Wystawy monotematyczne malarstwa i rzeźby, których tematem jest koń, to pomysł wcale nienowy. Na jednem z tegorocznych posiedzeń Zarządu Towarzystwa Sztuk Pięknych – a było to na początku XX wieku (przyp. HNK) – podniósł dr. Tadeusz Cybulski potrzebę urządzenia wystawy „KONIA W MALARSTWIE I RZEŹBIE POLSKIEJ”. Wniosek przyjęto, bo w podjętej myśli leży ogromna powaga tradycji”. (Pisownia oryginalna).
Koń! – czytamy w ilustrowanym katalogu tejże wystawy z roku 1913 – ten towarzysz wierny i pewny, czy to pod Kircholmem, czy pod Iganiami, z tą samą furyą jak jego Pan sadzący przez armaty Samosierry, jak jego Pan znosi bez skargi nędzę odwrotu z Moskwy. Jeżeli w jakiejkolwiek sztuce należy mu się miejsce obok człowieka, to w sztuce polskiej (…).
Bachmat bojowy pancernego towarzysza Juliusza Kossaka, podjezdek wygłodzony powstańca Maxa Gierymskiego, bałaguła Chełmońskiego, lekki bywalec co go i Rembrandt zdziwiony tym odrębnym typem malował, koń polski Lisowczyka ukochany znowu przez Brandta i te wypasione braves bourgeois, konie kawaleryi francuskiej i tłuste i brzuchate jak te Michałowskiego. (…) Budzą otuchę i napawają dumą, te dokumenty wielkich tradycyi i wielkiej kultury.
Na wystawie pokazano prace malarskie m.in. Jozefa Brandta, Józefa Chełmońskiego, Stanisława Chlebowskiego, Wojciecha Gersona, Maksymiliana Gierymskiego, Artura Grottgera, Juliusza Kossaka, Wojciecha Kossaka, Jana Kotowskiego, Jacka Malczewskiego, Jana Matejki, Piotra Michałowskiego, Zygmunta Rozwadowskiego, Kazimierza Sichulskiego. Dzieł rzeźbiarskich było znacznie mniej. Pokazali je Antoni Kurzawa i Antoni Pleszewski.
Ciekawe, czy gdyby dziś któryś z artystów lub wybitnych koniarzy złożył podobny wniosek, by wielką „końską” wystawę zaprezentować np. w Zachęcie, to czy też by go przyjęto, bo w podjętej myśli również by dostrzeżono ogromną powagę tradycji. (hnk)