To nie jest ani nauka jazdy w siodle, ani szkolenie z zakresu hodowli czy psychologii koni. To jest uczenie się siebie, sposobów budowania relacji, umiejętności komunikowania się, elastyczności w podejściu do drugiego człowieka. A wszystko z udziałem koni. Warsztaty pod nazwą Moje Ja Metodą Horse Assisted Education organizuje m.in. Ośrodek Jeździecki „Zaczarowane Wzgórze” w Czasławiu wraz ze stowarzyszeniem „Po Horyzont”.
Kilkuosobowa grupa dorosłych realizuje ostatnie warsztatowe zadanie. Jakże jednak inne od poprzednich. Tym razem musi wykonać je zespołowo. Nikt z zewnątrz nie narzuca celu, sposobu, nie dyryguje co, kto i kiedy ma zrobić. Wszystko od początku do końca uczestnicy wymyślają sami. Pomysły przekazują trenerkom: Barbarze Draus i Bożenie Dziubeckiej. Podczas gdy jedna z nich idzie po konia, uczestnicy budują tor przeszkód. Jest plandeka, jest koziołek, są makarony… Jest też uwiąz, który przytroczony do kantara znacznie ułatwi zadanie.
Uczestnicy cieszą się, że raz dwa będzie po zajęciach. Są już zmęczeni całodziennym i wyczerpującym szkoleniem. Kiedy jednak koń zostaje wprowadzony na padok, a trenerka ku zaskoczeniu wszystkich zdejmuje mu kantar, warsztatowicze tracą rezon. Dopiero po chwili zaczynają planować zadanie od nowa. Decydują, że konia przez przeszkody przeprowadzi jedyna w tym gronie osoba jeżdżąca, pozostałe ustawią się na placu w takich miejscach, które uniemożliwią zwierzęciu zmianę wyznaczonego toru. Zaczynają. Zdezorientowany, nerwowo poganiany koń biega wkoło omijając wszystkie przeszkody. Ci którzy mieli tarasować mu drogę, ustępują miejsca. Koń to jednak wielkie zwierzę! Powstaje bałagan, zamieszanie, kolejne próby kończą się niczym. Do tego zaczynać lać. Grupa poddaje się. Zadanie niewykonane… choć wykonane. Nie chodziło bowiem o to, by koniecznie dać sobie radę z koniem, ale uzyskać informacje, co ów koń o nas „myśli. Pomyślał zapewne, że to on rządzi grupą, a nie grupa nim, że zespół nie potrafił go skłonić do wykonania zadania, jego członkowie za słabo ze sobą współpracowali, nie przewidzieli wszystkich sytuacji, z jakimi mogą się zetknąć w trakcie realizacji założonego celu. Wniosków można oczywiście wyciągnąć znacznie więcej.
Wcześniejsze ćwiczenia – wedle scenariusza organizatorów – podczas których pracując ze zwierzęciem tête-à-tête, należało koncentrować je na sobie, także dawały jasną odpowiedź . W jednej chwili okazywało się, czy uczestnik X albo Y ma u konia posłuch, czy jest w stanie go zdominować, być jego szefem. Jak w życiu.
– Konie są na tyle wrażliwe – mówi Barbara Draus – mają w sobie tyle empatii, że reagują na najdrobniejszy gest, na wszystko, co dzieje się wokół. Dają nam natychmiastową odpowiedź, jakimi emocjami w danej chwili się kierujemy i jakich doznajemy. I dotyczy to zarówno tych osób, które mają częsty kontakt z końmi, jak i tych, które znają je głownie z filmów. Swoim ciałem, gestami zwierzęta sygnalizują, że doskonale wiedzą, czy nasze zachowanie jest autentyczne, czy udawane. Nie da się ich oszukać.
Dlatego tak wiele można się od nich nauczyć.
– Szkolenia adresowanie są do konkretnych grup zawodowych lub społecznych, do pracowników jednej instytucji, ale też do małżonków, rodziców i dzieci, przyjaciół – wyjaśnia Bożena Dziubecka. – W doborze grup nie ma żadnych ograniczeń. Zadania na padoku są pretekstem do dyskusji. Ta odbywa się po każdych zajęciach z koniem. Warsztatowicze odnoszą się do tego, co działo się na placu, mówią o wszystkim bez ogródek, bo nie wiedzą, że… mówią o sobie, o tym, jacy są na co dzień. Odpowiednio sterowana dyskusja, daje się szybko przenieść na grunt zawodowy. Wychodzą na wierzch problemy, które wpływają na funkcjonowanie zespołu. I choć nikt tu nikogo nie ocenia – to elementarna zasada szkoleń – dzięki rozmowie uczestnicy zaczynają inaczej patrzeć na siebie samych i innych członków zespołu. To zdecydowanie ułatwia komunikację. Jakże wielu z nas nie potrafi zrozumieć innych, jakże wielu innych nie potrafi zrozumieć nas, bo gdzieś zatracone zostaje własne „ja”. Przyjmujemy maski, uczymy się określonych zachowań, często obcych naszej naturze. Kreujemy się na kogoś, kim nie jesteśmy.
Konie tej maski nie kupują. By nam zaufały, musimy być sobą. Wymaga to wysiłku, pracy nad sobą, uczenia się bycia prawdziwym przywódcą w miejsce malowanego. To krok do swobodniejszego odnajdywania się w zespole pracowniczym, rodzinie, małżeństwie… Zapyta ktoś: a czy nie można tych szkoleń robić bez koni, dyskutować o sobie, o pracy, o relacjach w rodzinie? Oczywiście, że można. Tyle, że dzięki inspiracji koni otwieramy się znacznie szybciej, niż bez nich. Warsztaty zamiast jednodniowych musiałyby trwać np. tydzień, i też nie ma pewności, że dałyby ten sam efekt.
Piotr Dzięciołowski
KONTAKT
Bożena Dziubecka Barbara Draus
bozena.dziubecka@wp.pl wzgorze@poczta.onet.pl
tel 733 607 646 tel. 609 050 991
TEMATYKA I PRZEBIEG WARSZTATÓW
Warsztaty przygotowywane są na miarę potrzeb uczestników, potrzeb np. firmy. Proponowane ćwiczenia mają na celu rozwój umiejętności w określonych wcześniej obszarach.
Warsztaty obejmują m.in. takie tematy, jak:
Współpraca/Integracja
Komunikacja
Przywództwo
Zarządzanie zmianą
Uczestnicy wykonują ćwiczenia w asyście koni indywidualnie, w parach bądź w małych grupach
Warsztaty kierujemy do osób, które:
są zainteresowane rozwojem osobistym,
szukają inspiracji i nowego podejścia do uczenia się,
dla których szkolenia w sali konferencyjnej nie są już wystarczająco rozwijające i ciekawe,
szukają nowych doświadczeń, które pozwolą z dystansu spojrzeć na swoje umiejętności oraz na sposób, w jaki działają.
Wcześniejsze doświadczenia lub kontakt z końmi nie jest wymagany
Czas trwania warsztatów: jeden – dwa dni
Warsztaty prowadzone są przez dwóch trenerów.
Zapewniamy:
udział koni przygotowanych do pracy z ludźmi
ubezpieczenie
materiały szkoleniowe
całodzienne wyżywienie, kuchnia oparta na lokalnych produktach (także kuchnia wegetariańska i wegańska)
bufet kawowy dostępny non stop
noclegi
film/klip z prowadzonych warsztatów
Minimalna liczba uczestników:
warsztaty grupowe – pięć osób
zapraszamy także na warsztaty indywidualne.