerzego Kawalerowicza, Jerzego Hoffmana, Steven`a Spielberg`a…

Kabardyniec zwany Kabarem – najlepszy koń, jakiego Tomasz Biernawski kiedykolwiek dosiadał. Odszedł w roku 2014. Nie wiadomo, ile miał lat. Może dwadzieścia osiem, a może trzydzieści jeden. Kupił go, gdy ten liczył sześć, siedem, a może osiem…

Tomasz Biernawski na Biance; foto FAPA-PRESS

Tomasz Biernawski: człowiek od filmowych koni, konsultant scen jeździeckich, kostiumów wojskowych, militariów, scenograf, dekorator, aktor, statysta. Pracował dla Andrzeja Żuławskiego, Jerzego Kawalerowicza, Jerzego Hoffmana, Steven`a Spielberg`a… (Poniżej fragment przygotowywanej do druku książki „Wielki koniuszy polskiego filmu”. Jakiś czas temu przygotowania – z powodów obiektywnych – utknęły w miejscu, teraz ruszają z kopyta).

 

Na Kabarze w Warszawie; foto z archiwum TB

Kabardyniec zwany Kabarem – najlepszy koń, jakiego Tomasz Biernawski kiedykolwiek dosiadał. Odszedł w roku 2014. Nie wiadomo, ile miał lat. Może dwadzieścia osiem, a może trzydzieści jeden. Kupił go, gdy ten liczył sześć, siedem, a może osiem…

O własnym wierzchowcu pomyślał po raz pierwszy dopiero przy okazji realizacji Ogniem i mieczem. Wiedząc, że czeka go kilka miesięcy w siodle, postanowił kupić sobie dobrego konia i wreszcie nie być skazanym na przypadkowe ogiery wypożyczane filmowcom z państwowych stad. Akurat Jędrek Skupień, kaskader i jeździec, miał do sprzedania Kabara.

 

Był koniec zimy. Na małym padoku w błocie pośniegowym dosiadłem niewielkiego, sprężystego i dosyć nieufnego konia. Warunki nie sprzyjały ostrym jazdom, ale od razu poczułem w Kabarze ten przysłowiowy nerw. Miałem nawet wrażenie, że siedzę na bombie. Mimo to, decyzję kupna podjąłem w jednej chwili. W stajni Włodka Gronowskiego, w której Kabar zamieszkał, zacząłem dostosowywać go do mojego stylu jazdy. Był chętny do pracy, miał jednak kilka narowów, które musiałem cierpliwie eliminować. Kiedy przyszła wiosna, Kabar zmienił się nie do poznania. Co prawda każdy galop zaczynał serią baranków, ale nie po to, by mnie zrzucić. Okazywał w ten sposób radość. Od tamtej pory, chodził jak w zegarku, reagował na najdrobniejszy ruch mojego ciała. Wiedziałem, że można z nim / na nim daleko zajechać. Dawał się prowadzić jedna ręką, zatrzymywał w miejscu, zawracał na zadzie, ruszał z miejsca w cwał. Nim zaczęły sie zdjęcia do Ogniem i mieczem, posiadł wszystkie umiejętności siedemnastowiecznej polskiej szkoły jazdy.

Okazał się doskonałym koniem filmowym.

– Przy wielkim temperamencie cierpliwie znosił wszystkie niedogodności planu. Dosiadali go przecież także aktorzy nie potrafiący w ogóle – albo prawie w ogóle –  jeździć konno. Iza Scorupco po nie najlepszych doświadczeniach z przeszłości, przekonała się do Kabara już po pierwszej przejażdżce. Bohdan Stupka (Chmielnicki) dostał ode mnie instrukcję „nie przeszkadzać”. Dosiadł kabardyńca i wykonał bezbłędnie zadanie, do którego przygotowałem konia przemierzając na nim kilkakrotnie trasę przejazdu Chmielnickiego. Bohdan ruszył kłusem, a Kabar zawrócił tam, gdzie miał zawrócić, zatrzymał się dokładnie tam, gdzie miał się zatrzymać.

Na planie filmu „Wrota Europy”. Tomasz Biernawski (doktor Psarski) na Kabarze; pierwsza z prawej Alicja Bachleda-Curuś (Zosia), Agnieszka Sitek (Ira). Foto z archiwum TB

Kiedy Włodzimierz Gronowski zrezygnował z prowadzenia swojego ośrodka „Wiarus”, Kabar trafił na kilka lat do stajni Maryli Pilichowskiej w Żółwinie.

– Z Danielem Olbrychskim i Bogusiem Lindą testowaliśmy tam na nim przeróżne sprzęty jeździeckie. Ze stoickim spokojem poddawał się wszelkim eksperymentom filmowym. Chodził równie dobrze w rzymskim siodle rogatym, co w rycerskim, kozackim czy kowbojskim. Przyjmował najostrzejsze munsztuki kołowe, ostre wędzidło mongolskie, dawał też sobie wiązać do dolnej szczęki rzemyk, by można było nim sterować tak, jak czynili to Indianie. Bez względu na to, co miał na grzbiecie, co w pysku, ja miałem do niego pełne zaufanie. Był odważny, uważny i dzielny.

I nie tylko na planach filmowych. Odnosił także sukcesy sportowe. Kilka razy pod amazonką Edytą Mikołajewską z powodzeniem startował w Mistrzostwach Polski w konkursach w damskim siodle. Czuł się najwyraźniej zobowiązany wobec swojego właściciela. W końcu nie kto inny, tylko jego pan był jednym z założycieli rodzimego Stowarzyszenia w Damskim Siodle.

Edyta Mikołajewska na Kabarze w kostiumie kniahini Kurcewiczowej, z sokołem na ręce (rok 2007); foto Jola Lipka

– Pod Edytą wystąpił też w filmie Ułańska ballada. Nim go na planie dosiadła, stał z boku obojętny, sprawiał wrażenie starego zmęczonego zwierzęcia. Ale gdy tylko poczuł ją na grzbiecie, w jednej chwili ubyło mu dwadzieścia lat. Ależ się prezentował: energiczny, z podstawionym zadem, wygiętym karkiem ogiera, odstawionym ogonem! Uwielbiał plan zdjęciowy i publiczność. Kiedy przez jakiś czas stał w filmowej stajni Andrzeja Kostrzewy w Słupnie, brał udział w paradach kawaleryjskich jako koń oficerski. Puszył się i popisywał. Był showmanem. Wielkie sukcesy odnosił też w mistrzostwach kawaleryjskich. A przy tym wszystkim był niezwykle lubiany. Wyrozumiały wobec dzieci i dorosłych, bezpieczny w obsłudze stajennej. Wobec innych wierzchowców już taki potulny nie był. Wykazywał skłonności przywódcze. Wypuszczony na pastwisko w nowym miejscu, bezlitośnie rozprawiał się z innymi końmi, ustalając w stadzie nową hierarchię. 

Z czasem Kabar zapadł na COPD[1].

Wysłałem go w góry, by odzyskał siły pod okiem Edyty. Po powrocie na Mazowsze, chodził jeszcze w na spokojne spacerki, ale już nigdy nie doszedł do dawnej formy. Opiekowała się nim wtedy Katarzyna Boniecka. I ona, i Edyta – wspaniałe dziewczyny – dbały o Kabara jak nikt. Jestem im dozgonnie wdzięczny. Sam niestety, z racji charakteru mojej pracy, nie mogłem poświęcić mu tyle czasu, ile wymagał.

Po raz ostatni widzowie oglądali Kabara pod Wieniawą w 1920 Bitwie Warszawskiej. Tym filmem zakończył swoją karierę, rozpoczęła ją za to Bianka, klacz pół krwi huculsko-małopolskiej, obecny koń Tomasza Biernawskiego. Nie znosi ujeżdżalni, kocha tereny, jest bezpieczna i odważna, kiedyś nawet sama wydostała się z bagna. Chodzi nie tylko pod siodłem, także w zaprzęgu. W Bitwie… debiutowała ciągnąc taczankę. Zagrała też m.in. w niemieckim Pull, do którego zdjęcia kręcono w Estonii.

W Estonii; foto z archiwum TB

Plan  zlokalizowano w nadmorskich rozlewiskach. Konie cały dzień stały w wodzie po napiąstki, ale najgorsze było samo przemieszczanie się na miejsce akcji. Codziennie rano przeprowadzaliśmy stado przez gęstą roślinność, szuwary, błoto i grzęzawisko. Dla koni była to przeprawa mordercza. Kiedy więc już znalazły się na planie, to ażeby nie utrudniać im życia, ściągaliśmy je do stajni dopiero wieczorem, a w przypadku zdjęć nocnych – nazajutrz. Ale nie lada kłopot mieliśmy z ich pojeniem. O dostarczaniu na plan wody pitnej nie było mowy. Problem pomogła rozwiązać dopiero moja Bianka. Spragniona zaczęła chłeptać słoną wodę. Wyraźnie jej smakowała. I wtedy wydarzyła się rzecz niesamowita. Pozostałe konie najpierw bacznie się jej przyglądały, po chwili zaczęły ją naśladować.

Tam, gdzie człowiek nie może, tam Biankę pośle.

Piotr Dzięciołowski

 

 

 

[1] COPD – przewlekła obturacyjna choroba płuc.

    Print       Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nie zamieszczamy komentarzy niepodpisanych imieniem i nazwiskiem. Jeśli Autor zastrzeże swoje dane, pozostaną one wyłącznie do wiadomości redakcji.