Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  artykul_glowny  >  Bieżący Artykuł

NIE O MEDALE TU IDZIE

Agata Mikołajczyk: instruktorka sportu z międzynarodowymi uprawnieniami nauczania jazdy konnej.

AGATA MIKOŁAJCZYK; fot. FAPA-PRESS

Agata Mikołajczyk: z zawodu inżynier środowiska, z zamiłowania amazonka. Jest instruktorką sportu z międzynarodowymi uprawnieniami nauczania jazdy konnej. Menedżerka mazowieckiej stajni EQUIRIGHT, której właścicielem jest Piotr Kamiński. 

Trening w hali. Lekcja Agaty Mikołajczyk z Moniką Płatek dosiadającą Georga; fot. FAPA-PRESS

 To było jakieś dwadzieścia lat temu. Mama zabrała ją na wakacje na Mazury, a że opodal była stadnina Wandy i Krzysztofa Ferensteinów w Gałkowie, nie omieszkały tam zajrzeć. A jak już zajrzały, to dziewczynka tak się z końmi zbratała, że świat bez tych zwierzaków mógłby przestać dla niej istnieć. Konną przygodę kontynuowała po powrocie do domu. Im więcej czasu spędzała w okolicznych stajniach, tym częściej wspominała, jak zresztą większość jeźdźców, że chciałaby mieć własnego konia. Na to jednak w rodzinie zgody nie było. Matczyne argumenty: obowiązek, odpowiedzialność, stworzenie a nie zabawka – były nie do odparcia.

Agata robiła więc swoje, rozwijała umiejętności, została instruktorem, zaczęła dawać lekcje, zarabiać, a zarobiony grosz odkładać. Kiedy nadeszły wakacje roku 2010, znowu pojechała na Mazury, a tam Antoni Pacyński, wybitny jeździec, olimpijczyk, lekarz weterynarii, polecił jej przesympatyczną ośmioletnią trakenkę. Z Niobe – bo tak klacz miała na imię – amazonka zaprzyjaźniała się kilka dni. Kiedy uznała, że „to jest to”, zadzwoniła do swojego ówczesnego chłopaka, Piotra Kamińskiego, by po nią przyjechał.

Quest myśli sobie; fot. FAPA-PRESS

– A ten jak na mnie naskoczy, że mi się nie chce wracać pekaesem. Ton zmienił dopiero, gdy dał mi dojść do słowa:

– Tylko weź ze sobą koniowóz – powiedziałam.

Gdy Niobe zamieszkała w nowej stajni, Agata zaprosiła tam mamę, wcale jej jednak nie mówiąc o swoim zakupie. Zapytała tylko:

– Czy według ciebie to zwierzę jest ładne?

– Bardzo ładne – odrzekła mama niczego się nie domyślając.

– To fajnie, że ci się podoba, bo ono tak troszkę jest też twoje.

Od tamtego czasu stadko Agaty i Piotra rozrastało się.

Jowisz przysypia; fot. FAPA-PRESS

Jowisz mówi; fot. FAPA-PRESS

– Jestem fanką mieszanek koni szlachetnych z zimnokrwistymi. Są znacznie spokojniejsze, a tym samym bezpieczniejsze, zwłaszcza dla początkujących jeźdźców. Znakomicie sprawdzają się np. Gwiazdka pseudonim Niedźwiedź – typ pogrubiony i Amigo, pseudonim Misiek – ślązak ważący ponad 800 kilogramów. W ubiegłym roku debiutował w zawodach ujeżdżeniowych w klasie L i z wynikiem 64,73 % zajęliśmy I miejsce. Medale w mistrzostwach Warszawy i Mazowsza zdobywałam też m.in. na Luxusie – dziś emerycie. To syn folblutki i konia rasy KWPN.

Ponoć każdy z waszych kopytnych – do rany przyłóż.

Amigo pod Agatą Mikołajczyk na zawodach regionalnych w Aromerze. Fot. archiwum domowe AM

 – Tak! A niemal wszystkie kupowałam wcale nie planując tych zakupów. Mam słabość do zwierzaków, które nie radzą sobie w życiu, a ich właściciele nie bardzo wiedzą, co z nimi począć. Kiedy pojawiam się na ich drodze, pytają: – może go weźmiesz do siebie? No to biorę. Na przykład Welcome, gdy trafił pod moje skrzydła kompletnie nie miał zaufania do jeźdźca. Nie pamiętał, czego kiedyś się nauczył. Zaczęliśmy trenować od podstaw. Już po pół roku braliśmy, i to z powodzeniem, udział w zawodach ujeżdżeniowych w klasie C. Teraz moim podstawowym koniem jest Frizzel B zwany Preclem. Spokojny, przytulaśny, chętny do pracy. Czegóż chcieć więcej?

Frizzel B pod Agatą Mikołajczyk na zawodach regionalnych w Aromerze; fot. OLIWIA SABAŁA

            Stadko Agaty i Piotra liczy osiem koni, ale w stajni EQUIRIGHT, którą otworzyli w ubiegłym roku stoi w sumie, wraz z pensjonatowymi, trzydzieści siedem wierzchowców. Jeżdżą tam dzieci, jeżdżą dorośli, ale gdy pytam, czy ośrodek ma charakter klasycznej szkółki rekreacyjnej, słyszę, że nie.

W terenie; fot. archiwum domowe AM.

            – Owszem, jeździmy na spacery w teren, ale jedynie dla relaksu koni i jeźdźców. Nie godzimy się, jak to bywa w niektórych ośrodkach, na galopy na łeb, na szyję, bez opamiętania. Wciąż mam w pamięci moją niedawną przygodę na Zanzibarze. Dosiadłam tam konia, który albo stępował, albo cwałował. Galop plażą wzbudził taką sensację wśród gapiów, że bili mi brawo, jakbym dokonała nie wiadomo czego. A ja po prostu nie mogłam zatrzymać konia, nie reagował na żadne pomoce. Powiedziałam sobie, nigdy więcej nie wsiądę na konia, o którym nic nie wiem. Bezpieczeństwo po pierwsze, po drugie, po trzecie. Dlatego tak dbamy z Piotrem o edukację naszych wierzchowców, mają być pewne i tak wyszkolone, by nawet początkujący mógł nimi sterować.

            W ośrodku EQUIRIGHT jeźdźcy ćwiczą przede wszystkim na czworoboku albo na parkurze.

Monika Płatek na treningu w hali; fot. FAPA-PRESS

– Piotr szkoli skoczków, ja ujeżdżeniowców. Raz w tygodniu skoczkowie mają zajęcia ze mną, ujeżdżeniowcy z Piotrem. Nasza filozofia to permanentne podnoszenie umiejętności jeźdźców. Wozimy ich na zawody i tłumaczymy, że nie chodzi o to, by zdobywali medale, stawali na najwyższym stopniu podium. Chodzi o to, by robili postępy, by za każdym razem byli lepsi niż za poprzednim. Nie szkolimy sportowców, tylko jeźdźców, którzy mają w siodle siedzieć właściwie. To zresztą szerokie pojęcie, bo rzecz nie tylko w samym dosiadzie, ale też stosunku do zwierzęcia, nie traktowaniu go – a to dziś nagminne – jak narzędzia do zaspokajania swoich ambicji. Konie, i na to zwracamy szczególną uwagę, mają być partnerami w relacji z człowiekiem. Inna opcja nie wchodzi w grę.  

Ośrodek EQUIRIGHT stara się o certyfikację Polskiego Związku Jeździeckiego. Trzymamy kciuki! (hnk)

 

    Print       Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nie zamieszczamy komentarzy niepodpisanych imieniem i nazwiskiem. Jeśli Autor zastrzeże swoje dane, pozostaną one wyłącznie do wiadomości redakcji.